Witamy w kolejnym miesiącu. Mamy nadzieję, że ćwiczycie ostro, zdrowo i utrzymujecie swoje noworoczne postanowienia. Pakujcie bez żadnych kontuzji!
Zacznijmy od krótkiego podsumowania IRON MAN PRO. Silvio Samuel zdecydowanie zasłużył na zwycięstwo. Moe El Moussawi w naszej opinii powinien być trzeci, a nie drugi. Moe był „lekko" zawiedziony że nie wygrał (o tym później). Ronny Rockel na trzecim miejscu był w życiowej formie i powinien stanąć na drugim miejscu podium. Czwarty Hidetada Yamagishi – miejsce raczej trafne. Piąty był Ahmad Haidar, wyglądał niesamowicie, myślę, że nie było by problemu, gdyby był wyżej o jedną lub dwie pozycje. Warto wspomnieć o Mo Bannout. Niestety nie wszedł do pierwszej szóstki, ale jest to facet, o którym jeszcze usłyszycie. Kuzyn Samira Bannout (Mr. Olympia 1983) był najbardziej „pociętym” zawodnikiem mimo tego, że był to jego debiut na scenie zawodowej. Flex Wheeler powiedział, że spokojnie jest on w dziesiątce najlepiej „pociętych” zawodników w historii IFBB. Nawet Loonnie Teper, który prowadził zawody w pewnym momencie zażartował do Samira, że gdyby Samir był przygotowany jak jego kuzyn, to wygrałby Olympię więcej niż raz. Wracając do Moe El Moussawi, wyobraźcie sobie, że zaraz po zawodach wchodzę do ubikacji, a tu nagle drzwi od kabiny otwierają się z taka siłą, że prawie wyleciały z futryny. Zaraz po tym wylatuje Moe kopiąc i krzycząc, że powinien wygrać, poleciało kilka „fucków” i zaczął krzyczeć, że już nigdy nie wystartuje. Po paru minutach uspokoił się, ale uwierzcie mi głupio to wyglądało. Co gorsze, wszyscy którzy byli za sceną to widzieli. Rozumiem, że ktoś może podchodzić do startów emocjonalnie, ale profesjonalista nie powinien się tak zachowywać.
Kręciliśmy „na trasie” z Victorem Martinezem. Pokazywał nam swoje codzienne życie: gdzie mieszka, jak ćwiczy, gdzie je itd. Wierzcie mi, na pięć tygodni przed Arnold Classic wygląda niesamowicie! Jako ciekawostkę muszę wam powiedzieć, że już w kwietniu Victor otwiera swoją nową restauracje ze zdrowym jedzeniem typowym dla kulturystów. Będzie to restauracja w stylu „FIREHOUSE”, którą mieliście okazję zobaczyć na MD NEWS. Na pewno tam zawitamy z kamerą. Victor to naprawdę spoko gość i mówił, że bardzo chce przyjechać do Polski.
Już po raz drugi razem z Magdą pokazaliśmy się gościnnie na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Jest to impreza, którą popieramy, bawimy się dobrze, ludzie robią sobie z nami zdjęcia i odpowiadamy na różne pytania. Podpisujemy zdjęcia, z których cały dochód idzie na Orkiestrę. Jest to zupełnie inny pokaz gościnny niż na zawodach kulturystycznych. Na zawodach wszyscy kibice wiedzą, o co chodzi i „czują bluesa”. Tutaj zdarzają się różne opinie. Choć atmosfera jest fajna i większość ludzi jest miło zaskoczonych, zawsze znajdzie się jakiś debil, niemający pojęcia o kulturystyce, a dodatkowo „najmądrzejszy” .W tym roku najlepsza była babka, która nam mówiła, że mamy jej głupot nie wciskać i udawać, że to moje mięśnie. „Przecież doskonale widać że są doklejone!”– komentowała.. Naprawdę, nie żartuję! Zawsze znajdzie się kobieta (z reguły jest to najgrubsza i najbrzydsza osoba w otoczeniu), która twierdzi, że ciężary nie są dla kobiet i nigdy by nie chciała wyglądać tak jak Magda. Następnie ta sama pani uderza swojego męża w głowę, krzycząc, że ma się przestać gapić na Magdę. Normalnie jaja! Ogólnie staramy się przybliżyć nasz sport przeciętnej osobie, która niestety nie zawsze ma o nim dobre zdanie. Muszę stwierdzić, że po tego typu imprezach, po rozmowie z nami wiele osób zmienia zdanie. Tyle w tym miesiącu. Pakujcie ostro.