Zacząłem trenować, gdy miałem 16 lat. Treningi były jedną z niewielu dobrych rzeczy w moim życiu. Miałem stresujące dzieciństwo, pełne zawodu i złości wywołanych permanentną biedą. Mój ojciec często się denerwował tym, że trenuję, ponieważ nie widział w tym nic produktywnego. Gdy dorastasz w ubogiej i brutalnej dzielnicy, łatwo możesz zejść na zła drogę. Dzieciaki wciąż szukają kłopotów. A ja? Jeśli tylko coś mogło mi ujść na sucho, robiłem to. Nie jest to najlepsza metoda dorastania. Ja sam nie miałem większych problemów z prawem, ale wielu moich kumpli z dzieciństwa skończyło w więzieniach lub na cmentarzach. Na szczęście znalazłem sobie hobby, które dało mi wszystko co mam. W pewien sposób sztanga uratowała mi życie. Gdy nie byłem na siłowni, siedziałem w swoim pokoju i rysowałem. Nie dałem się wciągnąć w nic nielegalnego. W ten sposób odstresowywałem się. Wprawdzie, aby dostać się na siłownię trzeba było mieć 18 lat, ale mi się jakoś udało. A na siłowni poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy skierowali mnie na właściwą drogę.
Towarzysze broni
Chciałbym przekazać parę słów Kaiowi Greene’owi, który z tych samych powodów co ja nie wystąpił na ostatniej Olympii. Kai, zdrowie jest najważniejsze. Zawsze będą kolejne zawody. Wszyscy chcieliśmy zobaczyć cię na scenie, ale ważniejsze było byś zadbał o siebie. Zresztą na scenę wrócisz szybciej niż ci się wydaje. Lepiej się zabezpieczyć i ze startem poczekać na następną okazję.