W 2007 roku, pracując w sklepie z odżywkami, poznałem Marka Olejniczaka i wykonałem z nim mój pierwszy trening kulturystyczny. To on uświadomił mi, że ten sport to nie machanie sztangą za wszelką cenę, ale praca nad mięśniami, które akurat chcemy wyćwiczyć. Starałem się trenować według zaleceń Oleya i 24 listopada podjąłem decyzję o wystartowaniu w zawodach. Wtedy nie miałem pojęcia o diecie przedstartowej i o tym, jak bardzo można „zmęczyć” swój organizm. Najpierw zacząłem budowanie masy i po 3 miesiącach (bo tylko tyle miałem czasu) waga wskazywała 111 kg. W międzyczasie poznałem również Radka Słodkiewicza, do którego wydzwaniałem czasami z bardzo „dziwnymi” pytaniami. Ponieważ Oley przygotowywał się do Mistrzostw Polski i Mistrzostw Europy, stwierdziłem, że nie będę mu zawracał głowy. W ostatniej fazie przygotowań konsultowałem się więc głównie z Radkiem. Praca zawodowa w Klubie Rugby Lechia Gdańsk – gdzie byłem kierownikiem – nie pozwalała mi na regularne wyjazdy do Poznania i dlatego moją formę Radek oceniał na podstawie zdjęć, które nie oddają tego, jak wygląda się w rzeczywistości. Miałem fobię, że jestem tłusty i kręciłem masakryczną ilość aerobów. Głodziłem się strasznie i gdy na 7 dni przed startem w Rypinie pojechałem do Poznania, Radek załamał ręce. Tak mocno skatabolizowałem mięśnie, że nie było już ratunku. Nawet ogromne ilości węglowodanów podczas ładowania nie pomogły. Wystartowałem w zawodach z wagą 95 kg przy wzroście 182 cm i zająłem 12. miejsce na 19 startujących, co i tak uważam za dobry wynik.
Kolejny rok przygotowań wyglądał już zupełnie inaczej. Dzięki temu, że startowałem z klubu EFEKT TORUŃ, moim trenerem został Leszek Michalski. To on umożliwił mi uczestniczenie w zgrupowaniu kadry w Cetniewie i Zakopanem. Zajął się moim przygotowaniem do MP, dalej jednak pomagał mi Radek. Jeździłem na zmianę do Torunia, na konsultacje z moim trenerem, oraz do Poznania, żeby podpytać się Radka. Zacząłem dostosowywać się do reżimów treningowych opisanych w książce pt.: „Metody treningowe”, której autorem jest Leszek Michalski. Zmieniła się moja dieta, do której dołożyłem spore ilości tłuszczu, a obciąłem węglowodany. Trening aerobowy robiłem po każdym treningu siłowym, nawet w okresie budowania masy, aby nadmiernie się nie otłuszczać. Kombinowałem ze składem posiłków, żeby jeść dietetycznie, ale smacznie, aż do samych zawodów.