Vadim Beliaev zmarł 20 stycznia w szpitalu w Warszawie, gdzie trafił z zapaleniem płuc. Pamięci tego niesamowitego znawcy tematu treningu, dopingu i suplementacji dedykujemy w tym miesiącu rubrykę „Wszystkie chwyty dozwolone”.
16.01.2010
„Panowie jestem bardzo chory (prawdopodobnie zapalenie płuc), więc nie będzie mnie na forum w ogóle przez jakiś czas. Dzisiaj jadę do szpitala wyjaśnić czy faktycznie tak jest. Nie mogę w ogóle nabrać powietrza, cały czas się duszę.
Szkoda, że nie udało się nagrać tego treningu z Mateuszem, bo teraz nie wiem kiedy będę mógł wrócić do normalnej formy.”
17.01.2010
„Wczoraj robiłem badania, na razie wygląda to po prostu na kiepskie zapalenie oskrzeli. Więc przynajmniej można to leczyć w domu. Dostałem kilka antybiotyków, będę brał przez jakieś 14 dni.”
Ernest Durlej
Nikt w najgorszych snach nie przypuszczał, że te słowa Vadima wypowiedziane w naszym dziale moderatorskim na forum Animalpak.pl będą jego ostatnimi. Trzy dni później dobiegła do nas straszna wiadomość o nagłej śmierci naszego kolegi. Pomijając oczywisty ból najbliższych, był to szok dla wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli z nim styczność, czy to na żywo czy też wirtualnie.
Niesamowite, jak wiele dobrych słów o nim padło od ludzi, którzy nawet nie mieli przyjemności z nim obcować, a znali go tylko z opowieści i wypowiedzi na forum. Dla nich dał się poznać jako kopalnia wiedzy, człowiek dla którego nie ma pytań bez odpowiedzi, co najwyżej są tylko takie, które wymagają większego zastanowienia.
Podziwiałem Vadima za wiedzę, doświadczenie, inteligencję, ale przede wszystkim za to jakim był człowiekiem. Wielokrotnie zastanawiałem się, skąd w nim tyle cierpliwości w kontaktach z ludźmi. Szczerze zazdrościłem mu tej cechy. Był człowiekiem, który czerpał radość z bezinteresownej pomocy innym. Z takim samym zaangażowaniem pomagał tym, których dobrze znał, jak również tym, którzy byli dla niego tylko anonimową postacią, jakich jest w Internecie miliony. Jego siła i postura były wprost proporcjonalne do bardzo pozytywnego i ciepłego usposobienia. Vadim był osobą, której nie dało się nie lubić. Jego pogoda ducha i sympatia jaką darzył innych były widoczne po dwóch minutach spędzonych w jego towarzystwie.
Do dziś wielu z nas nie może się pogodzić z tym, że już go między nami nie ma, że nie spotkamy się na kolejnych zawodach i nie będziemy dywagować na mniej lub bardziej mądre tematy. Świat polskiej kulturystyki stracił jednego z największych specjalistów i, według mnie, człowieka o największej w naszym kraju wiedzy farmakologiczno-biochemicznej dotyczącej tego tematu. My zaś straciliśmy wspaniałego kolegę, który na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako stale uśmiechnięty i pełen optymizmu Vadim.
Spoczywaj w pokoju Bracie.
Kasia Woś
Kulturystyka była jego pasją. Zanim pierwszy raz poszedł na siłownię, przeczytał książkę o treningu siłowym Arnolda Schwarzeneggera. Zawsze był na bieżąco. Bardzo dużo czasu spędzał na zgłębianiu tajników tego sportu. Vadim kochał to, co robił. Chętnie udzielał rad innym, często nieznajomym osobom. Nie mogłam się temu nadziwić.
Nie będę pisać o jego rekordach siłowych i zawodach, w których wziął udział. Był strasznie silny, ale co najważniejsze – był moim kochanym Vadimkiem. Widziałam w nim przede wszystkim człowieka o wielkim sercu, moją największą miłość.
Vadim zachorował na grypę, w powikłaniach której rozwinęło się zapalenie płuc. Zmarł w wyniku braku reakcji ze strony układu odpornościowego. Jego płuca nie były w stanie transportować tlenu do krwi. Lekarze robili co mogli.
Jestem pogodzona z tym co się stało. Bóg mnie przez to wszystko przeprowadzi. Kochał Vadima tak mocno, że pozwolił mu przeżyć cudowne życie. Postawił go na mojej drodze. Lata spędzone razem są najszczęśliwszymi w moim życiu. Razem spędziliśmy prawie 5 lat. Zawsze nierozłączni, zawsze razem.
Julia Beliaeva, mama Vadima
Mój synek był zawsze niezwykle skromnym człowiekiem i nigdy nie pozwoliłby na wychwalanie go, jednak teraz nie ma już kto mnie powstrzymać, tak więc pozwolę sobie opowiedzieć o tym, jakim był wspaniałym dzieckiem. Od najmłodszych lat zadziwiał każdego swoim pędem do nauki, do zdobywania wiedzy… Samodzielnie w wieku 4 lat nauczył się czytać, jego ulubionymi książkami były niezliczone tomy dziecięcej encyklopedii, zaś ulubioną zabawką – polityczna mapa świata. Mały, pięcioletni chłopiec mógł odpowiedzieć na dowolne, nawet najtrudniejsze pytanie o stolicę państw świata, a w czasie wizyt w planetarium porażał lektorów wiedzą w dziedzinie astronomii…
Dziś przyszła mi do głowy myśl, że Vadim żył szybciej, intensywniej niż otaczający go ludzie… W sferze intelektualnej był zawsze był dużo dojrzalszy od rówieśników …
Vadik bardzo łatwo i szybko przyswajał sobie języki obce. Gdy w wieku 13 lat trafił do Europejskiej Szkoły w Karlsruhe, gdzie nauczanie odbywało się po angielsku, on z poziomu sowieckiej szkoły w trzy miesiące opanował język na równi ze swoimi kolegami z nowej szkoły, a dyktanda pisał lepiej niż jego rówieśnicy – Brytyjczycy. Jednocześnie wyuczył się na bardzo zaawansowanym poziomie niemieckiego. Bezbłędnie przyswoiwszy sobie dodatkowe języki, mój syn dostał się do Kelly College w niewielkim angielskim miasteczku Tawistock, niedaleko Plymouth. Lata nauki w tym staromodnym internacie z tradycjami i bogatą historią Vadim uważał za jedne z najszczęśliwszych. Zestawienie surowej dyscypliny, sportu, intensywnej nauki wypełniało jego życie sensem, zainteresowaniem i bogactwem duchowym… Właśnie tam mój syn odkrył w sobie pasję związaną z chemią. Nauczyciel tego przedmiotu powiedział kiedyś o Vadimie: „ He is brillant”…
Po ukończeniu college’u mój syn długo nie rozmyślał, jaki zawód wybrać. Ciągnęło go do medycyny lub do nauki blisko z medycyną powiązanej. W końcu wybór padł na farmakologię… Kilka uniwersytetów zaproponowało mu miejsce w swoich szeregach, a wśród nich i King’s College w Londynie. Na tym prestiżowym uniwersytecie Vadim dwa lata studiował przedmioty związane z biologią ludzkiego organizmu. W kolejnych latach, z powodu zmienności kolei losu, musiał opuścić Londyn i zmienić miejsce zamieszkania na Cypr. Na uniwersytecie w mieście Limassol, niestety, nie prowadzono wydziału farmakologii i Vadim z dużym zaciekawieniem skierował się ku informatyce. Szybko opanowywał nowe przedmioty, często zmieniał kierunki zainteresowań, tak jakby spieszył się przeżyć jak najwięcej. Tam, na Cyprze, Vadim polubił nurkowanie i kulturystykę.
Te dziedziny przeobraziły się w najdłużej trwające pasje w jego życiu. Kulturystyka stała się jego namiętnością, wyparła z życia wszelkie inne zainteresowania. I cała wiedza zdobyta do tej pory, zaczęła być wykorzystywana jako podstawa, fundament do odkrywania tajemnic tego sportu. Nie bacząc na rozżalone sprzeciwianie się rodziców, Vadim przejawiał niesamowitą upartość, pewność siebie i postawił na swoim, na tym, by samodzielnie wybrać swoją życiową drogę. Kochał ów sport bezgranicznie, chyba dlatego, że bezustannie pokonywał swoje niedoskonałości, rozwijał fizyczne możliwości ciała. Ogromna dobroć i dziecięce, szczere serce mojego syna były jakby sprzeczne z jego fizyczną mocą i nieprzeciętną siłą… Ale tak naprawdę żadna sprzeczność nie zachodziła. Siła była mu potrzebna wyłącznie do tego, by bronić słabszych i podtrzymywać na duchu bezbronnych. Vadim był bardzo dobrym i mądrym człowiekiem.
Michał Karmowski
Jak wielu z nas, poznałem Vadima na forum Animala. Od razu rzuciło się w oczy to, jak dużą wiedzę posiadał i jak chętnie się nią dzielił z innymi, cierpliwe odpowiadając na wiele pytań kierowanych z każdej strony. Wymienialiśmy się korespondencją, opiniami na temat różnych metod treningowych. Gdy dopadały mnie jakieś urazy, on radził co robić, jakie mogę brać leki, które nie kolidują z treningiem. Miałem również okazję poznać go osobiście. Nadal trudno uwierzyć w to, że Vadima nie ma już wśród nas.
Bartosz Guran
Z ogromnym smutkiem musimy pożegnać naszego redakcyjnego kolegę. Prawdopodobnie napiszę słowa, które wszystkim nam tak samo cisną się na usta: wielki żal z powodu śmierci dobrego i przyjaznego innym człowieka, wielka strata z powodu odejścia źródła fachowej wiedzy. Mówi się „nie ma ludzi niezastąpionych”, jednak wiem, że osobom najbliższym i tym, którym bezinteresownie pomagał, Vadima nikt nie zastąpi.
Łukasz Kaźmierczak
Vadima poznałem dzięki Kasi Woś – my zaś znaliśmy się od wczesnych lat, kiedy to Kasia zdobyła mistrzostwo Polski juniorek. W kulturystyce dobrze jest jak ktoś stoi z boku i patrzy na nas obiektywnie, potrafi powiedzieć czy robimy coś dobrze, czy źle, wspomóc nas w gorszych chwilach, znaleźć klucz do motywacji, gdy zaczyna jej brakować. Ma jakieś alternatywne wyjście dietetyczne, gdy zaczyna nas męczyć dieta; dobrze też jest, gdy w dodatku na bieżąco orientuje się w temacie suplementacji i, nie oszukujmy się, w farmakologii, jeśli ktoś marzy o hardcorowej masie mięśniowej z zachowaniem doskonałej jakości umięśnienia.
Takim partnerem właśnie okazał się Vadim. Kasia obracała się na pograniczu fitness i kulturystyki, a jej marzenia bardziej szły w stronę kulturystyki. Kiedy już związali się razem, jej szczęście było widoczne nie tylko w życiu sportowym, ale i w harmonii dnia codziennego. Kiedyś nocowałem u Nich i mieliśmy sporo czasu na rozmowy o wielu różnych rzeczach.
Choć z Vadimem różniliśmy się w niektórych kwestiach, widziałem, że nie był uparty, kiedy mógł skorzystać z praktycznej pomocy. Zapewne wniósł wiele pomocnych wskazówek dzięki aktywności w Internecie, co po Kasi i siłowni było jego miłością. Następstwem tego były artykuły w MD. Udzielanie się na forum wymaga nie lada cierpliwości i jest bardzo czasochłonne. Dzięki takim ludziom dostrzegamy czym jest pasja i ktoś kto jej nie ma, nigdy tego nie zrozumie. Z tego miejsca żegnam więc Wielkiego Pasjonata. Futurebody.
Rafał Borysiuk
Jak większość osób, które znały Vadima, tak i ja o jego odejściu dowiedziałem się z forum Animalpak.pl. Dłuższy czas nie zaglądałem tam i coś mnie tknęło, żeby sprawdzić co się dzieje i wejść na stronę. Oczywiście pierwszych wieści (a trafiłem na wiadomość z rana, czyli praktycznie na najwcześniejszy post o tym zdarzeniu) nie traktowałem serio. Zaraz po tym, gdy to przeczytałem, zadzwoniłem do Penthausa, który siedzi w Warszawie i ma lepszy kontakt ze wszystkimi z tamtego regionu. O niczym nie wiedział, dopiero po chwili oddzwonił do mnie, że to niestety prawda.
Od jakiegoś czasu uważałem Vadima za jednego z najlepszych znawców na forum i głównie od niego mogłem się dowiedzieć czegoś sensownego o tym, czego jeszcze nie wiem. Szanowałem go za wiedzę i inteligencję. Rozmawialiśmy ze sobą na żywo chyba tylko raz, przy okazji jakichś zawodów. Jakiś czas temu wymienialiśmy się mailowo wiedzą.
Za Vadima modlę się, a Kasi składam kondolencje. Trzymaj się.
Akop Szostak
Pierwszy raz widziałem Vadima, gdy zaczynałem treningi na siłowni. Zawsze był wielki i silny, lecz dopiero gdy poznałem go bliżej dowiedziałem się, jakie ma wielkie serce. Vadim nigdy nikogo nie krzywdził, pomagał innym i martwił się o najbliższych. Zawsze służył dobrą radą i nigdy nie mówił, że nie ma czasu. Będzie brakować mi Vadima, lecz wierzę, że jest w lepszym miejscu. Szczere kondolencje składam całej rodzinie Vadima!
Robert Piotrkowicz
Nie znałem Vadima zbyt dobrze, rozmawialiśmy osobiście zaledwie dwa czy trzy razy. Jednak dobrze znam jego partnerkę Kasię, ponieważ zanim rozpocząłem karierę kulturystyczną, ćwiczyłem na siłowni, na której Kasia pracowała jako instruktorka. Wiem, że Vadim przygotowywał ją do zawodów i uważam, że okazał się dobrym trenerem. Wiele razy czytałem jego wypowiedzi i bardzo ceniłem sobie rzetelne opinie poparte zarówno teoretyczną, jak i praktyczną wiedzą.
Radek Słodkiewicz
Znałem Vadima tylko z forum Animala, ale to wystarczyło, aby przekonać się jakim był mądrym, wykształconym i zarazem sympatycznym chłopakiem. Widać było, że był bardzo pozytywnie nastawiony do życia i do innych ludzi, którzy zadawali mu setki pytań. A on na nie wszystkie cierpliwie odpowiadał. Chłopak miał przed sobą całe życie… Jego śmierć była dla nas szokiem – to wielka strata dla sympatyków kulturystyki.
Andrzej Maszewski
Niestety, nie zdążyłem osobiście poznać Vadima, natomiast mam związaną z nim pewną historyjkę. Otóż któregoś dnia, jesienią ubiegłego roku, zadzwonił do mnie szef Vitalmaxa na Polskę, Robert, i poprosił o konsultację z młodym zawodnikiem, któremu firma pomagała przygotować się do debiutu w Pucharze Polski w kulturystyce klasycznej. Tym zawodnikiem był Łukasz Kurkowski z Warszawy. Chodziło o to, żebym spojrzał na jego sylwetkę, dietę, trening, inne szczegóły, ocenił pokrótce czy wszystko jest OK i czy jego rozpiska na końcowy okres przygotowań jest według mnie w porządku. Stwierdziłem, że nie ma sprawy i wtedy Robert powiedział, że dotychczas Łukasza prowadził Vadim. Pamiętam, że odparłem na to: „To pewno nie ma co sprawdzać, wszystko musi być OK.” Taką miałem o nim opinię, wyrobioną na podstawie jego artykułów w MD i wypowiedzi na forum Animala. Faktycznie, okazało się, że Łukasz był na zawodach nienagannie przygotowany. Mogę tylko żałować, że nie zdążyłem osobiście poznać Vadima.
Magda i Poldek Wilk
Bardzo zasmuciła nas wiadomość o śmierci redakcyjnego kolegi Vadima. Vadim posiadał niesamowitą wiedzę oraz wielu fanów, stąd jego kolumna w MD cieszyła się taką popularnością. Chcieliśmy przesłać najszczersze kondolencje Katarzynie oraz rodzinie Vadima. Pakuj ostro, stary, w tej wielkiej siłowni nad nami.
Suplementy pod lupą
Witam wszystkich czytelników MD. Od tego miesiąca, dzięki uprzejmości firmy Fitness Authority, będę opisywał poszczególne suplementy z jej oferty – tym razem pod lupą znajdzie się VME firmy Panthera.
To produkt oparty na hydrolizatach (głównie kazeiny i serwatki), wolnych aminokwasach z dodatkiem monohydratu kreatyny i łagodnych pobudzaczach (kofeina). Z doświadczenia wiem, że można go stosować jako przedtreningowy booster, jednak również bardzo dobrze się spisuje jako produkt intra-workout, a nawet można go użyć jako regenerator potreningowy (jeżeli komuś nie przeszkadza mała ilość kofeiny!).
Każda porcja VME zawiera: 9000 mg przesiewu Pepto Pro Nano Bi oraz aminokwasy Tri Peptide, 14000 mg izolatu białek serwatkowych, czyli razem 23 g aminokwasów. Do tego dochodzą składniki takie jak monohydrat kreatyny, beta-alanina, NAC i arginina. Preparat jest podobny do Xtreme 3R firmy FA i Purple Wraath firmy Controlled Labs, jednak w przypadku Panthery VME mamy bardziej złożony, i moim zdaniem skuteczniejszy skład – z racji tego, że oligo-, di- i tripeptydy wchłaniają się dużo lepiej niż aminokwasy wolne, również w VME mamy pełny skład aminokwasowy, w innych produktach dostajemy tylko aminokwasy egzogenne.
Smak i rozpuszczalność – tutaj również byłem zadowolony. Smakiem i konsystencją VME raczej przypomina izolat białka serwatkowego, nie czuć goryczy, jak to jest w przypadku niektórych hydrolizatów występujących na rynku, produkt również bardzo dobrze się rozpuszcza (w przeciwieństwie do np. Purple Wraatha, który nawet po agresywnym wymieszaniu w blenderze nie rozpuszczał się do końca). Jestem w jakimś stopniu uczulony na produkty oparte na białku serwatkowym, jednak problemy odczuwam głównie po produktach niskiej jakości – tutaj nie czułem żadnych dolegliwości, produkt również nie zalegał w brzuchu i nie utrudniał treningu. Tym samym, jak pisałem wcześniej, jak najbardziej spełnia zadania środka uzupełniającego aminokwasy w trakcie treningu siłowego.
Odczucia dotyczące efektywności produktu – stosowałem dwie porcje VME, głównie przed i po treningu. Nie jest to mocny pobudzacz, więc ci, którzy szukają stymulantów w stylu Xtreme Napalmu albo podobnych, będą zawiedzeni. Jednakże dla niektórych może to być zaletą tego środka, ponieważ są również osoby wrażliwe na stymulanty, więc ten produkt doskonale się dla nich nadaje. Brak mocnych pobudzaczy umożliwia wypicie VME po treningu – brałem go nawet 1–2 godz. przed snem i nie miałem większych problemów z zaśnięciem.
Produkt skutecznie przeciwdziała zmęczeniu treningowemu dzięki dodatkowi aminokwasów BCAA (hamują wydzielanie tryptofanu w mózgu, który odpowiada za uczucie senności), beta-alaniny, kreatyny i NAC. Odczuwałem to bardzo wyraźnie – czasem przekładało się to na możliwość zrobienia kilku dodatkowych serii, gdy bez tego produktu normalnie czułbym się wykończony. Jak na pewno czytaliście na forum Animalpak – trenuję bardzo intensywnie i non stop stosuję duże ciężary, więc większa wydolność treningowa i regeneracja są dla mnie bardzo ważne.
Podsumowując, z produktu jestem bardzo zadowolony, również cenowo wychodzi porównywalnie do innych tego typu środków na rynku, jednak w tej cenie, w VME dostajemy dużo więcej. Mogę szczerze polecić ten suplement każdemu, kogo interesuje większa wydolność treningowa, szybsza regeneracja i skutek – większa masa mięśniowa, czego tak bardzo pragniemy.
Dokąd zmierza kulturystyka?
Odbiegnę trochę od tematów naukowych, bo chciałbym się podzielić z Czytelnikami kilkoma moimi spostrzeżeniami, jakie ostatnio mam na temat kulturystyki.
Niektórzy z was pewnie wiedzą – zawodowa federacja IFBB planuje zamianę kulturystyki kobiet na inną dyscyplinę, która będzie się nazywała Women’s Physique. Wprowadza również tę samą kategorię dla mężczyzn. Na czym to będzie polegało? Dokładne kryteria oceny tak naprawdę są jeszcze nieznane, ogólnie wiadomo, że u kobiet będzie się to wiązało z mocnym wyszczupleniem sylwetki i celowym pogorszeniem formy startowej. U mężczyzn – w ogóle komedia – faceci wychodzą na scenę w hawajskich szortach do kolan i w klapkach – oczywiście duża masa mięśniowa jest również jeszcze tematem tabu, jednak jakaś forma startowa musi być.
Dlaczego się to robi? Wygląda na to, że nawet zawodową federację IFBB dotknął wszechpanujący kryzys finansowy, więc niczym tonący rozbitek, chwyta się wszystkiego, aby tylko przetrwać. O facetach nie będę się za bardzo wypowiadał, bo jak już powiedziałem, to dla mnie komedia i kpina z kulturystyki – na scenie Mr. Olympia będzie stał ktoś, kto celowo nie ma wyćwiczonych nóg, próbując w ten sposób upodobnić się do osób, które się nie znają na kulturystyce i nie uznają tej dyscypliny za sport. I tak się to nie uda, bo nawet taki wygląd (ci faceci będą jednak mocno wyrzeźbieni) jest nienaturalny i nieosiągalny dla przeciętnego Johna Smitha w kraju, gdzie prawie 1/3 ludzi jest dotknięta otyłością.
Jednak co się będzie działo z kobietami to tragedia. Wiadomo – nie jest to sport popularny, ale nie potrzebujemy kolejnej kategorii fitness sylwetkowego! Women’s Physique to właśnie fitness sylwetkowe – lub też właśnie tak miała wyglądać ta kategoria! Problem z fitnessem jest prosty – nie masz możliwości rozwoju! Jeżeli kobieta jest dobrze zbudowana (chodzi mi o strukturę kostną) to wystarczy, że zrobi formę startową i już będzie wygrywać. Z drugiej strony, kobiety o gorszej strukturze szkieletowej nie mają możliwości rozbudowania masy mięśniowej, aby zniwelować te gorsze strony. Duża masa mięśniowa nie jest tu pożądana. Nawet będąc w życiowej formie, taka zawodniczka będzie ciągle przegrywać – i co jest najgorsze – nic nie będzie mogła z tym zrobić!
Tak naprawdę, czy w ogóle istnieje potrzeba tworzenia nowych kategorii? Sędziowie i fani tego sportu ciągle gadają o tym, jak fajnie wyglądały kulturystki w latach panowania Rachel Mclish i jej rywalek, więc w czym problem? Zacznijcie oceniać zawodniczki odpowiednio, a one zmienią swój wygląd w zależności od kryteriów oceniania. Zacznijcie oceniać kobiecość jako nieodłączny element kulturystyki kobiecej, spychajcie na dalsze miejsca zawodniczki zbyt mocno dotknięte maskulinizacją albo mające nieestetyczne szczegóły (np. zbyt mocna waskularyzacja) – i ich wygląd się zmieni! Wszystko w waszych rękach, panowie sędziowie!
W tym numerze, tak jak obiecałem, poruszę kwestię stosowania HGH, dawkowania, częstotliwości i sposobów podania oraz przedstawię kilka ciekawych faktów.
HGH występuje w organizmie w dwóch postaciach – pierwsza i produkowana w większej ilości przez przysadkę to izoforma ważąca 22 kDa (kilodaltonów), składająca się z 191 aminokwasów (ta izoforma jest produkowana syntetycznie jako rhGH oraz druga, izoforma ważąca 20 kDa – jest to białko mające podobną strukturę, z wyjątkiem aminokwasów na pozycji 32 do 46. Przysadka wydziela także inne podobne izoformy, które mają podobne działanie. Izoformy rozkładane przez enzymy we krwi tworzą również fragmenty aktywne biologicznie, jednak ich dokładne efekty i rola w organizmie nie została jeszcze przebadana.
Aktywność HGH jest spowodowana jego wiązaniem z receptorem w wielu tkankach. Cząsteczka HGH po wiązaniu się z receptorem tworzy kompleks, który stymuluje wydzielanie związków nazywanych somatomedynami, np. w wątrobie i innych tkankach jest to IGF-1, w tkance mięśniowej MGF, itp.
Wynik aktywacji receptorów HGH w różnych tkankach jest następujący:
Spójrzmy teraz na sposoby podawania syntetycznego HGH.
1. Czas aktywnego działania syntetycznego HGH jest zależny od podanej dawki. Jak widać na wykresie – dawka 7.5 IU podnosi poziom HGH na ok. 12 godzin. Mniejsze dawki będą aktywne krócej, większe – dłużej. Np. 3 IU będzie aktywne we krwi przez ok. 4 godziny.
Przy ustalaniu częstotliwości dawek musimy pamiętać o przerwie, która umożliwi zresetowanie się mechanizmom wewnątrzkomórkowym, które aktywują się podczas wiązania HGH z receptorem. Np. jeżeli podajemy 3 IU HGH o godzinie 7 rano, następną dawkę możemy podąć ok. godziny 15 (czas aktywnego działania 4 godziny + 4 godziny przerwy). Jeżeli podajemy 8 IU o 7 rano, następną dawkę możemy podać o godzinie 22 (czas aktywnego działania 12 godz. + 4 godz. przerwy).
Stały poziom aktywnego HGH we krwi po prostu dezaktywuje mechanizmy wewnątrzkomórkowe, które przestają być czujne i nawet wysokie dawki HGH tracą efektywność. Czas przerwy może się różnić, ale zależy głównie od poziomu insuliny we krwi. Jeśli poziom ten jest wysoki, czas przerwy może być krótszy. Jeżeli stosujemy potężne dawki HGH (rzędu 30 IU dziennie), to przerwa powinna wynosić 24 godziny.
2. Insulina podnosi poziom IGF-1 i działa synergistycznie z HGH, jeszcze bardziej zwiększając wydzielanie HGH. W dodatku insulina podnosi czujność i ekspresję receptorów hormonu wzrostu – szczególnie w wątrobie. Ciekawe zjawisko zdarza się u cukrzyków typu I (potrzebujących insuliny), nawet przy wysokim poziomie HGH we krwi mają niski IGF-1, co niewątpliwie jest związane z brakiem insuliny.
Stosowanie dużych dawek HGH również zwiększa poziom somatostatyny we krwi. Somatostatyna to krótkożyjący peptyd, który reguluje pulsacyjne wydzielanie HGH przysadką. Somatostatyna powoduje zmniejszone wydzielanie insuliny przez komórki beta w trzustce i zwiększa zapotrzebowanie na insulinę. Tak więc przy stosowaniu HGH, czasem dodatek insuliny jest konieczny. Proponuję regularne badania poziomu cukru we krwi na czczo. Jeżeli wynik mieści się w granicach 70 do 110 mg/dl, dodatkowa insulina nie jest potrzebna, jednak wynik powyżej tych wartości wskazuje na jej zwiększone zapotrzebowanie.
Nie ma konieczności czekania albo podawania HGH i insuliny osobno, jak również nie ma potrzeby podawania HGH na pusty żołądek. Pamiętajmy, że HGH podawany regularnie, podnosi poziom IGF-1 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Teorie zalecające 30-minutową przerwę pomiędzy podaniem HGH i insuliny „żeby zwiększyć wydzielanie IGF-1” nie mają żadnej podstawy, bo poziom IGF-1 już jest wysoki, jeżeli podawaliśmy HGH dzień wcześniej.
3. Jeśli używamy HGH w celu redukcji tkanki tłuszczowej, to niskie dawki dają maksymalny efekt lipolityczny (tj. spalający tłuszcz), zwiększenie dawek nie zapewnia lepszych efektów. Jeżeli chcemy zredukować jak największą ilość tkanki tłuszczowej, małe dawki podawane często działają najlepiej i są najbardziej ekonomiczne. Przykładowe dawkowanie może wynosić ok. 2 IU ok. 3 razy dziennie. Biorąc pod uwagę, że 2 IU ma okres aktywnego działania ok. 3 godzin, możemy podawać 2 IU co 4–5 godzin (aktywne działanie – 3 godz. + przerwa 1–2 godz.).
Ostatnia ciekawostka, to sposoby podawania rhGH i ich wpływ na poziom WOLNEGO HGH we krwi. Wiemy, że HGH we krwi wiąże się z białkiem transportującym GH (GHBP) i jeszcze mocniej wiąże się z białkiem transportującym prolaktynę. Przy podaniu HGH dożylnie, czas aktywnego działania jest bardzo krótki, więc poziom HGH we krwi wzrasta i opada bardzo szybko (5 IU aktywnie działa przez ok. 20 minut). Przy podaniu podskórnym (albo domięśniowym – jeżeli nie posiadamy zbyt dużej ilości tkanki tłuszczowej, roztwory wodne podane podskórnie albo domięśniowo będą się różnić czasem wchłaniania w dość niewielkim stopniu – w przypadku HGH jest różnica, jednak praktycznie nie ma dość dużego wpływu na wynik końcowy) te 5 IU powoli wchłaniają się do krwi w ciągu kilku godzin.
Organizm reaguje na podniesiony poziom HGH, zwiększając ilość białek transportujących HGH i także tych transportujących prolaktynę. Biorąc pod uwagę, że HGH preferencyjnie wiąże się z białkiem transportującym prolaktynę, można oczekiwać, że po jakimś czasie cały HGH zostanie związany i w ten sposób nieaktywny. Jednak wymaga to czasu, więc całkiem możliwe, że przy podaniu dożylnym cała ilość HGH dotrze do receptorów, zanim organizm zdąży zwiększyć poziom białek transportujących. W przypadku podania podskórnego oczywistym jest, że większa ilość HGH zostanie związana i w ten sposób zmarnowana. Wiemy, że poziom GHBP podnosi się po tym, gdy pierwsza fala molekuł HGH dotrze i zwiąże się z receptorami, jeżeli poziom białek zwiększających prolaktynę wzrasta w podobny sposób (po związaniu pewnej ilości HGH z receptorem wydziela się również prolaktyna), czyli po wydzielaniu pewnej ilości prolaktyny – wtedy mamy duży problem przy podawaniu HGH podskórnie.
Jedna rzecz jest jednak pewna – jeżeli chcemy podawać duże ilości HGH i maksymalnie je wykorzystać, trzeba je podawać dożylnie.
Cieszę się, że zadałeś te pytania, bo odpowiadając na nie, mogę również opowiedzieć o nowinkach dotyczących peptydów, o których kiedyś pisałem i dokładniej omówić niektóre sposoby ich stosowania. Również nieco dokładniej opiszę szczegóły stosowania HGH wśród zawodników i amatorów sportów siłowych.
Po kolei. Wykrywalność hormonu wzrostu to kwestia czasu, prawdopodobnie istnieją już skuteczne metody wykrycia tego związku, jednak z tego co wiem, jeszcze nie są często stosowane, więc nie mogę ci z pewnością odpowiedzieć, czy przy następnym twoim badaniu uda ci się przejść test po zastosowaniu HGH. Jednak faktem jest, że HGH i jego efekty nie pozostają w organizmie zbyt długo. Z całą pewnością są już nie do wykrycia zaledwie parę dni po ostatnim użyciu tego środka – jest to w końcu hormon peptydowy, rozkładany przez organizm na zwykłe aminokwasy, nie pozostawiając po sobie żadnych wyjątkowych metabolitów, które można wykryć. Do wykrycia mogą więc pozostać ledwie efekty stosowania hormonu, skutkujące podwyższonym poziomem somatomedyn IGF-1 i innych czynników wzrostu czy wpływem na wydzielanie innych hormonów – insuliny, TSH i somatostatyny. Jednak po odstawieniu HGH również te efekty dość szybko znikają, więc nawet jeżeli istnieje skuteczny test na HGH – przestaje być efektywny po 2–3 dniach. Jeżeli masz badanie, odstaw HGH na kilka dni przed i przejdziesz go czysty jak łza.
Czy peptydy takie jak GHRP-6 są wykrywalne? Również nie. Z peptydami jest podobna historia jak z HGH – można wykryć zaledwie skutki ich stosowania – jednak GHRP-6 jest aktywny w organizmie zaledwie przez 2–3 godziny, można więc śmiało powiedzieć, że jest niewykrywalny. Ale i ten środek radzę odstawić 2–3 dni przed badaniem, by nie wykryło podwyższonego poziomu IGF-1 i innych somatomedyn.
Czy warto stosować GHRP-6 razem z hormonem wzrostu? I tak i nie. Przedstawię ci bardziej skuteczne połączenie peptydów, które prawdopodobnie może w ogóle wyeliminować konieczność stosowania HGH (jednak jest to na razie tylko teoria).
Kilka miesięcy temu, przeglądając Internet w poszukiwaniu informacji na temat peptydów, natknąłem się na ciekawe artykuły użytkownika DatBtrue. Jest wielkim zwolennikiem stosowania peptydów. Przedstawię kilka przyczyn, dlaczego tak uważa.
Witam w kolejnym wydaniu Muscular Development. Tym razem na prośbę dobrego znajomego opiszę kilka środków, które wpadły mi w ręce. Słyszałem o nich wiele opinii, jednak sam nigdy nie miałem z nimi styczności. Mowa o specyfikach Lyka Labs i Malay Tiger, z Lyki – fenylopropionian nandrolonu, i oxandrolon, z Malay – propionian testosteronu i miks – fenylopropionian nandrolonu, propionian testosteronu i propionian drostanolonu (masteron). Po kolei.
Propionian testosteronu Malay Tiger
W jednym opakowaniu znajdują się 3 fiolki po 10 ml o stężeniu 100 mg/ml, stężenie można powiedzieć standardowe w tego typu produktach. Wykonanie opakowania i samej fiolki solidne, olej bezbarwny i płynny. Duża liczba propionianów dostępnych na rynku cechuje się dość bolesnymi zastrzykami, szczególnie odczuwalne to jest na 1-2 dzień po wykonanej iniekcji. Propionian z Malay jest jednak bezbolesny, co świadczy o prawidłowo dobranym stężeniu rozpuszczalników. Działanie charakterystyczne dla szybkodziałających estrów testosteronu, jest odczuwalne dość szybko, podniesione libido i wytrzymałość na treningu wyraźnie odczuwa się już po 2-3 iniekcjach o dawce 100 mg co drugi dzień.
Przykładowy cykl z użyciem propionianu testosteronu może trwać ok. 6-8 tygodni, sugerowana dawka to 100-200 mg co drugi dzień. Jest to również doskonały cykl dla osób zaczynających swoja przygodę z SAA. Z racji tego, że propionian jest aktywny w organizmie przez ok. 3-4 dni, kurację można szybko przerwać, jeżeli wystąpią niechciane skutki uboczne albo użytkownikowi nie podoba się samo uczucie bycia „on”. W przypadku długodziałających estrów testosteronu trzeba byłoby odczekać ok. 10-14 dni, żeby stężenie egzogennego testosteronu spadło wystarczająco nisko.
Fenylopropionian nandrolonu – „Dubolin-100”
Jest to krótkodziałający estr nandrolonu – szczyt stężenia aktywnego środka we krwi występuje już kilka godzin po zastrzyku domięśniowym, czas aktywnego działania ok. 3-4 dni. Wykonanie również bardzo ładne, na kapslu wytłoczone litery LK. Olej również bezbarwny, płynny.
Dawkowanie ustaliłem na 100 mg co drugi dzień, i ciągnąłem ten środek razem z propionianem testosteronu w tej samej dawce. Sugerowane jest jednak podanie większej dawki testosteronu niż nandrolonu, aby uniknąć powikłań związanych ze spadkiem libido, występujących u dużej liczby osób zużywających nandrolon. Np. przykładowe dawkowanie na takim cyklu może być 150 mg propionianu testosteronu co drugi dzień i 100 mg fenylopropionianu nandrolonu co drugi dzień, przez okres 6-8 tygodni.
Szczególnie cenię nandrolony w okresach budowy siły i generalnie ciężkich treningów, bo nandrolony posiadają działanie przeciwzapalne i pomagają uniknąć bólu stawów podczas takiego treningu. Oczywiście zawsze należy pamiętać o dokładnej rozgrzewce, i stopniowo zwiększać ciężar odpowiednio do swoich możliwości, bo działanie przeciwzapalne nie oznacza bycie niezniszczalnym, i w pewnym stopniu może nawet maskować istniejące problemy.
Przy 100 mg dubolinu co drugi dzień, działanie było w pełni odczuwalne, również z innymi cechami środka wysokoanabolicznego którym jest nandrolon. Mówię tu o zwiększonym apetycie, polepszonej regeneracji i generalnie większej wytrzymałości siłowej – jest to związane z zwiększeniem liczby krwinek czerwonych i lepszym transportem tlenu i substancji odżywczych do komórek. Nandrolony czasem są podawane chorym na niedokrwistość.
Xanavar – oksandrolon
Opakowanie zawiera 100 tabletek o stężeniu 5 mg oksandrolonu. Tabletki są białe z wytłoczonymi literami LK, na opakowaniu z przodu i z tylu małymi literami wytłoczone logo firmy i napis Lyka Labs. Tabletki są twarde i się nie kruszą.
Osobiście uznaję oksandrolon za mało skuteczny środek, jeżeli chodzi o płeć męską. Tabletki o stężeniu 5 mg raczej nadają się dla kobiet, bo 2,5-5 mg dziennie to wysoko skuteczna dawka w organizmie kobiety, równocześnie bardzo rzadko wywołującą niepożądane skutki uboczne. Mężczyźni muszą jednak używać o wiele większe dawki żeby naprawdę poczuć jak ten środek działa. Dla mnie jest to przynajmniej 40-50 mg dziennie. Z racji tego, że jest to drogi specyfik, takie dawkowanie wychodzi mało ekonomicznie. Jeśli jednak pieniądze nie są dla nas problemem, oksandrolon w dużej dawce doskonale sprawdza się również u mężczyzn.
Do cyklu z wyżej wymienionymi środkami dodałem oksandrolon w dawce 50 mg dziennie. Generalnie liczyłem na zwiększoną twardość umięśnienia (jest to jednak pochodnia DHT!), łagodny wzrost siły i lepszą regenerację potreningową (w większych dawkach oksandrolon posiada wyższa aktywność anaboliczna nawet od nandrolonu!). Efekty te odczułem już po kilku dniach stosowania.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to środek metylowany i w pewnym stopniu zaburza pracę wątroby i gospodarkę lipidowa, dlatego stosowanie w umiarkowanych dawkach ograniczyłbym do ok. 8 tygodni, a większe dawki do ok. 6 tygodni. Przykładowy cykl z użyciem Xanavaru (i dość wysokoefektywny, bo posiada wszystkie trzy rodzaje SAA jeżeli chodzi o klasyfikację ogólną!) może wyglądać następująco:
150 mg propionianu testosteronu przez 8 tygodni
100 mg fenylopropionianu nandrolonu przez 8 tygodni
40-50 mg oksandrolonu przez 8 tygodni
Opcjonalnie można ciągnąć oksandrolon 2 tygodni dłużej od reszty, aby uniknąć gwałtownego zejścia ze wszystkich środków na raz. Dla kobiet dawkowanie 2.5-10 mg Xanavaru dziennie przez 6 tygodni.
Miks z Malay Tiger
Na koniec najciekawszy specyfik. Jest to środek typu „trzy w jednym” o stężeniu ogólnym 250 mg/ml, zawierający propionian testosteronu o dawce 100 mg/ml, fenylopropionian nandrolonu o dawce 100 mg/ml i propionian drostanolonu o stężeniu 50 mg/ml.
Na rynku w ostatnich latach pojawiły się tzn. „cut-stacki”, czyli środki i miksy przeznaczone do szlifowania formy i zachowania i utwardzenia sylwetki na dietach niskokalorycznych. Najczęściej zawierają jednak trenbolon, który nie wszystkim odpowiada ze względu na bardzo mocne skutki uboczne, często działające na psychikę.
Tutaj mamy łagodniejszy stack w którym trenbolon został zamieniony na nandrolon. Można go użyć jako antykatabolik lub nawet podczas budowania masy mięśniowej, zawiera bowiem trzy składniki, które działają synergistycznie. Dodatek masteronu pozwala uniknąć stagnacji związanej z podwyższonym poziomem białek wiążących hormony płciowe (zwykle odczuwalne jest to na długich cyklach, po jakimś czasie gorzej odczuwamy działanie SAA), i działa jako bardzo łagodny antyestrogen, tym samym również zapobiegając podwyższeniu poziomu białek wiążących hormony płciowe.
Działanie środka można opisać jako bardzo podobne do wyżej opisanego cyklu, nie pomijając jednak faktu, że dodatek masteronu zamiast oksandrolonu jest odczuwalny mocniej. Wzrost siły i regeneracji potreningowej jest zauważalny, bo dodatek masteronu sprawia, że we krwi krąży więcej wolnych związków aktywnych.
Przykładowy cykl z użyciem tego miksa można rozpisać podobnie do cykli wyżej wymienionych. Jednym minusem jest to, że nie możemy zmienić dawki poszczególnych składników.
Ze względu na krótkodziałające estry użyte w tym środku, powinien być podawany przynajmniej co drugi dzień. Stach można ciągnąć przez okres ok. 8 tygodni. Dla niektórych koniecznością może być jednak połączenie tego stacku z innym rodzajem krótkodziałającego testosteronu, aby zwiększyć dawkę testosteronu w stosunku do nandrolonu.
Insulina to hormon peptydowy, regulujący poziom i metabolizm cukru, białek i tłuszczów w organizmie. Jest produkowany w trzustce przez komórki Langerhansa w odpowiedzi na rosnący poziom cukru i niektórych aminokwasów we krwi. Insulina zwiększa transport glukozy i innych substancji odżywczych (np. aminokwasów) do wnętrza niektórych komórek, tym samym obniżając poziom cukru we krwi. Chyba nie muszę mówić, że to odgrywa kluczową rolę w inicjacji anabolizmu i zahamowaniu katabolizmu tkanek na nią wrażliwych, bo są to dwa typy tkanek najbardziej dla nas istotnych – mięśnie szkieletowe i tkanka tłuszczowa. Wyobraźmy sobie anabolizm tkanki mięśniowej, jako budowę apartamentowca. Mamy wszystkich niezbędnych fachowców i pracowników, którzy są gotowi rozpocząć budowę, oczekujemy na transport materiałów budowlanych, które są już przy bramie. Jednak transport nie może dotrzeć do miejsca budowy bez przepustki. I właśnie insulina jest tą przepustką, która pozwoli na dotarcie materiałów budowlanych. Bez przepustki brama pozostanie zamknięta, a bez materiałów budowlanych budowy nie można rozpocząć. Analogicznie działa insulina – normalnie błony komórek mięśni szkieletowych nie przepuszczają glukozy i aminokwasy potrzebują insuliny, żeby te substancje mogły dotrzeć do wnętrza komórki. Brak insuliny albo niewrażliwość na nią wywołują chorobę metaboliczną powszechnie znaną, jako cukrzyca.
Sposób, w jaki insulina może poprawiać budowę masy mięśniowej i osiągi siłowe wydaje się być oczywisty. Tak samo jak budowa domu, budowa masy mięśniowej zwykle odbywa się przez pogrubienie istniejących włókien mięśniowych. Odbywa się to na dwa sposoby: pierwszy, przez rzeczywistą budowę nowych tkanek, czyli syntezę nowych białek wymagającą podaży aminokwasów; i drugi, przez zwiększenie retencji glikogenu w komórce, co przyczynia się do zatrzymania wody wewnątrz komórki. Ciekawe jest to, że efekt drugi w rzeczywistości zwiększa możliwość wystąpienia efektu pierwszego, czyli nawodnienie komórki stwarza korzystne warunki do rozpoczęcia syntezy nowych białek! Insulina zapewnia stałą podaż składników niezbędnych do anabolizmu, które są potrzebne, jeżeli organizm otrzymał sygnał do rozpoczęcia anabolizmu. Takim sygnałem może być wykonywanie właściwego treningu – zmuszającego mięśnie do adaptacji i/lub przyjmowanie innych środków ułatwiających rozpoczęcie anabolizmu tkanek, np. SAA. Insulina ułatwia również wykorzystanie większych ilości białka i węglowodanów podczas fazy budowania masy mięśniowej. Pewnie słyszeliście o zawodnikach przyjmujących 1000 g węglowodanów i 500 a nawet więcej gramów białka dziennie? Z insuliną jest to możliwe.
Ze względu na wchłanianie przez komórki większych ilości węglowodanów przyspieszona jest resynteza glikogenu mięśniowego. To przekłada się na dużo lepszą regenerację i zatrzymanie katabolizmu. Wiadomo, że komórka naładowana glikogenem i wodą jest bardziej odporna na procesy kataboliczne niż ta sama komórka, która jest odwodniona i pozbawiona glikogenu. Dlatego insulinę uważam za najlepszy istniejący antykatabolik.
Ten hormon jednak kryje w sobie pewne niebezpieczeństwa. Najbardziej istotne z nich polega na tym, że mózg i układ nerwowy człowieka wymagają pewnego poziomu cukru we krwi, by prawidłowo funkcjonować. Obniżenie poziomu cukru we krwi poniżej bezpiecznej wartości wywołuje pewne zaburzenia pracy mózgu, a dalsze obniżenie poziomu cukru może prowadzić do śpiączki, a nawet śmierci. Dlatego tak ważne jest dobranie prawidłowego rodzaju insuliny i właściwej dawki, popartej prawidłowym odżywianiem. Jak to wykonać, opiszę dalej.
Drugie niebezpieczeństwo polega na tym, że tkanka tłuszczowa w pewnych okolicznościach może być tak samo podatna na działanie insuliny jak tkanka mięśniowa, co oczywiście powoduje nasilone odkładanie się tłuszczu w organizmie. Dlatego insulinę należy stosować wtedy, gdy tkanka mięśniowa jest jak najbardziej wrażliwa na działanie tego hormonu, a tkanka tłuszczowa jak najmniej. Sprzyja temu kilka czynników:
1. Aktywność fizyczna – szczególnie trening siłowy i wyczerpanie glikogenu mięśniowego. Poza tym wrażliwość tkanki mięśniowej na insulinę jest wzmożona rano, po kilkugodzinnej przerwie od posiłków, szczególnie węglowodanowych.
2. Okres po dietach ketogenicznych.
3. Jeżeli równocześnie z insuliną przyjmujemy hormon wzrostu (HGH), który selektywnie obniża wrażliwość na insulinę tkanki tłuszczowej, równocześnie zwiększając wrażliwość mięśni szkieletowych.
Rodzaje insuliny i sposoby jej przyjmowania
Na rynku jest kilka rodzajów insuliny, każda z nich znacznie się różni czasem aktywnego działania i możliwym sposobem podania. Również dawki różnych typów insulin mogą się bardzo różnić. Do każdego rodzaju insuliny musi być prawidłowo dobrany dobowy reżim odżywiania, czyli w drodze na szczyt działania każdego rodzaju insuliny (mowa o czasie, kiedy koncentracja insuliny we krwi jest największa) musi być spożyty posiłek o prawidłowej zawartości makroskładników (węglowodanów/białek/tłuszczów).
Wszystkie insuliny podajemy PODSKÓRNIE, choć te działające szybko można podawać również domięśniowo i dożylnie – zmienia to tempo wchłaniania i czas aktywnego działania, co nie jest wskazane. Jedynie kwalifikowany lekarz diabetolog może zalecić tego typu podanie insuliny i odbywa to się przy leczeniu ciężkich typów cukrzycy typu 1 (np. pompy insulinowe).
1. Insuliny szybkodziałające
Nazwy handlowe to Novorapid albo Humalog. Te rodzaje insulin zaczynają działać już po ok. 15 minutach po podaniu przez mniej więcej 4 godziny. Szczyt działania wypada ok. 30–40 minut po podaniu. Trzeba więc zaplanować 2–3 posiłki, pierwszy 10 min po podaniu insuliny lub w trakcie podania, drugi ok. 1 godzinę po podaniu, i trzeci – ok. 2–3 godziny po podaniu.
Dawkowanie dla amatorów – na początek max. 10 IU jednorazowo, dawkę stopniowo można zwiększyć do 15–20 IU – przy dawkach ok. 15 IU każdy posiłek powinien zawierać ok. 100 g węglowodanów. Pierwszy posiłek optymalnie powinien zawierać węglowodany szybkodziałające i małe ilości tłuszczów.
2. Insuliny o działaniu umiarkowanie szybkim
Nazwy handlowe – Humulin R, Actrapid, Velosulin. Zaczynają działać po 30 minutach do 1 godziny po podaniu, oddziaływanie utrzymuje się do 6–8 godzin. Szczyt działania to zwykle 1,5–2 godziny po podaniu.
Posiłki trzeba zaplanować podobnie do tych rozpisanych przy użyciu szybciej działających insulin, jednak ilość posiłków trzeba zwiększyć do 3–4. Pierwszy, od razu po podaniu, drugi po 1 godzinie, trzeci i czwarty w odstępach ok. 2 godzin pomiędzy posiłkami.
Dawkowanie – do 20–25 IU jednorazowo, na początek nie więcej niż 10 IU. Przy dawkach 15 IU i większych, ilość węglowodanów przynajmniej 100 g na posiłek. Również i tutaj, pierwszy posiłek powinien zawierać węglowodany szybkodziałające i jak najmniejszą ilość tłuszczów.
3. Insuliny wolnodziałające i działające bardzo wolno
Nazwy handlowe – Humulin N, Insulatard, Ultratard, Levemir, Lantus.
Humulin N, Insulatard to insuliny działające do ok. 16–18 godzin, jednak wyczuwalna ilość aktywnej insuliny we krwi może utrzymywać się do 24 godzin po podaniu. Są to zawiesiny, więc przy podaniu wymagają dokładnego wymieszania zawartości. Szczyty działania nie są tak podkreślone jak w przypadku insulin szybkodziałających, więc te rodzaje insuliny nie wywołują tak mocnych spadków poziomu cukru jak jej szybkodziałające odpowiedniki. Najmocniej oddziaływują jednak ok. 6–8 godzin po podaniu i na ten czas trzeba zaplanować zjedzenie posiłku o największej zawartości węglowodanów. Ze względu na to, że insulina działa przez długi okres czasu (tzw. insulina długa), przyjmowanie posiłków MUSI być regularne i zawierać duże ilości węglowodanów. Proponuje się zjedzenie posiłku co 2 godziny w trakcie trwania działania tego typu insuliny.
Dawkowanie – ok. 40 IU dziennie i więcej. Insuliny długie nie powinny być stosowane, jeśli jest to pierwszy kontakt z insuliną. Proponuję ich stosowanie tylko zawodnikom mającym spore doświadczenie przy stosowaniu insulin krótkich.
Levemir i Lantus to unikalne rodzaje insuliny działające przez 24 godziny i nieposiadające szczytów (czyli koncentracja we krwi jest cały czas stała). To eliminuje potrzebę dopasowywania bardziej obfitego posiłku na konkretną porę dnia. Jednak posiłki muszą być tak samo regularne, jak przy stosowaniu innych rodzajów insulin długodziałających.
Uwaga! Przy stosowaniu insuliny zawsze należy mieć przy sobie źródło węglowodanów, które szybko się wchłoną, jeżeli nagle poczujemy symptomy spadku cukru we krwi (są to: uczucie głodu, niepokoju, zimne poty, zawroty głowy, zaburzenia wzroku i koncentracji, uczucie osłabienia i dezorientacja). Wystarczy baton czekoladowy, słodzony napój, kostki cukru, odżywka typu carbo. Powinniśmy mieć przy sobie ilość pożywienia odpowiadającą ok. 100 g węglowodanów.
Ten artykuł ma wyłącznie charakter informacyjny. Nikomu nie polecam stosowania insuliny albo innych leków recepturowych bez zgody lekarza prowadzającego i odpowiednich badań lekarskich. Jeżeli zdecydujecie się na stosowanie tych środków – robicie to na WŁASNE RYZYKO! Pamiętajcie, zostaliście ostrzeżeni!
W ostatnim numerze pisałem o treningu kobiet, wspomniałem też o środkach dopingujących stosowanych przez panie. Tym razem zamierzam zdecydowanie szerzej opisać ten temat, bo zainteresowanie ze strony czytelników (i czytelniczek) okazało się spore.
Zacznijmy od SAA. Najpierw bardziej łagodnych, a raczej tych, które większość uważa za łagodne, chociaż wcale tak być nie musi, jeżeli działają one na organizm kobiety! Potem opiszę działanie mocniejszych środków i pokażę, czego kobieta może oczekiwać stosując je, z jakimi może się to wiązać powikłaniami itp.
Sterydy anaboliczno-androgenne
Na początek oksandrolon – środek umiarkowanie anaboliczny, jego aktywność anaboliczna zależy od dawki. Działanie androgenne jest znikome przy małych dawkach, przy większych możliwe są odwracalne zmiany, m.in. zmiany skórne (trądzik), pogrubienie głosu, wzrost owłosienia w niektórych obszarach, zaburzenia cyklu menstrualnego. Poważne działania niepożądane to zaburzony stosunek HDL/LDL (mocna przewaga LDL), zaburzenia pracy wątroby (utrudniony odpływ żółci), podrażnienie żołądka. Dawkowanie: początkujące panie – 2,5 do 5 mg dziennie w dwóch podzielonych dawkach; panie zaawansowane – 10 mg i więcej dziennie w podzielonych dawkach. Trwanie cyklu: do 8 tygodni.
Trochę mocniejszy środek to turinabol (chlorodehydrometylotestosteron). To środek wynaleziony w NRD, został stworzony jako środek dopingujący u sportowców, a jego celem miało być zwiększenie aktywności anabolicznej w porównaniu do innych związków dostępnych w tym czasie i równoczesne maksymalne obniżenie działania androgennego. Jednak działanie androgenne jest bardziej odczuwalne niż w przypadku oksandrolonu, chociaż ciągle jest dość łagodne. Skutki uboczne są podobne do oksandrolonu, chociaż mogą być bardziej wyraźne. Panie stosujące duże dawki tego związku często skarżą się na podniesione ciśnienie krwi i wynikające z tego bóle głowy.
Na rynku jest również dostępny prohormon, który konwertuje się do turinabolu – H-drol/Halodrol (nie mylić z nowszą wersją, która wcale nie zawiera związków hormonalnych!). Ta konwersja jest skuteczna w ok. 75%, więc biodostępność halodrolu jest niższa od turinabolu, co przekłada się na konieczność brania większych dawek.
Dawkowanie: zaawansowani – 10 do 25 mg dziennie. Początkującym odradzam stosowanie tego środka. Trwanie cyklu 6–8 tygodni.
Metenolon (octan/enantan), również znany jako primobolan. To ciekawy związek – octan to postać doustna, enantan – iniekcyjna. Zasadnicza różnica jest w biodostępności i czasie działania. Także skutki uboczne mogą bardzo się różnić!
Po pierwsze octan metenolonu ma dość niską biodostępność – zaledwie 20–25% od dawki zostanie wchłonięte do krwi i będzie aktywne w organizmie. Czas działania tabletek – ok. 8 godz. Czyli jest to całkiem bezpieczny środek, bo w przypadku poważnych działań niepożądanych przyjmowanie może być przerwane natychmiast.
Enantan metenolonu jednak jest aktywny przez 14 dni po zastrzyku, czyli nie możemy przerwać kuracji natychmiast i musimy odczekać 14 dni dopóki koncentracja środka we krwi nie spadnie wystarczająco nisko. Nie jest więc to środek dla początkujących, wbrew temu, co można przeczytać w Internecie. Kolejne niebezpieczeństwo kryje się w budowie strukturalnej tego związku. Jest to pochodnia dihydrotestosteronu – najbardziej aktywnego androgenu w naszych tkankach. I właśnie dihydrotestosteron jest odpowiedzialny za często obserwowane skutki uboczne stosowania androgenów przez mężczyzn: łysienie, nadmierne łojenie gruczołów skórnych, porost owłosienia na ciele. Paradoksalnie, choć primobolan został stworzony właśnie po to, by zminimalizować działanie androgenne, część kobiet odczuwa skutki uboczne podobne do dihydrotestosteronu – łysienie to chyba najczęściej spotykany z nich. Faktem jest, że duża część kobiet wydaje się być odporna na te skutki i dla nich primobolan to ciągle bardzo bezpieczny i łagodny środek. Moja rada jest taka: zacząć od doustnej postaci primobolanu, jeżeli ta nie powoduje problemu, można łagodnie zacząć od niskich dawek iniekcyjnego preparatu. Można pozostać na tabletkach, ale w związku z niską biodostępnością wymagane jest użycie dużych dawek, a nie jest to tani preparat. Również postać tabletkowana jest niezwykle rzadko spotykana na rynku wielu krajów.
Co dotyczy innych skutków ubocznych, primobolan ma zasadniczą zaletę w porównaniu do oksandrolonu/turinabolu – nie zaburza pracy wątroby (również w postaci doustnej), nie zaburza przemiany lipidów w dużym stopniu i nie podrażnia błony śluzowej żołądka. Dawkowanie: osoby początkujące (tylko postać tabletkowana) – 50–100 mg dziennie; zaawansowane – 100 mg i więcej dziennie (tabletki), 100–200 mg tygodniowo (iniekcje).
Winstrol (stanazolol) – to preparat, który wciąż króluje na rynku, ze względu na relatywnie mocne działanie (oczywiście chodzi o kobiety), niską cenę i dość szeroką dostępność. Istnieje również w postaci doustnej i iniekcyjnej, w tym przypadku nie ma pomiędzy nimi żadnej różnicy w strukturze chemicznej. Postać iniekcyjna różni się natomiast przedłużonym czasem działania, niższą toksycznością (ze względu na niższe ogólne stężenie środka we krwi związane ze stopniowym uwalnianiem z miejsca zastrzyku) i niższym stopniem oddziaływania na białka osocza. Stanazolol również kryje podobne niebezpieczeństwa jak primobolan – jest pochodną dihydrotestosteronu, jednak w związku z tym, że o wiele słabiej wiąże się z receptorem androgenowym. Działanie stanazololu jest mocniej odczuwalne, niż działanie podobnych dawek oksandrolonu albo primobolanu, jednak toksyczność jest o wiele wyższa. Stanazolol potrafi wywołać prawdziwe spustoszenie w naszej gospodarce lipidowej. Wyniki badan HDL/LDL często potrafią wykazać spadek frakcji HDL do jednej cyfry! Tymczasem norma to ok. 35! Cykl z użyciem stanazololu trzeba więc mocno ograniczyć i moim zdaniem nie powinien trwać on dłużej niż 4–6 tygodni.
Dawkowanie: zaawansowani – 5 mg dziennie i więcej. W związku z tym, że stanazolol potęguje działanie innych SAA, wypierając je ze związku z białkami osocza, można skutecznie łączyć go z innymi związkami. Czynność ta wielokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia maskulinizacji, więc panie muszą uważać!
Antyestrogeny
Antyestrogeny to związki zmniejszające stopień aromatyzacji androgenów do estrogenów w organizmie człowieka. Te związki są bardzo popularne wśród zawodników płci męskiej, bo drastycznie wpływają na twardość umięśnienia i przyśpieszają spalanie tkanki tłuszczowej w okolicy nóg, bioder i pośladków. Wszystko to działa, jeżeli ogólna kaloryczność jest na minusie, więc nie oczekujcie, że uda się wam schudnąć bez diety, stosując same antyestrogeny! Jednak u kobiet działanie tych związków wzbudza dużo kontrowersji.
W praktyce klinicznej blokery aromatazy przepisuje się kobietom wyłącznie po menopauzie, czyli w okresie, kiedy estrogeny w organizmie kobiety są produkowane wskutek aromatyzacji androgenów powstających z gruczołów nadnerczych. U kobiet przed menopauzą antyaromatazy nie są w stanie wpłynąć na produkcję estrogenów w jajnikach w znaczącym stopniu. Jednak z doświadczenia zawodniczek z wyższej półki, czyli zawodowych kulturystek i fitnessek IFBB i innych federacji, wiadomo, że duże dawki tych związków okazały się dość skuteczne. Na rynku do wyboru mamy zwykle trzy rodzaje antyaromataz – anastrozole, letrozole i exemestane. Anastrozol to związek chyba najbardziej łagodny, w dawce ok. 1 mg/dzień obniża produkcję estrogenów o ok. 50%. Letrozol w sugerowanej dawce – 2,5 mg/dzień – obniża produkcję estrogenów już o 98% i więcej. Exemestan obniża produkcję o ok. 90%, jednak posiada bardzo istotną właściwość, którą zaraz omówię.
Bardzo ważnym elementem przyjmowania antyestrogenów jest stopniowe i powolne zejście po osiągnięciu upragnionych wyników. Wyobraźmy sobie, co dzieje się w organizmie – istnieje konkretny poziom aromatazy, który jest odpowiedzialny za produkcję pewnej ilości estrogenów. Dopóki stosujemy antyestrogen – jakąś ilość aromatazy jest zablokowana i nieaktywna. Poziom estrogenów w organizmie spada – organizm stara się ten poziom przywrócić, produkując większą ilość aromatazy. Jednak dopóki antyestrogen działa, również ta większa ilość jest zablokowana. Jeżeli jednak nagle odstawimy lek – to mamy do czynienia ze zwiększoną ilością aromatazy, która nagle jest aktywna i zaczyna działać.
Exemestan posiada jednak właściwość stałej dezaktywacji aromatazy. Czyli niszczy samą strukturę enzymu, czyniąc go nieaktywnym. Więc nawet po nagłym odstawieniu leku aromataza pozostaje nieaktywna i nie trzeba się obawiać nagłego „odbicia”.
Sugerowane dawkowanie antyestrogenów: anastrozol – ok. 1 mg dziennie, blisko okresu zawodów dawkę można zwiększyć na 2 albo nawet 3 mg dziennie, po czym stopniowe odstawianie – 1 mg dziennie przez kilka dni, potem 0,5 mg dziennie, 0,5 mg co drugi dzień itd; letrozol – 2,5 mg dziennie, w ścisłych przypadkach 5 mg (odstawianie podobne do anastrozolu); exemestan – 25 mg dziennie, blisko zawodów 50–75 mg.
Uwaga! Pamiętajcie, że stosowanie antyestrogenów mocno zwiększa stosunek androgenów do estrogenów we krwi, co grozi wielokrotnym zwiększeniem ryzyka maskulinizacji!
Selektywne modulatory receptorów estrogenowych (SERMs)
SERMs to związki, które nie wpływają na poziom produkcji estrogenów, tylko blokują receptor, odpowiedzialny za efekty, które estrogen wywiera na nasz organizm. Mogą to być związki dość selektywne (czyli te, które preferencyjnie blokują receptor niektórych tkanek, np. gruczołów sutkowych – tamoksyfen, raloksyfen) albo związki nieselektywne które blokują wszystkie receptory w organizmie – fulwestrant. W przypadku SERMów używanych dla poprawienia formy startowej oczywiście wskazane są nieselektywne blokery – czyli fulwestrant. Podejrzewam również, że nie ma środka bardziej efektywnego dla kobiet. To środek bardzo długo działający, jest aplikowany domięśniowo raz na kilka tygodni. Jednak posiada znaczącą wadę: cenę. Dawkowanie: tamoksyfen – 20 mg dziennie, raloksyfen – 40–80 mg dziennie, fulwestrant – ok. 250 mg raz na miesiąc.
Muscular Development |
Główne działy na stronie |
Twoje konto |
Linki |