Stosuj dietę, która na ciebie działa
Pytanie: Cześć, Evan. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku. Chciałem zapytać co myślisz o tej całej teorii liczenia makroskładników, ponieważ ja nie potrafię jej rozgryźć. W życiu nie słyszałem, żeby jakiś zawodowiec stosował tę metodę. Na pewno nie robili tego zawodnicy w latach 90. ubiegłego wieku, ani ci, którzy startowali jeszcze wcześniej, a przecież już Arnold i jemu współcześni wyglądali znakomicie! Tę teorię promują od kilku lat zawodnicy naturalni, którzy faktycznie potrafią zrobić niezłą formę. Co ty o tym myślisz?
Odpowiedź: Myślę, że zaczynając treningi i dietę, wielu zawodników mierzy i waży czystko co je, liczy kalorie i makroskładniki, aż po pewnym czasie są już w stanie „na oko” określić właściwe dla swego organizmu porcje jedzenia. Ja ciągle ważę to co jem i wiem, że inni zawodnicy, na przykład Jay i Phil, też to robią. Większość z nas ma podstawową dietę opracowaną dla siebie i zależnie od potrzeb wprowadza do niej zmiany, zwykle dotyczą one ilości spożywanych węglowodanów, zależnie od tego czy robi się masę, czy redukuje wagę do zawodów.
Nie myślę o tym w kategoriach makroskładników. Trend, o którym piszesz, to IIFYM (If It Fits Your Macros – jeśli to pasuje do twojej rozpiski makroskładników). Dla wielu ludzi to kusząca koncepcja, ponieważ określa ilość węglowodanów, jaką mają zjeść w ciągu dnia i nie ma tu znaczenia, czy pochodzą one z tradycyjnych kulturystycznych źródeł, jak ryż czy bataty, czy też ze słodyczy. Czy moim zdaniem jest to dobra podstawa do planowania diety?