Mój były klient, Hide Yamagishi wyglądał fenomenalnie. Nie mógłby mi już przysporzyć więcej szcześcia – dotarł do czołowej dziesiątki w jednej z najmocniej obsadzonych Mr. Olympia w historii. Nie było to łatwe zadanie, ale Hide znakomicie się przygotował. Myślałem, że będzie nawet przed Toneyem Freemanem, który zajął ósme miejsce, ale dziewiąta lokata w tym roku jest naprawdę dużym osiągnięciem.
Innemu z moich byłych klientów, Silvio Samuelowi, w piątek podczas ocen sędziowskich niewiele zabrakło i wypadł z pierwszej dziesiątki. W sobotę z miejsca, w którym siedziałem (środek trzeciego rzędu) wyglądał już znacznie ostrzej. Jednak do tego czasu jego pozycja na tyle osłabła, że nie udało mu się odrobić strat. Pracowałem w tym roku z Troyem Alvesem. Zdecydowanie zasłużył na lepsze oceny niż te, które dostał od sędziów. Na Olympii ciężko zostać dostrzeżonym, jeśli nie ma się tak nabitego i masywnego wyglądu jak pozostali faceci. Jestem jednak bardzo dumny z Troya i jego tegorocznych osiągnięć, w tym wygranej w pierwszym konkursie dla zawodowców.
A teraz Dennis Wolf. Nie wiem co się stało z tym gościem. Zastanawiam się, czy był chory, czy coś w tym stylu, bo trudno mi uwierzyć, że mając cały rok na przygotowanie się tylko do tych zawodów, zdołał osiągnąć tylko tyle. Cieszę się jednak, że inny niemiecki sportowiec, Ronny Rockel, zaprezentował pełną, dopracowaną budowę i został za to doceniony, zajmując siódme miejsce. Przez ostatnie parę lat faktycznie był ignorowany podczas najważniejszych zawodów, pewnie teraz musi być w euforii.
Zerknijmy też na sześciu najlepszych. Wiem, że Victor Martinez jest w stanie pokazać więcej niż widzieliśmy. Facet naprawdę dużo ostatnio przeszedł i jestem w stanie zrozumieć, że mógł się w stu procentach nie skoncentrować na treningach do zawodów. Wszystko, czego mu trzeba to czas na przegrupowanie sił i wykombinowanie jak nie „znikać” podczas ocen sędziowskich. Często kiedy sędziowanie się wlecze, wygląd Victora robi się płaski i rozlany, a podczas zawodów, gdzie konkurencja jest zaciekła, coś takiego kosztuje.
Słyszałem, że Phil Heath cierpiał na jakieś zatrucie pokarmowe. Wielka szkoda. Ten dzieciak ma fantastyczną budowę i w innych okolicznościach poradziłby sobie znacznie lepiej. Ale cóż, zdarza się. To kolejny z zawodników, który w już finałach wyglądał korystniej, jednak wtedy było już za późno.
Kai Greene był za lekki, prosty i zwyczajny. Wygrywając wcześniej Arnold, był znacznie większy. Jeśli przywiózłby taką samą formę na Olympię, to myślę, że mógłby poważnie zagrozić nawet Jayowi. Kai będąc trochę płaski, tak jak było tutaj, w niektórych obszarach nieco traci twardość i szczegółowość.
Dexter Jackson wiedział, że ze względu na wysoki poziom prezentowany w tym roku przez konkurencję jego tytuł Mr. Olympia wisi na włosku. Dexter był w niemal idealnej formie, ale włosek nie wytrzymał. Parę razy widziałem tego zawodnika w szczytowych warunkach i zauważyłem, że tym razem jego nogi nie były tak nabite, jak wcześniej bywało. W innych przpadkach nie miałoby to większego znaczenia, lecz kiedy pojawiło się dwóch tak szaleńczo twardych, suchych i ziarnistych zawodników jak Branch i Jay – Dextera zmiotło.
Kiedy w piątkowy wieczór na scenę wyszedł Branch Warren, przeżyłem szok. Facet z każdej strony wyglądał rewelacyjnie. Wyszedł jako pierwszy i to on wyznaczył standard. Nikt podczas tych zawodów nie przewyższał go formą i jeśli Branch wygrałby, niewiele osób by narzekało. Dla wielu fanów jego budowa jest kwintesencją kulturystyki: hardcorową, surową mocą.
Jay Cutler niesamowicie mnie zaskoczył. Chylę przed nim czoła, bowiem był w najlepszej formie od lat, być może nigdy w życiu nie był w lepszej. Mając na uwadze to, że Jay już od dłuższego czasu nie pokazywał nam zbyt wiele, to odwrócenie tego trendu i pokazanie tak wspaniałej klasy wzbudziło szacunek. Gratulacje dla Jaya za odzyskanie tytułu i dokonanie tego w oszałamiającym stylu.