Refleksje z sezonu jesiennego
Jesteśmy już po jesiennym sezonie sportów sylwetkowych. Teraz do końca roku część zawodników odpoczywa, liżąc rany i lecząc kontuzje, a inni po prostu odprężają się, ciesząc się smakiem zakazanego jedzenia, na które nie mogli sobie pozwolić przez kilkanaście tygodni przygotowań. A od stycznia znowu ogień! Ale może wróćmy jeszcze na chwilę do Pucharu Polski.
Każdy, kto w tym roku miał możliwość być w Zabrzu, przeżył sporo emocji. Od dawna nie widzieliśmy w Polsce tak dobrych zawodów. Oczywiście mam na myśli poziom sportowy. Pamiętacie, jak ostatnio po mistrzostwach Polski pisałem, że na polskiej scenie kulturystycznej startuje coraz mniej dobrych zawodników? Tym razem absolutnie nie mogę tak powiedzieć. W tym roku scena uginała się pod ogromną liczbą świetnie przygotowanych kulturystów. Fajnie, że znów można było zobaczyć takich asów naszej kulturystyki, jak Marek Olejniczak i Tomek Bobrowski, zawodników których dawno już nie widzieliśmy na scenie. Kulturystyka klasyczna również obfitowała w występy znakomitych uczestników, którzy zaprezentowali świetną formę. Oczywiście wraz z Pucharem Polski odbyły się mistrzostwa Polski juniorów i weteranów, ale pozwólcie, że najpierw zatrzymam się przy seniorach.
Na scenie Pucharu Polski w kategorii seniorów tym razem stanęło 13 zawodników. Wszyscy prezentowali się dobrze, a kilku z nich wręcz rewelacyjnie. I ci ostatni zapewnili wszystkim fanom bodybuildingu największe emocje. Na scenie mieliśmy dwa naprawdę fascynujące pojedynki – Andrzeja Kołodziejczyka i Marka Olejniczaka oraz Tomka Lecha i Tomka Bobrowskiego. Andrzej w tym sezonie zaprezentował najlepszą formę, w jakiej kiedykolwiek go widziałem, więc rywalizacja z Markiem, niewątpliwie również prezentującym życiową formę, dostarczyła widzom wielkich emocji.
Kołodziej i Olej zaprezentowali świetną masę i bardzo dobre przygotowanie jakościowe, obaj wyglądali doskonale i do końca nikt nie był pewien, który z nich wygra. Według mnie, tamtego dnia każdy z nich mógł wygrać i nie byłby to żaden kontrowersyjny wynik, jak się często zdarza. Na marginesie, sędziowanie na tych zawodach również zasługuje na uznanie, było najtrafniejsze, jakie kiedykolwiek widziałem. Żadnych kontrowersyjnych wyników, brawo! Koniec końców zwycięsko z tej potyczki wyszedł Kołodziej.
Kolejna walka rozegrała się o trzecie miejsce. Papaj i Brus także stoczyli zażarty pojedynek, bo i oni wypracowali porównywalną formę. Jednak, mimo że prezentowali się bardzo dobrze na tle pozostałych zawodników, to jednak nie pokazali maksimum swoich możliwości. Brusa widziałem w czasie wakacji. Wyglądał wtedy jak tur, nawalony mięsem na maksa, z niewielką ilością tkanki tłuszczowej. Chyba w trakcie przygotowań coś przedobrzył i stracił sporo mięśni. Pamiętajmy jednak, że na swoich ostatnich MP wygrał nie tylko swoją wagę, ale i open, zostawiając wśród pokonanych między innymi takiego kolosa jak Olej. Jest to więc bardzo groźny zawodnik, któremu tym razem, niestety, coś poszło nie tak. Jestem pewny, że Brusiak wyciągnie z tego startu lekcję i w następnym sezonie pozamiata.
Tomek Lech tym razem również nie zaprezentował swych maksymalnych możliwości. Gdy dwa lata temu wygrywał open mistrzostw Polski, wyglądał rewelacyjnie. Tym razem pokazał dobrą formę, ale nie była to forma szczytowa. Jednakże należy mieć na uwadze, że Tomek debiutował na kulturystycznej scenie dopiero dwa lata temu, dlatego ma prawo popełniać błędy. Jeśli będzie w szczytowej formie, może zagrozić najlepszym na świecie.
Kolejne finałowe miejsca zajęli nasi świetni weterani – Tomek Błaziak i Kuba Potocki. Pamiętam, jak startowałem z nimi w początkowych latach dwudziestego pierwszego wieku. Od tego czasu minęło parę lat, a oni wciąż prezentują się doskonale i nie dają szans młodzieży!
Więcej w grudniowym wydaniu Muscular Development