Witam wszystkich czytelników Muscular Development
Od tego miesiąca w waszym i moim ulubionym magazynie poświęconym kulturystyce ukazywać się będzie moja rubryka, w której będę opisywał różne sytuacje, które miałem okazję przeżyć. Spróbuję także skomentować bieżące i starsze wydarzenia z naszego kulturystycznego podwórka i nie tylko, a także będę odpisywał na wasze pytania dotyczące wszystkiego, o co macie ochotę zapytać, treningu, suplementacji, odżywiania, czasu poświęconego na regenerację, ale nie tylko. Jeśli macie ochotę, to pytajcie także o wszelkie sprawy niezwiązane z treningami siłowym, o moje sprawy prywatne, zawodowe (jak pewnie część z was wie, oprócz zajmowania się kulturystyką, od wielu lat stoję na bramkach w łódzkich dyskotekach i wiele w życiu widziałem), i o wszystko co wam przyjdzie do głowy.
Oczywiście nie twierdzę, że na każdy list czy e-mail odpowiem w ogóle, w końcu każdy ma swoje tajemnice i nie będę wylewał na papier wszystkiego, co myślę i co mnie boli (nawet nie wiem czy chcielibyście to wszystko przeczytać), ale postaram się zaspokoić wasz głód wiedzy na temat mojej osoby i na temat moich poglądów na świat i kulturystykę (bo przecież to jest nierozerwalnie ze sobą związane).
Na początku pragnę podziękować Maciejowi Zarębskiemu za zaproszenie mnie do współpracy z MD. Cieszę się, bo widzę że w polskim wydaniu Muscular Development zebrała się fajna paczka chłopaków i myślę, że wspólnymi siłami doprowadzimy do tego, że to pismo będzie stało na jeszcze wyższym poziomie merytorycznym. Muszę powiedzieć, że mimo iż ukazało się dopiero kilka numerów tego pisma w Polsce, to wydawcy od razu sporo namieszali na naszym rynku prasy kulturystycznej, bo gdzie bym nie był to wszędzie słyszę o jakichś nowinkach, informacjach czy ciekawostkach wyczytanych właśnie tutaj.
Oznacza to jedno – mimo iż pismo w naszym kraju jest od niedawna, już zdobyło sobie liczne grono czytelników i fanów.
Dlatego, jak napisałem wcześniej, cieszę się, że będę miał możliwość współpracować z zespołem redakcyjnym i w ogóle z ekipą Muscular Development, z którą w większości znam się od lat, spotykam na zawodach, a z niektórymi rywalizuję na scenie.
Cieszy mnie to tym bardziej w sytuacji, jaka powoli tworzy się na naszym rynku kulturystycznym, który obejmuje nie tylko zawodników, działaczy i ćwiczących amatorsko, ale także osoby prowadzące kulturystyczne biznesy, czyli właścicieli czasopism branżowych, firm odżywkowych czy sklepów z suplementami i akcesoriami do treningu.
Kiedyś, kilkanaście lat temu, gdy zaczynałem startować w zawodach, środowisko było bardzo hermetyczne, małe, należały do niego praktycznie tylko osoby ćwiczące z lepszymi lub gorszymi rezultatami. Spośród nich wywodzili się działacze, sędziowie, kibice na zawodach czy inni fani kulturystyki.
Mimo iż zawsze były jakieś konflikty czy nieporozumienia, jak to bywa w każdej grupie ludzi, to generalnie można powiedzieć, że wszyscy byli jedną wielką rodziną mającą wspólną pasję.
Zaczęło się to zmieniać od kiedy do naszej branży wszedł tzw. biznes. Jest to oczywiście naturalna kolej rzeczy, po 1989 roku skomercjalizował się cały kraj, więc dlaczego miałoby to ominąć nas? Zresztą nie o to chodzi, rozwój biznesu „około kulturystycznego” zrobił dla dyscypliny wiele dobrego, w końcu kiedyś były 2–3 siłownie na całą Łódź, do sprzętu stało się czasami w kolejce, jedliśmy ciągle biały ser i zapijaliśmy mlekiem, a o odżywkach tylko słyszeliśmy. Później wszystko się zmieniło. Pewnie dalej są jakieś ciemniejsze plamy, jeśli chodzi o miejsca do treningu, choć na przykładzie mojego miasta, w którym społeczeństwo przecież nie jest jakieś najzamożniejsze, mogę powiedzieć, że mamy nadmiar tego bogactwa i są okresy, że sale świecą pustkami, co niekoniecznie wiąże się z małą liczbą ćwiczących, ale bardziej z dużą ilością większych lub mniejszych, gorzej lub lepiej wyposażonych siłowni. Ale już z żarciem i z odżywkami mamy pełną Kanadę. Oczywiście trzeba mieć na to kasę, ale wszystkiego jest pełno i jeśli się dobrze pokombinuje, to naprawdę za niewielkie pieniądze można dobrze skomponować dietę. Odżywek też jest multum, do wyboru do koloru, liczba firm obecnych na naszym rynku pewnie zbliża się do setki, każda z nich ma w ofercie przynajmniej kilkadziesiąt produktów, więc łącznie wychodzi naprawdę zawrotna liczba tego, co oferują nam sklepy kulturystyczne. I tu doszedłem do sedna tego, o czym chciałem napisać.
Cały rozwój branży, ta mnogość wszelkiego rodzaju artykułów oferowanych pakerom i nie tylko, powoduje naturalne zjawisko zwane konkurencją. Zjawisko jak najbardziej pożyteczne dla klientów, ale powodujące różne, czasami niezrozumiałe reakcje i zachowania ludzi, którzy w tym wszystkim siedzą.
Konkurencja ma to do siebie, że dzieli się na tak zwaną zdrową i niezdrową. Zdrowa jest oczywiście wtedy, gdy firmy rywalizują ze sobą o ceny, jakość oferowanych towarów czy usług, sposób przeprowadzania transakcji czy wiedzę, którą mogą się podzielić z klientem. Źle dzieje się wtedy, gdy ktoś widzi, że nie ma za dużo atutów, a jednak chciałby zarabiać i ucieka się do mało eleganckich metod, czasami zgodnych z prawem, ale nieetycznych, czasami ocierających się o granicę prawa, a czasami wręcz tę granicę przekraczających.
Wprawdzie nie ma na szczęście jeszcze w naszej branży krwawych porachunków z odżywkami i siłownią w tle i miejmy nadzieję, że nigdy do nich nie dojdzie, ale jakieś drobne siniaki, wybite szyby czy jakiś spalony sklep już się zdarzały. Mamy już także pierwsze procesy sądowe w branży, zanosi się na następne, niestety nie każdy zrozumiał, że mamy otwarte granice, jesteśmy w Unii Europejskiej, czasy pięciu firm na rynku już się skończyły i trzeba dostosować się do nowej rzeczywistości i naturalnej konkurencji. Ale do czego zmierzam, bo zacząłem pisać o tym, że cieszę się z tego, że znalazłem się w tym doborowym towarzystwie, a później rozpisałem się tak na poboczne tematy, że niektórzy pewnie stracili wątek.
Otóż cieszę się, że mimo iż w branży kulturystycznej mamy taką sytuację i taką konkurencję jaką mamy i że niektórzy stosują chwyty poniżej pasa, to właśnie Muscular Development i moja obecność w tym piśmie są, być może, zwiastunem pozytywnych zmian. Zwiastunem tego, że można coś tworzyć ponad podziałami i że lepiej współpracować niż wzajemnie się wyniszczać.
Bo jak mówi stare przysłowie „na wojnie ofiary są zawsze po obu stronach” i często nawet zwycięstwo okupione jest stratami, które znacznie przewyższają zyski.
Muszę powiedzieć, że Maciej Zarębski jest osobą, która gra czysto na rynku. On próbuje ściągnąć tu jak najwięcej i jak najbardziej różnorodnych zawodników, reklamodawców i partnerów i udostępnia im swoje łamy, nie bacząc na to czy z biznesowego punktu widzenia mu się to opłaci czy nie.
Stąd zaproszenie do współpracy mnie, jak wiecie związanego od lat z firmą VITALMAX, stąd autorska rubryka Rafała Borysiuka, twarzy KAIZENA, stąd na internetowej stronie MD mnóstwo wywiadów i filmów opisujących sylwetki czy treningi spoza „stajni” firmy.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że mam nadzieję, że to pismo będzie w Polsce pierwszym, na pewno nie całkowicie bezstronnym i niezależnym, bo aż takim naiwniakiem nie jestem, które będzie pokazywać najlepszych polskich kulturystów bez względu na to, z jaką firmą się kojarzą i że będzie to początkiem powrotu do tego, co kiedyś było. Do tego, aby polskie środowisko kulturystyczne było jak dawniej skonsolidowane, żeby na zawodach nie patrzono na siebie wilkiem i żebyśmy znowu byli jedną wielką rodziną. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że całkowicie różowo to już nigdy nie będzie, ale może dzięki naszej wspólnej działalności, na początku na łamach MD coś się wreszcie poprawi.
I tego sobie i wam wszystkim życzę na początku mojej współpracy z Muscular Development. Ponieważ jest to pierwsza edycja mojej rubryki, to jeszcze nie ma pytań od czytelników, a co za tym idzie nie ma też odpowiedzi, ale mam nadzieję, że zasypiecie mnie tematami i za miesiąc zamiast moich, nie zawsze optymistycznych refleksji, będziecie mogli poczytać coś konkretnego o kulturystyce.