Piszę te słowa w ostatnich dniach roku 2009, co daje mi dobrą perspektywę do podsumowania go. Patrząc za siebie, nie mogę powstrzymać się od takiej refleksji. Starasz się najlepiej jak możesz, by wszystko zaplanować i zrealizować, stawiasz sobie konkretne cele, ale coś się wydarza i z twoich planów niewiele wychodzi. Dobrze, że czasem zdarzają się także rzeczy nieoczekiwane, które przynoszą ci coś dobrego. Innymi słowy: jakoś to idzie, przynajmniej tak długo, jak masz wiarę i oczy otwarte na nowe możliwości. Oto najlepsze (i kilka tych gorszych) momenty mojego roku 2009.
Kwiecień
Gerarda Dente'a znam od czasów, gdy był kulturystycznym mistrzem juniorów, a potem doskonałym zawodnikiem wagi ciężkiej (startowałby w superciężkiej, ale wtedy takiej kategorii jeszcze nie było). Przez lata obserwowałem, jak budował kolejne firmy: MHP, MuscleMeds i XeroLimits. W ostatnich latach nakręciłem kilka reklamówek dla XL, ale w kwietniu Gerard w końcu zaproponował mi stały kontrakt. Nie mógłbym być szczęśliwszy z tego powodu, gdyż stosuję te produkty i wierzę w nie, a Gerard Dante to facet, którego znam i któremu ufam przez więcej niż połowę mojego życia.
Czerwiec
Nakręciłem z Robbie'm Durandem kilka filmów z serii „In the Trenches” dla MD, które stały się całkiem popularne. Na ich potrzeby trenowałem naprawdę ciężko i przerzucałem olbrzymie ciężary, ponieważ wiedziałem, że rozpali to ludzi na stronie MD. Steve Blechman był pod wielkim wrażeniem tych filmów i odbioru, z jakim się spotkały (olbrzymia liczba oglądających w Internecie), więc zaczęliśmy rozmowy na temat mojego wejścia na łamy MD. Podobało mu się też to, że jestem po czterdziestce, mam dobrze prosperującą firmę i małe dzieci. Oznacza to bowiem, że mam więcej wspólnego z przeciętnym czytelnikiem MD niż większość zawodowców. W czerwcu podpisałem więc kontrakt i stałem się częścią teamu „Muscular Development”, magazynu, który czytałem, gdy byłem jeszcze dzieckiem (Steve prowadził wtedy Twinlab). Dołączenie do zespołu MD, w którego skład wchodzą takie znakomitości jak Dorian, Victor, Kai, Branch, Evan, Flex, Shawn, Lee Priest, Charless Glass i wielu, wielu innych to dla mnie niesamowita sprawa. Jestem tu z wami dzięki Steve'owi i miłości, którą okazaliście mi wy wszyscy!
Lipiec
To było to! Cały rok trenowałem i trzymałem dietę w oczekiwaniu na NPC Masters Nationals, gdzie pragnąłem zdobyć kartę zawodowca. Przy wzroście 165 cm i wadze 102 kg (trafiłem niemal idealnie w limit wagi ciężkiej) byłem pewny swego! Niestety, gdy obciąłem wodę, moje mięśnie się spłaszczyły. Wygrałem wprawdzie swoją kategorię (w sumie startowało 19 kulturystów), ale dwie karty dla zawodników po czterdziestce zgarnęli: super docięty Lawrence Hunt w kategorii półciężkiej oraz zwycięzca kategorii superciężkiej i open Stan „Nosorożec” Efferding. Byłem zawiedziony, ale z drugiej strony wiedziałem, jak niewiele mi brakuje do sukcesu. Byłem pewien, że jeśli dopnę wszystko na ostatni guzik, to mam wielką szansę na zwycięstwo w IFBB North American, które miały odbyć się sześć tygodni później. Co prawda w tym samym czasie miał się odbyć doroczny zjazd mojej rodziny w naszym domku nad jeziorem w Vermont, przez co trudno mi było trzymać dietę i robić aeroby, ale przecież nie mogłem się wycofać!
Sierpień
Na tydzień przed zawodami poleciałem na koszt MD do Arlington w Teksasie, by nakręcić film i zrobić sesję zdjęciową z samym Branchem Warrenem. To było spełnienie moich marzeń. Branch to obecnie największy hardcorowiec i przerzucanie z nim żelastwa to zaszczyt. W poprzednim numerze MD mogliście zobaczyć efekty tego spotkania. Potem miałem jeszcze niewielkie problemy w Vermont, gdzie nadwerężyłem sobie golenie, starając się robić aeroby na stromych wzgórzach wokół Lake Champlain. Jednak i tak miałem mało tłuszczu, więc nie był to wielki problem. Niestety, North American nie poszły mi tak, jak oczekiwałem. Obawiając się zalania, długo trzymałem węgle na niskim poziomie, nie trafiłem z ładowaniem i straciłem pełność mięśni. Sędziowie ocenili, że zasłużyłem zaledwie na 17. miejsce w kategorii ciężkiej niezależnie od wieku (wygrał tę kategorię, podobnie jak całe zawody i kartę pro, Shawn „Flexatron” Rhoden). W kategorii ciężkiej powyżej 40. roku życia wygrał Mark Antonek, który wrócił do domu z kartą pro – ja byłem dopiero 7. Nie miałem więc powodów do zadowolenia i dlatego przez kilka dni pocieszałem się, jedząc lody i placki. Ogólnie powrót do normalnego życia po długotrwałej diecie ucieszył mnie.
Wrzesień
Byłem już kilka razy wcześniej na Olympii, ale tym razem po raz pierwszy pojechałem tam „zawodowo”, jako sportowiec reprezentujący zarówno Xero Limits, jak i MD. Pracowałem na stoisku XL i byłem bardzo zaskoczony tym, jak wiele osób przyszło zrobić sobie ze mną zdjęcie i wziąć mój autograf. Czyżbym ja, facet, dla którego kulturystyka była po prostu hobby, stał się nagle znaczącą osobistością w środowisku? Pojechałem też na Olympię, która okazała się najlepszą imprezą tego cyklu od czasów Arnolda. Straciłem głos, kibicując Victorowi, Kaiowi, Branchowi i Jayowi oraz starając się dogadać z tymi wszystkimi ludźmi, którzy przybyli oglądać to hałaśliwe stoisko. Ale była jazda!