Witam moich polskich przyjaciół! Dobrze jest znowu móc się dzielić z wami moimi sprawami, a jak powtarzam, i na pewno to już słyszeliście, Sami jest zawsze szczery i mówi jasno i prosto w twarz! W tym odcinku opiszę moje przygotowania do startu, to w jaki sposób osiągam zwycięską formę i rozmiary. Podam to w punktach, by łatwiej było wam wpleść to w codzienną rutynę.
W czasie przygotowań do ostatniej Olympii, którą wygrałem, stosowałem dietę low-carb, bardzo mało węglowodanów, z zejściem aż do zera. Podziałała bardzo dobrze, nie miałem problemów z rozmiarami…
Jak to zrobiłem?
Dietę zacząłem 16 tygodni przed zawodami, jedząc pięć posiłków stałych i dwa szejki z izolatu serwatki. Co dwa tygodnie z ostatniego posiłku usuwałem węgle, aż doszedłem do tego, że jadłem je tylko raz dziennie. 17 dni przed zawodami szejki zastąpiłem stekiem i kurczakiem z warzywami, a 14 dni przed startem w ogóle wyciąłem węgle z diety, broniąc się przed katabolizmem przy pomocy BCAA i glutaminy. Nie przetrenowywałem się. Wcześniej robiłem aeroby o godzinie 5.30, ale po obcięciu węgli przestałem, dziennie wykonując tylko dwa treningi siłowe po 50–60 minut, jednak bardzo intensywne, z krótkimi przerwami między seriami. Jadłem już tylko kurczaka z sałatą lub steki z ogórkiem. Jeśli chodzi o treningi, to na low-carb nie robię zbyt wielu powtórzeń czy też superserii, bo to by mnie wykończyło i chodziłbym jak zombie. Robię po 10 powtórzeń z dobrym obciążeniem.
Więcej w grudniowym wydaniu Muscular Development