Witam wszystkich fanów z Polski! Pamiętajcie, że swoje pytania i opinie możecie przesyłać na adres joeladnier@musculardevelopment.pl
Każdego miesiąca, od kiedy prowadzę tę rubrykę, opisuję w niej swój obecny trening. Robię to dlatego, że mimo spędzenia już 30 lat na siłowni nadal się uczę i chciałbym podzielić się z wami zdobytą wiedzą. W tym miesiącu będzie tak samo, ale tym razem porozmawiamy również o ZAPOBIEGANIU KONTUZJOM.
Zanim przystąpię do jakiegokolwiek treningu, przygotowuję się, nacierając skórę maścią rozgrzewającą (jeszcze przed samą rozgrzewką). Stosuję na przykład produkt o nazwie „IceyHot”, pomagający mi rozgrzać obszar, nad którym będę pracować. Powiedzmy, że zamierzam wyciskać na ławce, wcieram wtedy „IceyHot” w całą klatkę piersiową, barki i tricepsy. Oprócz tego używam też produktu „Stop Pain”. Jest w formie spreju, którym spryskuje się obolałe mięśnie i stawy. Można go stosować przed i po treningu. Należy pokryć nim bolący obszar i poczekać, aż płyn wsiąknie w skórę. To świetny produkt na artretyzm, obolałe mięśnie i stawy. Kolejną czynnością, jaką wykonuję przed rozgrzewką, jest rozciąganie mięśni i rozruszanie stawów. Pomaga to w lepszym ich ukrwieniu i nasmarowaniu stawów przed przystąpieniem do ćwiczeń.
Shack już nie trenuje pod moimi skrzydłami, dlatego powróciłem do pracy z innymi klientami. Nie współpracuję również z żadnymi trójboistami, dlatego ćwiczę przeważnie bez dodatkowego osprzętu.
W poprzednich artykułach mogliście przeczytać o martwym ciągu z taśmami elastycznymi. W tym miesiącu opiszę, jak zastosować tę technikę w wyciskaniu na ławce. Lubię ten rodzaj treningu, ponieważ pozwala mi on na używanie większych ciężarów bez konieczności stosowania dodatkowego osprzętu. W trójboju siłowym bardzo ważny jest CUN, czyli trening CENTRALNEGO UKŁADU NERWOWEGO − głęboko w to wierzę. Trening CUN pozwala ciału na walkę z dużym ciężarem w górnej fazie ruchu, zmniejsza jednak ryzyko wystąpienia kontuzji w fazie dolnej, stanowiącej najważniejszą część każdego ruchu. W treningach z moimi klientami (będącymi zwykłymi obywatelami, którzy nie chcą startować w zawodach) osprzętu nie stosuję przede wszystkim dlatego, że ci ludzie praktycznie nigdy go nie używają. Dzięki taśmom elastycznym możemy nadal podnosić ciężary większe od normalnych, ale bez ograniczeń związanych z korzystaniem z osprzętu. Kiedy mówię o ograniczeniach, mam namyśli czas, który należy poświęcić na naukę prawidłowego z nich korzystania. Nie założysz przecież byle jakiej koszulki do wyciskania i nie pobijesz od razu życiowego rekordu. Aby tego dokonać, należy najpierw eksperymentować z różnymi modelami i nauczyć się używać każdego z nich. Przy treningu z taśmami wystarczy zazwyczaj jedno podejście, by odnaleźć prawidłową płaszczyznę prowadzenia ciężaru. W wyciskaniu na ławce najbardziej niebezpieczny jest moment, gdy gryf zbliża się lub dotyka do klatki piersiowej. To właśnie wtedy ścięgna są najbardziej rozciągnięte i obciążone i dlatego wtedy następuje najwięcej kontuzji. Na początku należy opanować prawidłową technikę wyciskania. Niezależnie od ułożenia stóp i dłoni, gryf musi opaść, a następnie powrócić do pozycji wyjściowej. Nazywamy to szukaniem prawidłowej płaszczyzny ruchu.
Aby podnieść jak największy ciężar, musisz nauczyć się wykonywać każde powtórzenie czysto technicznie. W wyciskaniu na ławce bardzo istotne jest to, by gryf poruszał się w płaszczyźnie nazywanej przeze mnie kulturystyczną. Sztanga opada w niej bardzo blisko szyi, a łokcie skierowane są na zewnątrz ciała. Przy takiej technice wyciskania łatwo nabawić się kontuzji, ponieważ powoduje ona powstanie znacznych napięć w więzadłach mięśni piersiowych i naramiennych. Owszem, w ten sposób izolujemy klatkę, ale powinniśmy wtedy stosować mniejsze obciążenie i większą liczbę powtórzeń. Przy biciu rekordu należy raczej skoncentrować się na zbliżeniu łokci do boków ciała i dotknięciu gryfem do miejsca położonego zaraz poniżej mostka.
Dobry, zły i brzydki
Witajcie, moi polscy przyjaciele. Na wstępie chciałbym się pochwalić, że ja i Lori jesteśmy już małżeństwem. Pobraliśmy się 9 stycznia 2010 r. podczas prywatnej ceremonii poprowadzonej przez Chrisa Cartera, pastora kościoła baptystów, który był kiedyś moim klientem. Rankiem w dzień naszego ślubu Lori startowała w swoich pierwszych w życiu zawodach w wyciskaniu i wygrała swoją kategorię, ustanawiając nowy rekord stanu dla swej kategorii wagowej i wiekowej. Na początku planowaliśmy urządzić całą ceremonię na zawodach, ale później zdecydowaliśmy się na skromniejszą i bardziej prywatną uroczystość. Teraz jesteśmy jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Lori ma 26-letnią zamężną córkę pracującą w opiece społecznej. Ma też 18-letniego syna, który obecnie odbywa praktyki jako elektryk w stoczni, w której pracuję. Mamy więc łącznie pięcioro dzieci i czworo wnuków. Moje wnuki nazywają mnie Bid Daddy, a Lori Gee Gee (Dżi Dżi – przyp. tłum.)
OK, wróćmy bardziej do tematu. Przypominam, że możecie się ze mną skontaktować przez stronę www.musculardevelopment.pl lub pisząc na joeladnier@musculardevelopment.pl.
Partnerzy treningowi: przyjaźń i braterstwo
Dobry partner treningowy ma duże znaczenie dla twoich treningów i wyników. Moim zdaniem trenując samemu, sporo się traci. To kolejna wielka różnica między kulturystami a trójboistami, jaką zauważyłem. Gdy jesteś gdzieś nowy, znalezienie dobrego partnera treningowego na siłowni może stanowić klucz do twoich przyszłych osiągnięć. Dotyczy to zarówno samego treningu, jak i sytuacji poza nim. Nikt nie wie wszystkiego i dobrze jest nieustannie wprowadzać zmiany. A jeśli uda ci się dołączyć do grupy trójboistów, to jeszcze lepiej. Grupa ta stanie się twoją drugą rodziną, a w wielu przypadkach nawet jedyną rodziną. Wyprowadziłem się od rodziców w wieku 16 lat. Miałem jednak szczęście spotkać Larry’ego Plumlee, mistrza kraju w kategorii juniorów, który zorganizował grupę zawodników trenujących i startujących pod szyldem Mississippi Ironmen Powerlifting Team. Przez lata, w wyniku zmiany sponsorów, zespół zmieniał nazwy – na Thunders Powerlifting Team, a potem Rhodes Powerlifting Team. Stali się moją nową rodziną w krytycznym momencie mojego życia. Byłem w zespole najmłodszy i najbardziej podatny na wpływy. Gdy miałem 16−18 lat ten zespół był dla mnie najważniejszą rzeczą w życiu. Ćwiczyliśmy 6 razy w tygodniu, a treningi były dla mnie najważniejszym punktem dnia. Budziłem się rano, myśląc o treningu i ciężarach, które zamierzałem podnieść, na siłowni obserwowałem kolegów z zespołu. W trakcie wspólnych treningów nauczyłem się od nich, jak wykorzystywać siłę i motywację. Staliśmy się przyjaciółmi – na siłowni i poza nią. Po 30 latach wciąż jesteśmy w kontakcie. Gdy przeprowadziłem się do Dayton w stanie Ohio, stałem się członkiem innej rodziny, Power Elite Powerlifting Team Larry'ego Pacifico. Tam nauczyłem się, że głośna muzyka może być znakomitym motywatorem. Grupa ta była niesamowicie zróżnicowana, więc poza siłownią nie trzymaliśmy się razem.
Pragnę powitać moich polskich fanów, możecie do mnie pisać na adres joeladnier@musculardevelopment.pl. Chętnie przyjmę Wasze sugestie i odpowiem na pytania.
W nadchodzącym roku, zamierzam wraz z Lori objechać całe Stany, by trenować z trójboistami z różnych siłowni. Chcę się nauczyć czegoś nowego i podzielić się tym z Wami. Wśród siłowni, które odwiedzimy na pewno będą Westside Barbell w Columbus w stanie Ohio, Big Iron Gym (B.I.G.) w Omaha (Nebraska), Super Training Gym w Sacramento (Kalifornia), Cellblock Gym w Hillsborough (Tennessee), Southside Gym w Fort Lauderdale na Florydzie i wiele innych. Mój partner treningowy, Shack i jego żona Jennifer właśnie wrócili ze słynnej Westside Barbell Louiego Simmonsa, ale o tym napiszę później.
Wiem, co sobie myślicie: Przecież jesteś THE LAD, Potwór z Missisipi, powinieneś wiedzieć wszystko! BZDURA!!! W tym sporcie, w sumie jak w każdym, jeśli chcesz być najlepszy, musisz mieć otwarty umysł. Zacząłem ćwiczyć, gdy miałem 15 lat, a gdy skończyłem 18, zacząłem jeździć po USA, by uczyć się od najlepszych. Przeniosłem się do Dayton w Ohio, aby ćwiczyć z dziewięciokrotnym mistrzem świata, Larrym Pacifico, dzięki któremu mój przysiad znacznie się poprawił. Miałem zastój w martwym ciągu, więc przeniosłem się do Adel w stanie Georgia, by trenować z Buddym Dukem. W martwym ciągu brał ponad 360 kg, ważąc niecałe 90 kg. Gdy przytrafił mi się zastój w mojej koronnej konkurencji, którą wtedy było wyciskanie, przeprowadziłem się do Tampa na Florydzie, by trenować z Rickiem Weilem, wielokrotnym rekordzistą świata w kategoriach do 67 kg, 75 kg, 82 kg, 89 kg i 100 kg, a wszystko to przed wprowadzeniem koszul do wyciskania. Przez cztery lata zwiększyłem masę z 89 kg do 109 kg. Z Larrym poprawiłem przysiad z 344 kg do 408 kg. Było to w latach 1982–1983, startowałem w jednowarstwowym kostiumie, a wtedy jeszcze wychodziło się ze stojaków, by zrobić siad. Z Buddym poprawiłem martwy z 339 kg na 377 kg, a z Rickiem wyciskanie z 250 kg na ponad 270 kg (bez koszuli). Staram się Wam w ten sposób przekazać, że zawsze trzeba się przyglądać innym, słuchać ich i uczyć się od nich. Nigdy nie wiesz wszystkiego. Dużo się nauczyłem nawet od nowicjuszy, którzy nie bardzo wiedzieli, co robią.
Dziś wszystko jest inaczej niż 30 lat temu. Zawsze wierzyłem w prawdę zawartą w powiedzeniu „Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one”. Najpierw trzeba wybrać federację, w której chce się startować, a według ostatniego spisu jest ich na terenie USA aż 24. Ja w swej karierze startowałem w AAU, USPF, IPF, ADFPA, WDFPA, APF, WPC, APA i obecnie w SPF. Szefem SPF – Southern Powerlifting Federation jest Jesse Rogers. Organizacja ta coraz bardziej rośnie w siłę. Jesse jest człowiekiem starej daty, tak jak ja kocha ten sport i nie przepada za polityką. SPF jest bardzo przyjazna zawodnikom, na pierwszym miejscu stawia ich bezpieczeństwo i potrzeby. Z doświadczenia wiem, że jeśli raz się wystartuje w SPF, to już nie ma się ochoty na zmianę federacji. Jesse właśnie przysłał mi maila, że SPF jest głównym amerykańskim kandydatem, który ma być zaproszony na mistrzostwa świata w Rosji, organizowane w 2010 roku przez GPC (Global Powerlifting Comittee)
Wiele lat temu, gdy zaczynałem przygodę z trójbojem siłowym, nikt jeszcze nie słyszał o koszulach do wyciskania. Może miałem jakieś przeczucie, że coś takiego może być pomocne, ponieważ do wyciskania zakładałem naprawdę ciasne koszulki footballowe. Nie dawały mi one oczywiście żadnych wymiernych korzyści, ale lubiłem sposób, w jaki się w nich czułem podczas wyciskania z dużym ciężarem. W 1983 r., gdy pokonałem Freda „Dr. Squat” Hatfielda i Jima Casha na USPF Man Senior Nationals w Austin w stanie Teksas, wycisnąłem 238 kg, ważąc 100 kg. To było jeszcze przed wprowadzeniem koszul do wyciskania, a ponieważ miałem zaledwie 19 lat mój wynik został rekordem świata juniorów. Mamy rok 2009, a rekord ten wciąż należy do mnie. 380 kg w przysiadzie, 238 w wyciskaniu i 339 w ciągu, co razem daje 957 kg w wieku 19 lat i przy wadze 100 kg. W niniejszym artykule zajmę się ewolucją koszul do wyciskania.
W 1986 r., gdy wypróbowałem pierwszą serię koszul Blast, ustaliłem, że poprawiają one moje wyniki o niecałe 15 kg. Przy wadze około 106 kg podczas Rick Poston’s Florida State Bench Press Championships, które odbyły się na parkingu Athlete’s Fitness Center’s Gym w Tampa na Florydzie wycisnąłem 272 kg. Tuż po tej próbie założyłem koszulę Blast Inzera i zrobiłem powtórzenie bez zatrzymywania ruchu z 284 kg. Od tego czasu koszule do wyciskania bardzo się jednak zmieniły. Dziś mamy nawet siłaczy wyspecjalizowanych tylko w wyciskaniu. Głównym tego powodem są właśnie koszule. Optymalne ich użycie stało się niemal sztuką. Niektóre są tak grube i krępujące, że wydają się być kuloodporne. Słyszałem nawet od osób postronnych, że wyglądają jak kaftany bezpieczeństwa.
Obecnie na rynku jest wiele rodzajów koszul do wyciskania, ale wszystkie służą tylko jednemu: ciasnemu trzymaniu klatki i barków, tak by dać ci maksymalne wsparcie w czasie walki z dużym ciężarem. Najbardziej znani producenci koszul to: Titan Support Systems, Inzer Advanced Designs, Frantz, Crain’s’Muscle World, APT i Metal. Wykorzystuja oni nowoczesne polimery, denim i płótno. Także grubością koszule potrafią się znacznie różnić, gdyż mogą posiadać od jednej do nawet pięciu i więcej warstw. Niektóre zakrywają całe plecy, inne nie.
Kołnierz, lub inaczej linia dekoltu, też ma duże znaczenie dla działania koszuli. Im niżej linia dekoltu będzie umieszczona na twojej szyi, tym mocniej wspierać cię będzie koszula. Można też robić inne sztuczki, na przykład odwracasz koszulę na lewą stronę i wciągasz rękawy powyżej łokci, po czym odwracasz koszulę i wkładasz przez głowę, tak że rękawy są odwrócone wewnętrzną stroną do zewnątrz, gdy koszula znajdzie się już na swoim miejscu. W ten sposób koszula od jednego rękawa poprzez klatkę piersiową aż do drugiego rękawa tworzy bardzo mocną taśmę. Jeśli teraz obciągniesz koszulę, zyskasz jeszcze większe wsparcie. Kolejną sztuczką jest obrócenie ramion w czasie wsuwania ich w rękawy, tak by szwy były zwrócone w stronę zewnętrznej głowy tricepsów, po czym przekładamy koszulę przez głowę. Gdy już masz na sobie koszulę, poproś kogoś, by ściągnął rękawy ku sobie. Najłatwiej jest to osiągnąć, łapiąc lewą ręką za końcówkę rękawa przy prawym barku, a prawą ręką za końcówkę przy lewym i ciągnąc na krzyż aż koszula ułoży się prawidłowo pod pachami.
Wybór rodzaju koszuli zależy od twojego doświadczenia w wyciskaniu. Większość ludzi uważa, że jeśli powiesz, że wyciskasz 350 kg, to mogą zażądać, żebyś to zrobił na zawołanie. Każdy doświadczony zawodnik powie wam, że nie chodzi tylko o wyciskanie ciężaru. Ludzie dziwnie mi się przyglądają, gdy mówię, że prawdziwe przygotowanie do walki z ciężarem odbywa się w głowie. Jeśli nie jesteś psychicznie przygotowany na duży ciężar, to po prostu nie dasz rady albo, co gorsza, zrobisz sobie krzywdę. Ja sam, gdy szykuję się do zawodów, muszę dokładnie znać datę i godzinę startu, żebym mógł przygotować się psychicznie. Strach odgrywa rolę także przy wyborze koszuli do wyciskania. Mam na myśli to, że im sztywniejsza koszula tym więcej musi być na sztandze, żebyś był w stanie dotknąć nią do klatki. Jeśli boisz się ciężaru, to potrzebujesz mniej sztywnej koszuli, która pozwoli ci osiągnąć wynik bliższy rekordowi osiągniętemu bez sprzętu, ale za to powoli przyzwyczai cię do coraz większych ciężarów.
Dam wam kilka przykładów. Mam klienta, który dopiero zaczął stosować koszule. Zanim zaczął pracować ze mną, wycisnął 142 kg na maszynie Smitha z mocnym odbiciem od klatki i dupa w powietrzu w czasie wyciskania. Teraz, gdy nauczyłem go już techniki i właściwej pozycji, wycisnął sztangę ważącą 147 kg. Potem nauczyłem go korzystania z Titana-6, jednowarstwowej koszuli z zamkniętym tyłem. Doszedł w niej do 183 kg, ale minęło kilka tygodni zanim psychicznie przygotował się na taki ciężar, gdyż było to znacznie więcej niż wyciskał kiedykolwiek wcześniej. Potem wypróbowałem na nim Inzera Rage, jednowarstwową koszulę z zamkniętym tyłem. Doszedł do 202 kg. Ale w tym punkcie pojawiła się bariera psychiczna, po prostu uwierzył, że to jego limit. Tak dział czynnik strachu. Tak więc teraz muszę popracować nad jego głową i wykorzenić ten strach albo już po nim. Mój partner treningowy, Shack, też jest dobrym przykładem. Trafił pod moje skrzydła z rekordem około 235 kg przy wadze 104 kg. Nie miał żadnej techniki wyciskania, wyciskał jak kulturysta. Najpierw kazałem mu skorzystać z wygodnej koszuli Rage, jednowarstwowej, z zamkniętym tyłem.
W football amerykański grałem od 7 do 12 klasy i bardzo lubiłem ten sport. Moi trenerzy zainteresowali mnie siłownią, gdy miałem zaledwie 13 lat. Będąc w 10 klasie, jako jedyny spośród ponad 100 zawodników, po treningu footballowym zostawałem poćwiczyć na siłowni. Pamiętam, że codziennie robiłem ściąganie linki wyciągu górnego szerokim chwytem, bo marzyły mi się najszersze jak skrzydła. W listopadzie 1979 roku jeden z trenerów zapisał mnie na szkolne zawody trójbojowe. Jeden z sędziów był mistrzem USA juniorów w kategorii do 100 kg i po zawodach zaprosił mnie na trening z jego Misissipi Ironman Powerlifting Team. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym, ale kilka dni później mijałem Americana Health SPA i zauważyłem, że drzwi zaplecza są otwarte. Gdy podjechałem, usłyszałem głośną muzykę i uderzające o siebie ciężary. Coś mnie ciągnęło w kierunku tych drzwi. Gdy wszedłem, zobaczyłem Joey’a Stevensa robiącego częściowe ciągi. Poczułem jak włosy jeżą mi się na karku. Byłem w domu. Larry Plimlee, ów miejscowy mistrz USA juniorów zaprosił mnie tam i powitał. Spojrzał na mnie uważnie i powiedział „Za miesiąc mamy tu zawody, powinieneś w nich wystartować”. Nowi koledzy pożyczyli mi mój pierwszy kostium, pas i opaski na kolana. Trenowałem codziennie, a oni nie mogli nadziwić się postępom, jakie robiłem. Po zaledwie miesiącu treningów w sprzęcie wystartowałem w kategorii do 74 kg. Siadłem 215 kg, wycisnąłem 147 kg i podniosłem w martwym ciągu 226 kg, wygrywając w ten sposób swoje pierwsze oficjalne zawody. Miałem 15 lat i byłem wniebowzięty.
Brałem udział w każdych możliwych zawodach, czasami miałem tylko tydzień przerwy miedzy startami. Niemal na każdych zawodach próbowałem ustanawiać nowe rekordy życiowe. Po 9 miesiącach po raz ostatni wystartowałem w kategorii do 75 kg, zdobywając tytuł mistrza kraju w kategorii juniorów. Wciąż przechowuję wycinek prasowy na ten temat. Musiałem się wtedy mocno głodzić i siedzieć w saunie, żeby zrzucić 4–5 kg i zmieścić się w wadze. Znacznie mnie to osłabiło. Pamiętam, że byłem szczęśliwy z powodu zwycięstwa, ale jednocześnie zawiedziony, bo mój wynik całkowity był blisko 135 kg niższy od tego, co osiągałem w czasie treningów. Po tych zawodach powiedziałem trenerowi – koniec z dietą, przechodzę do kategorii do 82 kg. Moje ciało rosło jak szalone i świetnie reagowało na treningi. W kategorii do 82 kg mieściłem się raptem przez 3 miesiące i wygrałem w tym czasie dwa zawody, po czym przeszedłem do kategorii 90 kg. Mając 17 lat zrobiłem w przysiadzie 303 kg, na ławce wycisnąłem 207 kg (bez koszuli), a w martwym ciągu (sumo) 317 kg. Wywalono nas z tego SPA, bo ponoć za bardzo hałasowaliśmy i bałaganiliśmy. Trenowaliśmy wiec w garażu przy domu jednego z członków klubu, to był prawdziwy oldschool. Mieliśmy tylko podest do przysiadów, ławkę i podest do ciągów. Mieliśmy też niewielką ławkę do robienia wyprostów ramion i uginań z krzywką. Robiliśmy różne wersje przysiadów, zmieniając ustawienie stóp. Na ławce zmienialiśmy uchwyt, raz szeroki, raz wąski. Ciągi czasem robiliśmy sumo, a czasem szerokim chwytem.
Do Nashville w stanie Tennessee, a konkretnie do Hotelu Preston, w którym miały się odbyć SPF World Championships dotarliśmy w tym samym czasie, co Piotr z www.musculardevelopment.pl. Przez cały weekend sędziowałem, poza startem Shacka mojego partnera treningowego w sobotę. Pracowałem także z Piotrem, jako komentator w czasie przerw w zawodach. Shack namówił mnie na start w martwym ciągu, które to zawody miały się odbyć w sobotę wieczorem. Shackowi poszło dobrze – pobił swój rekord życiowy w przysiadzie z wynikiem 295 kg. Na ławce nie poszło mu już tak dobrze. Zaliczył pierwszą próbę – 230 kg, jednak za ciasna koszulka do wyciskania przeszkodziła mu w podniesieniu 265 kg. Ja zmieściłem się w kategorii do 100 kg i zacząłem od ciężaru 320 kg, co jest rekordem świata dla mojego wieku i kategorii wagowej. W drugiej próbie wyrwałem 340 kg z taką łatwością, że musiałem puścić ciężar przed zablokowaniem kolan, gdyż zakołysałem się na piętach. Shack pobił swój rekord życiowy w ciągach i z wynikiem 306 kg zwyciężył w kategorii seniorów młodszych do 100 kg. Muszę jeszcze powiedzieć kilka słów o Laurze Phelps. Waży ona 75 kg, a w przysiadzie osiągnęła wynik 335 kg. Później wynikiem 230 kg pobiła absolutny rekord świata kobiet w wyciskaniu w przeliczeniu kilogram na kilogram. Na zakończenie dzięki martwemu ciągowi ustanowiła drugi najwyższy wynik w historii, osiągając w sumie ponad 770 kg.
W niedzielę sędziowałem przy najcięższych ciągach, najwyższy wynik to bodajże 487 kg, a potem byłem głównym sędzią przy wyciskaniu, gdzie największym ciężarem było 470 kg, ale niestety próba nie została zaliczona. Najwyższym zaliczonym wynikiem było bodajże 394 kg. Więcej na temat tych zawodów znajdziecie na stronie www.southernpowerlifting.com
Zdecydowaliśmy się wyjechać tuż po zakończeniu wyciskania, gdyż była już 14.30 a my mieliśmy przed sobą dziewięć godzin jazdy. Mam w tej chwili Nissana Tytan model 2008 z podwójną kabiną. Ja, Lori i Piotr musieliśmy siedzieć we trójkę z przodu, gdyż całą drogę padało, a więc bagaże musiały leżeć z tyłu, a nie na pace. Następnego dnia Lori wzięła wolne i zawiozła Piotra na siłownię.
W poniedziałek ćwiczymy zwykle klatkę. Ponieważ Shack miał za sobą weekend ciężkich startów nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, ale jak zawsze zaskoczył mnie. Najpierw chcieliśmy zaszaleć z ciężarami przy wyciskaniu, więc nasmarowaliśmy się maścią rozgrzewająco-chłodzącą i rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Przeprowadzaliśmy ją identycznie: najpierw 20-kilowa sztanga na 20 powtórzeń, potem 60 kg na 10 powtórzeń, 100 kg na 5 lub 6 powtórzeń i na końcu 140 na 3 do 5 powtórzeń. Pamiętajcie, że prowadząc rozgrzewkę w ten sposób mamy tylko przygotować mięśnie do zwiększającego się wysiłku, więc nie można się zmęczyć zbyt mocno. Później nałożyliśmy luźne koszule treningowe i zrobiliśmy 185 kg na 2 ruchy. Potem Shack zrobił jedno powtórzenie z ciężarem 225 kg, a ponieważ po ciężkim weekendzie jego łokcie zaczęły protestować, to na tym zakończył. Ja czułem się świetnie, więc zdecydowałem się kontynuować. Założyłem koszulę Titana, którą kupowałem, gdy ważyłem 110 kg, a że teraz ważę 100 jest dość luźna, ale przydaje się na treningach. Bez większego problemu wycisnąłem 225, 250 i 275 kg. Wtedy zmniejszyliśmy obciążenie do 102 kg i postanowiliśmy zrobić półpowtórzenia z tym ciężarem na maksymalną ilość. Shack zaczął mocno, robiąc równe 100 powtórzeń. Pamiętajcie, poprzednie dwa dni spędził na zawodach trójbojowych, a tego dnia skończył trening na 225 kg. Ja w sobotę robiłem tylko ciąg, ale za to tego dnia wycisnąłem 275 kg. Zawsze jestem gotowy do podjęcia wyzwania więc też zrobiłem 100 powtórzeń! Uważam, że takie długie serie po ciężkim wyciskaniu ułatwiają regenerację mięśni.
Oto opowieść o moich 30 latach spędzonych na dźwiganiu żelastwa. Część pierwsza… z wielu.
Zacząłem startować w trójboju w dziesiątej klasie, po zakończeniu sezonu footballowego. Pierwszy oficjalny start poza szkołą miał miejsce w styczniu 1980. Wygrałem kategorię do 165 funtów (75 kg) i ustanowiłem rekordy stanu seniorów i nastolatków we wszystkich trzech bojach oraz oczywiście w wyniku całkowitym. Do trójboju namówił mnie mój trener i bliski przyjaciel Larry Plumlee, zwany Śliwką (z ang. plum – śliwka). Larry był byłym mistrzem USA juniorów i miał za sobą 12 lat startów. Przyjaźnił się z wieloma znanymi zawodnikami, w tym z Fredem „Dr Squat” Hatfieldem, którego zaprosił na nasze lokalne zawody. Po zawodach Fred miał seminarium, które odbyło się na zapleczu pokoju do rozgrzewki. Nie wiedziałem wtedy, że cztery lata później będę walczył z Fredem na Men’s Senior Nationals, które wówczas były największymi zawodami na świecie! Larry zmuszał mnie do częstych startów, czasem nawet dwa weekendy pod rząd. W pierwszym roku swojej kariery startowałem ponad 12 razy.
Na początku trzeciego sezonu startów miałem już na koncie wiele zwycięstw w tym 2 Mistrzostwa USA Juniorów, trzy Mistrzostwa Stanu i jeszcze kilka zwycięstw na zawodach lokalnych. Do połowy trzeciego sezonu miałem już zaliczone ponad 30 startów. W lipcu 1982 mój trener i jeszcze kilku innych zawodników, w tym Fred Hatfield, wybierało się do Dayton w stanie Ohio, by wystartować w USPF Men’s Senior Nationals. Szefem imprezy był dziewięciokrotny mistrz świata Larry Pacifico. Wynajęliśmy dom na kółkach, a ja, jako jedyny niestartujący, zostałem kierowcą. Po trwającej 17 godzin podróży moi współtowarzysze namówili mnie do startu. Musiałem pożyczyć pas, taśmy i kostium od innych zawodników. Miałem18 lat i byłem tam najmłodszym uczestnikiem, walczącym z doświadczonymi zawodnikami, mającymi zwykle ponad 30 lat. Larry był pod tak głębokim wrażeniem mojego występu, że po zawodach zaproponował mi pracę oraz miejsce w jego zespole Power Elite. Nim minął miesiąc, przeniosłem się ze swojego małego miasteczka na południu Mississippi do Dayton, by pracować, trenować i konkurować z najlepszymi trójboistami na świecie. To był prawdziwy początek mojej kariery. Larry wykorzystywał mnie w reklamie i przedstawiał jako swe odkrycie. W styczniu 1983 roku wystartowałem na YMCA Nationals i ukończyłem je na piątym miejscu z wynikiem 889 kg w kategorii do 100 kg. Zwycięzca, Jack Sadaris uzyskał wynik tylko o 7 kg lepszy, tak zacięta była walka. Później startowałem jeszcze w Dayton Open i Buckeye Open, za każdym razem poprawiając osiągane wyniki. To zwróciło na mnie uwagę najlepszych trójboistów w kraju i już w lipcu 1983 roku wystartowałem na USPF Men’s Senior Nationals, na których pokonałem ówczesnego mistrza świata Jima Casha i legendarnego Freda Hatfielda. Ustanowiłem też nowy rekord świata seniorów wynikiem 957 kg. Rekord ten został też zaliczony jako rekord świata juniorów, gdyż miałem zaledwie 19 lat. Minęło już 26 lat od tamtych zawodów, a ciągle jestem rekordzistą świata juniorów w kategorii do 100 kg z wynikami: 379 kg w przysiadzie, 237 w wyciskaniu (wtedy nie było jeszcze koszulek) i 339 kg w martwym ciągu. Fred wyrównał dotychczasowy rekord świata (952 kg) i zgłosił się na drugiego do reprezentacji USA na Mistrzostwa Świata. Nie wdając się w szczegóły, on miał na tych Mistrzostwach dobry dzień, ja gorszy i osiągnęliśmy taki sam wynik.
Cały artykuł można przeczytać w październikowym "Muscular Development"
Muscular Development |
Główne działy na stronie |
Twoje konto |
Linki |