Witam was w kolejnym odcinku mojej rubryki. Jak wiecie ten rok przeznaczyłem całkowicie na odpoczynek i regenerację. Ostatni sezon dał mi mocno w kość, praktycznie przez cały 2012 rok trenowałem pełną parą i trzymałem dietę, dlatego nadszedł czas, by dać odpocząć organizmowi, zanim on sam mi o tym przypomni. Przy okazji podleczyłem jakieś stare kontuzje i drobne urazy, których przez lata treningów trochę się nazbierało i całkiem fajnie mi się teraz żyje. Oczywiście cały czas trenuję, staram się dobrze odżywiać, nie ma szans, żebym się zapuścił. Ale jednocześnie nie trzymam diety rygorystycznie, jem to na co mam ochotę, mam luz psychiczny polegający na tym, że nic nie muszę i jest OK. Ale wiem dobrze, że za długo tak nie wytrzymam. Ciągnie wilka do lasu i z jednej strony tak jak jest, jest fajnie, ale z drugiej strony, człowiek już powoli tęskni za sceną, bronzerem, rywalizacją, a nawet za dietą. O tym jednak będę myślał jesienią – tak, żeby wiosną 2014 roku znów stanąć na scenie.