Rok 2008 był dla Victora Martineza i jego licznych fanów bardzo ciężki. Na samym początku roku dopadła go kontuzja kolana, która uniemożliwiła mu bronienie obronę tytułu na Arnold Classic. Co gorsza, nie mógł tez też wystartować na Mr. Olympia, zawodach, które zdaniem wielu osób rok wcześniej powinien był wygrać, co w roku 2008 miał udowodnić. Cóż, zdarza się. Victor postarał się wyjść jak najobronniejszą ręką z tej ciężkiej sytuacji i teraz szykuje się, by w 2009 pokazać na co go stać.Nadszedł już niemal czas najbardziej oczekiwanego powrotu w historii kulturystyki. Victor Martinez trzymał swych fanów w niepewności przez ponad rok. Jego chwila prawdy na Arnold Classic 2008 a potem na Mr. Olympia 2008 nastąpiła z powodu kontuzji kolana, ale czas oczekiwania dobiegł końca. Już wkrótce przekonamy się jak udała się jego rekonwalescencja i czy był w stanie powrócić do mistrzowskiej formy lub nawet ją przebił. Nie kto inny jak sam Ronnie Coleman przewidział, że Victor zostanie Mr. Olympia. Czy nadszedł już czas? Poligonem doświadczalnym będzie Arnold Classic a Martinez wydaje się zdeterminowany by zdeklasować tam rywali. Nawet śmierć ojca w grudniu ubiegłego roku nie stłumiła jego zapału, ponieważ Victor jest na drodze to wzięcia tego, co już dawno powinno należeć do niego.
RH: Po pierwsze, przykro było mi słyszeć, że twój ojciec zmarł na początku grudnia. Jeśli się nie mylę, twoja mama zmarła kilka lat temu, gdy szykowałeś się do Arnold Classic?
VM: Nie, to było na 3 tygodnie przed Olympią 2006, wtedy gdy pierwszy raz byłem w czołowej trójce. To było naprawdę ciężkie przeżycie. Cierpiała z powodu nowotworu.
RH: Wielu z nas przeżyło cos takiego. A jak było z twoim tatą, chorował? Wydaje mi się, że dożył pięknego wieku.
VM: Miał 89 lat i problemy z sercem, ale i tak jego śmierć zaskoczyła mnie. Poszedł do siebie na górę, położyć się spać, a serce stanęło w czasie snu.
RH: Moje kondolencje. Najważniejsze pytanie jakie sobie teraz wszyscy zadają brzmi: A co jeśli kontuzjowana noga Victora nie jest tak duża jak ta zdrowa? Załóżmy dla potrzeb rozmowy, że noga po urazie jest nieco mniejsza. Dorian wygrał przynajmniej jedną Olympię z zerwanym i nigdy nie zaleczonym poprawnie bicepsem. Jay Cutler wygrał 2 razy mając jedną nogę znacznie mniejsza niż drugą. Więc czy różnica w rozmiarach twoich nóg jest taka ważna? Czy może stać się czynnikiem decydującym o twoim sukcesie?
VM: To bardzo dobre pytanie. Tak długo jak mam potężną sylwetkę, a mojemu przygotowaniu nic nie brakuje, nie widzę powodu by minimalne różnice miały mieć znaczenie. Ale mam zakodowane, że muszę być znacznie lepszy od innych by zasłużyć na nagrodę. Nie mam z tego powodu żalu, po prostu tak widzę swoją drogę, wiec muszę pracować ciężej i wyglądać lepiej.
RH: Byłeś na Olympii i nawet byłeś za kulisami z zawodnikami. Czy to było dziwne uczucie, być tam i nie startować? Obserwować zawody a nie móc samemu stanąć na scenie? We FLEXie napisali, że wyglądałeś jakbyś powstrzymywał łzy.
VM: To spora przesada. Szczerze mówiąc, emocje targały mną na jakieś 2 miesiące przed zawodami, gdyż był to moment w którym normalnie zacząłbym ostatnią fazę przygotowań do startu. To bardzo ekscytujący czas, a tym razem siedziałem na tyłku i nic nie robiłem. Na zawodach byłem już z tym wszystkim pogodzony i zaakceptowałem, że te zawody przesiedzę na widowni. Było dziwnie, ale łzy nie cisnęły mi się do oczy, nie wydaje mi się też, żebym wyglądał na szczególnie smutnego czy przygnębionego.
Rozmawiałem z nim na temat jego rehabilitacji, najsilniejszych konkurentów i planów ich pokonania.
RH: Zacznę tak:, Ww pierwszej części tego wywiadu, tuż po Europa Supershow, zrobiliśmy kilka świetnych zdjęć podczas twojego treningu nóg. Jedna rzecz mi się na tych zdjęciach nie podobała. Na każdym z nich twoje uda były przesłonięte tymi długaśnymi spodenkami. Czemu założyłeś te cholerne gacie?
VM: To był pomysł Pera. Nie wiem, może chciał otoczyć moje uda zasłoną niespodziankitajemnicy. Ale tak naprawdę, to zawsze ćwiczę nogi w takich spodniach.
RH: Co? Nie stać cię na takie krótkie spodenki do ćwiczeń ze spandexu?
VH: Stary, bądź poważny. Kilka razy założyłem takie spodenki na potrzeby sesji zdjęciowych zdjęciowej, ale w prawdziwym życiu nigdy takich nie noszę.
RH: Dobra, starczy tej gadki o gaciach. Co czułeś, gdy Mr. Olympia został Dexter Jackson, zawodnik, którego w trzech ostatnich wspólnych startach trzy razy pokonałeś (2 razy na Mr. Olympia i raz na Arnold)?
VH: Miałem mieszane uczucia, z jednej strony cieszyłem się sukcesem Dexa, bo od dawna był w ścisłej czołówce, z drugiej jednak strony, to ja mogłem być na jego miejscu. Bądźmy szczerzy, gdyby nie kontuzja to pewnie ja bym wygrał.
RH: A czy cieszyło cię to, że sędziowie wreszcie pozwolili wygrać najlepszemu? I czy nie myślałeś, że tak samo powinno być rok wcześniej, kiedy to ty byłeś wyraźnie lepszy od Jaya, tylko sędziowie widzieli to inaczej?
VM: To trudne pytanie. Nie wiem co zadecydowało, że sędziowie wybrali Dexa. Może w zeszłym roku ustalili, że jedną słabszą dyspozycję Jayowi wybaczą, ale jeśli drugi raz pokaże się w nienajlepszej formie, to odbiorą mu tytuł. Nie wiem co siedzi w głowach sędziów.
RM: Twoim zdaniem Jay lepiej się prezentował się w 2008 czy w 2007 roku.?
VM: Jeśli chodzi o docinkę to gorzej było w 2007. Ale w 2008 jego sylwetka wyglądała na wymęczoną. Uważam, że nie tylko Dexter był od niego lepszy i to wyraźnie, Jaya powinien pokonać także Phil Heath. Prawdopodobnie wyższe miejsce powinien tez też zająć Wolf i może nawet Toney. Generalnie ja widziałbym Jaya na czwartym miejscu.
RH: Myślisz, że w roku 2009 twoim największym konkurentem będzie właśnie Dexter jako obrońca tytułu, czy też najtrudniej będzie pokonać Phila Heatha i Dennisa Wolfa?
VM: Nie lekceważę nikogo. Phil z roku na rok jest coraz lepszy. Wolf tym razem nie wyglądał lepiej, ale mam wrażenie, że coś mu nie wyszło na samym końcu przygotowań. Widziałem jego pokazy gościnne w zeszłym roku i widać było, że zrobił spore postępy. A co do Dextera to prawdą jest, że w kilku ostatnich naszych pojedynkach zawsze górą byłem ja. Jednak teraz on jest Mr. Olympia. Historia pokazuje, że panującemu mistrzowi sędziowie potrafią wybaczyć małe wpadki.
RH: Gdy rozmawialiśmy poprzednio, mówiłeś, że aby pokonać Jaya jednogłośnie potrzebujesz 5–10% więcej masy mięśniowej. Czy teraz, gdy Mr. Olympia wygrał lżejszy zawodnik, ciągle twoim celem jest powiększenie masy?
VM: Do walki z Dexterem dodatkowa masa nie jest mi potrzebna, ale Wolf i Heath są coraz więksi. Denis ważył 122 kg, następnym razem może dojść do 127–128. Zresztą tu nie chodzi o nich. Tu chodzi o to bym w pełni wykorzystał swój potencjał. Wiem, że mogę jeszcze nieco zwiększyć swoją masę przy zachowaniu odpowiednich proporcji i poziomu wyrzeźbienia i wiem, też, że gdy to zrobię, będę jeszcze trudniejszy do pokonania.
RH: Wracasz na Arnold po drugi tytuł. Czy Dexter też będzie startował? Jeśli tak, to czy możliwe jest pokonanie panującego Mr. Olympia na Arnold?
VM: Szczerze wątpię, by Dex startował na Arnold, ale nigdy nic nie wiadomo. Dużą zachętą jest niezła sumka za zwycięstwo. Gdybym z nim wygrał na Arnold, to na Olympii ja byłbym w na zdecydowanie lepszej pozycji, a on w znacznie gorszej.
RH: Pogadajmy o stanie twoich nóg. Kiedy odniosłeś kontuzję i od kiedy znów trenujesz nogi?
VM: Kontuzja miała miejsce 15 stycznia 2008, a nogi zacząłem trenować dopiero w maju. Z początku był to bardzo lekki trening, który powoli stawał się coraz cięższy, w miarę jak moja noga dochodziła do siebie.
RH: Jak wyglądała twoja rehabilitacja? Czy pracowałeś z terapeutą? Czy zalecono ci jakiś specjalny sposób wzmocnienia kolana, coś czego nie robiłeś w przeszłości?
VM: W trzy tygodnie po operacji zacząłem rehabilitację w Star Rehab Center. Pracowałem z Brianem Gurneyem. Bardzo mi pomagał, pomagając próbując ręcznie rozruszać nogę. Ponadto robiliśmy też sporo zabiegów elektrostymulacji mięśni, by powstrzymać i odwrócić zachodzący proces atrofii mięśnia czworogłowego. Z początku chodziłem tam 3–4 razy w tygodniu, obecnie już chodzę tylko raz.
RH: Czy kolano jeszcze cię boli?
VM: Przez większość czasu nie. Jeśli za szybko wejdę po schodach czy zrobię coś w tym guście to na pewno coś poczuję. Po prostu czasami zapominam jak powinienem być ostrożny. Podczas treningu nie czuję bólu, ale trochę boli przez dzień lub dwa po treningu.
RH: To chyba nic wielkiego, wielu ludzi odczuwa bóle kolan po ciężkim treningu nóg. A jak kontuzja wpłynęła na rozmiary twoich nóg?
VM: Chora noga ma o 2 cm mniej w obwodzie. Gdy zaczynałęm rehabilitację różnica ta wynosiła 10 cm.
RH: Nie chceę tu dobijać Jaya, ale on wygrał dwukrotnie OlympięOlyimpię, mając jedna jedną nogę wyraźnie mniejszą od drugiej.
VM: Tak, ale nie sądzę, żeby mi też uszło to na sucho. Muszę doprowadzić do tego, by moje nogi znów były takie same.
RH: Czy teraz przed treningiem nóg robisz dłuższą rozgrzewkę niż kiedyś? Czy rozciągasz nogi przed lub po treningu? Czy stosujesz jakieś sztuczki typu masaż tkanek głębokich czy ultradźwięki?
VM: Zawsze się odpowiednio rozgrzewam i rozciągam. Moim zdaniem 5 minut na rowerku wystarczy, o ile rozgrzewasz się też w pierwszych seriach każdego ćwiczenia, zamiast jak idiota od razu rzucać się na duże ciężary. Cały czas korzystam też z masażu tkanek głębokich, wykonywanego przez wspomnianego Briana Gurneya lub Jona Penę. Nawet mój partner treningowy Jakob potrafi zrobić taki masaż. Z kolei nigdy nie czułem specjalnie wpływu ultradźwięków, więc nie zawracam sobie nimi głowy.
RH: Mógłbyś opowiedzieć o swoim ostatnim treningu czworogłowych?
VM: Jasne. Zacząłem od wyprostów nóg. Robię tylko górne trzy czwarte zakresu ruchu, bo nie wolno mi jeszcze zaczynać tego ćwiczenia od pełnego rozciągnięcia.
RH: Osobiście uważam, że to nikomu nie służy.
VM: Może masz rację. Potem zrobiłem przysiady. Potem zrobiłemNastępnie pewną odmianę wykroków, którą ja nazywam „wykrokami biegacza”. Trzymasz w rękach uchwyt linki wyciągu górnego, tak by mieć opór, jedną stopę masz nieco przed sobą, a drugą z tyłu na niewielkim podwyższeniu. Wychylasz się do przodu jak najdalej możesz, a potem odbijasz z nogi przodującej.
RH: To coś nowego. Czy to twój wynalazek?
VM: Nie, pokazał mi to mój partner, Jakob. Potem zrobiłem jeszcze robiłem wejścia na stopień i wyciskanie nogami. To wszystko.
RH: A jak wyglądają ciężary w porównaniu do tych sprzed kontuzji? Jako przykład weźmy przysiady.
VM: Przysiady teraz robięe różnie: od 125 do 140 kg. Przed kontuzjąa było to zawsze 185 kg.
RH: Gdy weźmiemy pod uwagę pamięć mięśniową i odbudowę wyćwiczonego już przecież mięśnia, jak ma to miejsce w przypadku twojej nogi, to czy uważasz, że aby odzyskać dawny rozmiar, trzeba dojść do dawnej siły mięśnia? Czy można to też osiągnąć w inny sposób?
VM: Jeśli spowolnisz tempo powtórzeń i naprawdę skupisz się na pracy mięśnia, mniejszy ciężar też wykona założoną pracę. Wielu zawodników jest w stanie utrzymać masę mięśniową, trenując z mniejszymi ciężarami niż w przeszłości, więc powinno się to także odnieść do odbudowy mięśnia.
RH: Moja żona podesłała mi bardzo ciekawy artykuł o treningach zawodniczek fitness sylwetkowego. Wspominam o tym, bo autor twierdzi, ze wykroki chodzone to najbardziej destrukcyjne ćwiczenie dla kolan. Ponoć niesamowicie obciążają one kolana. Z jakimi ciężarami wcześniej robiłeś takie wykroki, a jakie stosujesz teraz?
VM: Rzadko robię wykroki chodzone. Od lat stosuje raczej wspięcia na stopień i całkiem dobrze mi to służy. Moim zdaniem jest to bardziej efektywne ćwiczenie.
RH: Wchodzisz na ławkę?
VM: Nie, wyściółka ławki czyni z niej powierzchnię zbyt niestabilną do tego ćwiczenia. Kobiety mogą tak robić ponieważ zwykle stosują niewielkie ciężary lub ćwiczą tylko z masą swego ciała. Ja stosuje stosuję dość ciężkie hantle i wchodzę na wysoki step. Niewielu kulturystów stosuje to ćwiczenie, a moim zdaniem jest tego warteo. Nie mam wątpliwości, że wielu osobom podeszło by bardziej niż wykroki. Na fotkach zrobionych przy okazji naszej poprzedniej rozmowy widać wyraźny postęp, jeśli chodzi o twoje łydki. Czy trenowałeś je mocniej, nie mogąc robić ćwiczyć całych nóg?
VM: Tak, robiłem dużo ćwiczeń na łydki, ponieważ uznałem, że zwiększony dopływ krwi do nich dobrze wpłynie także na moje kolano. A łydki i tak wymagały poprawek. W porównaniu z łydkami Jaya są kiepskie.
RH: W przypadku porównania z Dexterem sprawy mają się już nieco inaczej, ale to tylko dygresja. Wiem, że głównym celem twojego treningu czworogłowych jest ich poszerzenie. Jakimi ćwiczeniami chcesz to osiągnąć?
VM: Od czasu do czasu robię hack–przysiady, ale głównie stosuję wypychanie nogami, trzymając stopy razem. To ćwiczenie najlepiej wpływa na zewnętrzną część moich ud.
RH: Właśnie zacząłeś pierwszą fazę przygotowań do Arnold, opracowaną razem z Chadem Nichollsem. Jakie są jej cele i jakimi środkami dietetyczno-treningowymi zamierzacie je osiągnąć?
VM: Trening zostaje bez zmian, ponieważ zawsze trenuję z wysoką intensywnością. Różnice dotyczą głównie diety. Zwiększyliśmy podaż kalorii i jem teraz naprawdę od groma. Celem jest maksymalne zwiększenie suchej masy mięśniowej. Faza ta ma trwać zaledwie 5 tygodni. Gdybym jadł w ten sposób przez dłuższy czas, spasłbym się jak pączek.
RH: Wiele osób uważa, że na Mr. Olympia w 2007 roku otarłeś się o ideał. Czy jesteś przekonany, że na następny start na tych zawodach przygotujesz jeszcze lepszą formę? I czy, patrząc realistycznie, ktoś będzie w stanie cię pokonać?
VM: Nie zamierzam tu gadać pierdół o tym jaki to jestem niepokonany i w ogóle najlepszy. Wracam po kontuzji i ciągle mam lekkie problemy z kolanem. Osiągnięcie szczytowej formy będzie prawdziwym wyzwaniem. Ale kilka lat temu zerwałem mięsień klatki piersiowej i wróciłem po tej kontuzji mocniejszy niż przedtem, więc wiem, że jestem w stanie to osiągnąć. Na Arnold okaże się, ile udało mi się osiągnąć.
RH: Ostatnie pytanie. Chciałbym wiedzieć, czy widziałeś film „Bigger, Stronger, Faster.” Jłesśli tak, to czy sprawiło ci przykrość wykorzystanie twojej osoby do pokazania jak zmienili się dzisiejsi zawodowcy w kwestii masy i rozmiarów w porównaniu do czasów Arnolda? W filmie wspomniano, żze twoje dawne problemy z prawem dotyczyły sterydów. A co najgorsze, mój były współpracownik skrócił cię o 5 cm, do zaledwie 167 cm wzrostu!
VM: Nie widziałem tego filmu i odmawiam promowania go w jakikolwiek sposób. Uważam, że źle zrobiono wykorzystując mój wizerunek bez nawet zaspytania mnie o zgodę i pokazując mnie w złym świetle. I raz na zawsze: mam 172 cm wzrostu.
RH: Jak każdy z czołowych zawodników masz wiernych fanów i równie wiernych krytyków. Jak odbierasz obie te grupy?
VM: Doceniam obie. Na krytyków patrzę jak na robaki lub karaluchy. Instynktownie uważasz, że świat bez nich byłby lepszy, nie? Jednak każde stworzenie czemuś służy i utrzymuje system w równowadze. Osobiście uwielbiam, gdy moi krytycy wątpią we mnie i mówią, że już po mnie. Daje mi to motywację by pokazać im jak bardzo są w błędzie. Ponadto gadając cały czas o tobie generują rozgłos. Ktoś kiedyś powiedział, że powinieneś się zacząć martwić dopiero wtedy, gdy nikt już o tobie nie mówi. Krytycy są częścią tej branży, a przynajmniej mi jest łatwiej gdy tak sobie o nich myślę.
RH: Pracujesz znów z Chadem Nichollsem. Co w jego stylu przygotowań tak ci odpowiada?
VM: To podstawy, żadnych wariactw. Nie mam nic przeciwko innym żywieniowcom i ich charakterystycznym dietom, ale Chad ma bardziej wyważone podejście i nie ma mowy o żadnych ekstremach. Nie zmusza do 3 godzin aerobów, co moim zdaniem jest dobre dla dziewczyn. Moim zdaniem, przy takiej ilości aerobów każdy mężczyzna zacznie tracić mięśnie. Jeśli musisz robić tyle aerobów to znaczy, że zbyt się roztyłeś poza sezonem. Chad ustawia treningi w sposób stopniowy, więc nawet pod koniec przygotowań nadajesz się do życia. Nie mówię, że ostatnie tygodnie są łatwe, ale przynajmniej nie masz uczucia, że umierasz ani nic takiego. Ponadto bardzo lubię u Chada to, że nie mam uczucia jakbym był pacynką z jego ręką w dupie.
RH: Słucham?
VM: Nie dzwoni do mnie co 20 minut, by się upewnić, że wszystko zjadłem, czy zrobiłem aeroby. Ufa mi, że zrobię co trzeba. Trenowałem już z ludźmi, którzy dzwonili do mnie dniami i nocami, co bardzo mnie wkurzało.
RH: Jak bardzo pragniesz wygrać w porównaniu z poprzednimi zawodami? Czy miało to już wpływ na to jak trenujesz i jak ściśle trzymasz się diety?
VM: Zawsze trenuję ciężko i trzymam dietę, ale muszę przyznać, że tym razem pragnę zwycięstwa bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Odkąd zostałem zawodowcem nigdy nie opuściłem całego sezonu. Byłem rozpędzony, niemal wygrałem Olympię, a tu nagle ta kontuzja. Czuję potrzebę nadrobienia tego czasu. Arnold Classic to kluczowe zawody. Chcę zrobić to, co Dexter w zeszłym roku: wygrać Arnold, a potem zostać Mr. Olympia. A wiem, że nikt mi tego nie da na srebrnej tacy. Będę musiał wyglądać o wiele lepiej niż pozostali zawodnicy by przekonać sędziów, że moja wygrana na obu zawodach to jedyna opcja.
RH: Nie żebyś kiedykolwiek trenował bezmyślnie, ale czy wiedząc z własnego doświadczenia jakie konsekwencje może mieć kontuzja, trenujesz teraz inaczej niż kilka lat temu?
VM: Zawsze ćwiczyłem ostrożnie. Z moim kolanem to długa historia. Uszkodziłem je, gdy trenowałem football w szkole średniej i od tamtego czasu miałem naderwane ścięgno rzepkowe. Co jakiś czas to kolano mnie pobolewało. Czasem puchło i wdawał się taki stan zapalny, że nie mogłem trenować nóg. Przed New York Pro 2005 nie byłem w stanie trenować nóg, przed Olympią 2005 mogłem je trenować tylko przez pięć tygodni, a przed Olympią 2006 mogłem trenować nogi zaledwie przez 7 tygodni. Gdybym nie był ostrożny i nie stosował idealnej techniki, moje ścięgno poszłoby już dawno temu. To była kwestia czasu i w końcu stało się. Teraz, po operacji po raz pierwszy od lat nie muszę się martwić, kiedy znowu coś się stanie… Nic mnie teraz nie zatrzyma!