Niezależnie od tego, czy jesteś zawodowym kulturystą czy też zwykłym człowiekiem, powinieneś dbać o skórę, nie tylko ze względu na wygląd, ale przede wszystkim na zdrowie. Wciąż obserwuję wielu zawodników wydających tysiące dolarów na jedzenie, odżywki, karnet na siłownię i inne rzeczy, po to, by ich ciała miały niesamowite kształty. A jednocześnie nie mogę się nadziwić, jak wielu z nich zaniedbuje swoją skórę. Niezależnie od tego, czy dopiero zaczynasz, czy też jesteś zawodowcem, zadbana, gładka skóra to atut w oczach sędziów. Ale chociaż jestem wielkim propagatorem dbania o stan skóry i stosowania właściwych kosmetyków, to jednak w ostatnich tygodniach przed zawodami zalecam stanowczo odstawienie wszelkich środków nawilżających, które bardzo niekorzystnie mogą wpłynąć na twoją opaleniznę.
Patrząc na skórę z punktu widzenia zawodnika, kluczem do sukcesu jest pozbycie się wody z organizmu, także tej podskórnej. Natomiast nawilżanie jest procesem dokładnie odwrotnym. „Wpycha” wodę pod skórę i sprawia, ze staje się ona grubsza. To nie tylko utrudni ci pozbycie się nadmiaru wody, ale też uniemożliwi pełne zaprezentowanie separacji i detali, co jest podstawą do oceny przygotowania zawodnika.
Swoim zawodnikom zalecam odstawienie środków nawilżających przed zawodami. Jak długo przed zawodami powinno się to stać? To kwestia indywidualna. Na przykład, czy z natury masz grubą skórę? Czy gromadzi się pod nią dużo wody? Czy masz problem z osiągnięciem maksymalnej separacji i przygotowania startowego? Na te pytania należy sobie odpowiedzieć, by móc określić, kiedy należy odstawić wszelkie kremy i balsamy. Minimum to okres 4 tygodni – przez ten czas nie wolno stosować żadnych balsamów, olejków a nawet samoopalaczy – niczego co zatrzymuje wodę pod skórą. Sam musisz dojść do tego, jakiego typu jest twoja skóra, i według tego odpowiednio wcześnie odstawić środki nawilżające. U większości osób sprawdza się okres 4 tygodni, niektórzy jednak potrzebują aż 6 tygodni, podczas gdy niektórym wystarczą 2–3 tygodnie. Wszystko zależy od reakcji skóry na nawilżanie.
Dzięki zaprzestaniu nawilżania twoja opalenizna konkursowa będzie równiejsza i lepiej wysuszona. Gdy skóra jest tak sucha, jak to tylko możliwe, bronzer rozprowadzi się łatwiej, a jego pierwsza warstwa będzie wyglądała o wiele lepiej i nada ton całości opalenizny. Jedno co mogę jeszcze doradzić po okresie przygotowawczym bez nawilżania, to nabycie dobrego peelingu. Przy wyschniętej skórze pozbawiony właściwości nawilżających peeling będzie bardzo pomocny przy pozbywaniu się starego naskórka. Dzięki stosowaniu powyższych zasad zapewnisz sobie to, że zarówno pierwsza warstwa opalacza, jak i każda kolejna, będą się rozkładały równo i gładko. Po zawodach możesz sobie pofolgować. Zeskrob bronzer peelingiem i nałóż tyle nawilżaczy, kremów i balsamów, na ile tylko masz ochotę! Powodzenia!
Dziękuję wam za nadsyłane co miesiąc pytania! W kolejnych wydaniach MD postaram się odpowiedzieć na jak największą ich ilość, a także podać wam trochę wiadomości na temat przygotowań trenujących pod moim okiem sportowców. W przyszłym miesiącu podam daty wszystkich zawodów NPC organizowanych przeze mnie i Kim w 2009 roku, gdyż dostajemy od was mnóstwo e-maili i listów z pytaniami na ten temat. Możecie też odwiedzić naszą stronę: www.musclemayhem.com i na niej znaleźć wszystkie niezbędne informacje.
Oto przykładowa dieta „pozasezonowa” trzymająca się omówionego przeze mnie współczynnika dobrego/złego jedzenia:
Posiłek 1:
90 g izolatu białka zmieszanego z płatkami owsianymi
Posiłek 2:
250–300 g chudego steku
4–5 naleśników z syropem
Posiłek 3:
250–300 g filetu z piersi kurczaka bez skóry
300–400 g puree ziemniaczanego
1 kromka pieczywa pełnoziarnistego
Posiłek 4:
250–300 g filetu z piersi indyka bez skóry
250 gramów batatów z dodatkami
Posiłek 5:
Duży talerz spaghetti z klopsami
Duża porcja sałaty z dowolnym sosem
2 kromki chleba
Posiłek 6:
90 g izolatu białka z owocami, masłem orzechowym lub zimnym jogurtem niskotłuszczowym
lub
Omlet z 7 jaj z warzywami, grzybami, mięsem i serem
Przekąska przed snem (jeśli jest taka potrzeba):
Duża miska płatków kukurydzianych lub jogurtu niskotłuszczowego lub kanapki z masłem orzechowym i dżemem.
Jeśli chodzi o to, czego należy się wystrzegać, to poniżej zamieszczam kilka moich spostrzeżeń na ten temat. Uważam, że wielkim błędem popełnianym często przez sportowców jest to, że okres poza sezonem startowym traktują jako czas wypoczynku i regeneracji. Jedzą co chcą, koncentrując się bardziej na napełnianiu brzucha i folgowaniu zachciankom, niż jedzeniu pod kątem budowania i zasilania masy mięśniowej. Wielu też brakuje konsekwentności jeśli chodzi o posiłki i zamiast trzymać się rozkładu posiłków podobnego do tego z okresu startowego. Opuszczają posiłki lub pozwalają na zbyt duże przerwy między nimi. Wszystkie te czynniki przeszkadzają w budowaniu solidnej masy mięśniowej. Nie przykładanie wagi do okresu pozastartowego jest moim zdaniem jedną z głównych przyczyn tego, że sportowiec nie tylko nie robi postępów z roku na rok, ale też nie jest w stanie w pełni wykorzystać swego potencjału i w rezultacie zajmuje na zawodach o wiele niższe miejsca.
Okres poza sezonem startowym, to czas, który traktuję bardzo poważnie, czego nie można chyba powiedzieć o wszystkich kulturystach. To właśnie poza sezonem kulturysta wykonuje cała „pracę u podstaw”, buduje bazę pod formę startową. Treningi i dieta poza sezonem to jak praca domowa i bez regularnego i prawidłowego jej wykonywania nie ma co marzyć o zdaniu końcowego egzaminu, jakim w moim przekonaniu jest start na zawodach. Jeśli chodzi o sportowców, których trenuję, to choć każdy program dietetyczno-treningowy jest dopasowywany indywidualnie do potrzeb zawodnika, to jednak pewne rzeczy nie podlegają zmianom. Oto kilka zasad będących przepustką do sukcesu:
1.Pierwsze i najważniejsze: nastawienie. W okresie, gdy nie startujesz musisz przychodzić na treningi ze świadomością, że ofakt opadnięcia stresu związanego ze startami nie zwalnia cię z obowiązku ciężkiej pracy. Teraz musisz osiągnąć przyrost masy mięśniowej oraz dokonać niezbędnych poprawek, i właśnie to, jak przepracujesz sezon pozastartowy zadecyduje jak będziesz wyglądał na scenie. Tak więc zawsze musisz pamiętać, że okres gdy nie startujesz, jest równie ważny jak faza przedstartowej diety.
2.Konsekwencja jeśli chodzi o treningi. Owszem, czasem dobrze jest sobie zrobić przerwę, by odpocząć i się zregenerować, szczególnie po zawodach, ale gdy wchodzisz na siłownię, masz być gotowy do walki!
3.Traktuj dietę poza sezonem tak samo poważnie, jak dietę w czasie przygotowań do startu. Nie da się dość mocno podkreślić jak ważne jest to, by nawet poza sezonem jadać w regularnych odstępach czasu. Nie opuszczaj posiłków!
4.Zjedz kawałek ciasta, ale zasadniczo trzymaj się diety. Jeśli przez cały rok trzymałbyś się diety przedstartowej, nie miałbyś szans na rozbudowanie masy ani zwiększenie siły… tak więc nie krępuj się, zjedz sobie pizzę, hamburgera, ciastko czy placek. Ale wszystko Z UMIAREM! Pomoże ci to rozbudować masę, ale nie powinieneś jeść tylko i wyłącznie śmieci. Twój organizm to sprawna, dopracowana maszyna i tak właśnie powinieneś ją zasilać. Obżeranie się niewłaściwym jedzeniem, sprawi, że nabierzesz wagi, ale z całą pewnością nie będzie to waga, na której ci zależało. Niewłaściwe jedzenie sprawi, że będziesz się ciągle czuł zmęczony i ciężki, pogorszy stan twojego zdrowia, nie mówiąc już o tym, że masa mięśniowa zdobyta w ten sposób jest kiepskiej jakości i zniknie, gdy tylko zaczniesz redukcję przed zawodami.
Chciałeś wiedzieć, jak wprowadzam taką dietę do mojego planu i jakie rodzaje jedzenia i tłuszczów jem poza sezonem… Po pierwsze, musisz sam zbadać, jakie ilości składników odżywczych wykorzystuje twój organizm. Ile białka potrzebuje poza sezonem i jak duża powinna być nadwyżka węgli i tłuszczów. To najważniejsza kwestia w posezonowej diecie . Wszyscy znamy historie o zawodowcach żywiących się poza sezonem w KFC i Mc Donald’s. Choć tacy sportowcy niewątpliwie zwiększą też czystą masę mięśniową, to jednak przede wszystkim zdobędą kilogramy zbędnego i szkodliwego tłuszczu. Choć nie piętnuję całkowicie takiego systemu żywienia, bo nawet takie śmieci jedzone z umiarem nie wyrządzą wielkiej krzywdy, to jednak przy szybkim metabolizmie trzeba się upewnić, że jesz właściwe ilości białka, tłuszczów i węglowodanów. Niniejsze porady odnoszą się do przeciętnej osoby o dość dobrym metabolizmie, ale wymagającej surowej diety do dokonania skutecznej redukcji.
Ludziom z normalną przemianą materii zalecałbym poza sezonem stosunek dobrego jedzenia do śmieci równy 60:40. Należy to rozumieć w taki sposób, że 60% posiłków powinno składać się ze zdrowych produktów typowych dla diety kulturystycznej, zaś 40% może zawierać zwiększoną ilość węglowodanów i tłuszczów. Dzięki takiemu założeniu jesteś w stanie kontrolować to, co jesz (szczególnie zaś możesz kontrolować ilość niezdrowego jedzenia, które spożywasz), co bezpośrednio przekłada się na lepszy stan zdrowia. Teraz załóżmy hipotetycznie, że właśnie takie proporcje właściwego i niewłaściwego jedzenia sprawdzają się dla ciebie najlepiej. Jak wprowadzić je do codziennego użytku oraz kiedy i gdzie wsadzić niezdrowe żarcie?
Osobiście lubię ustawić dietę tak, by sportowiec od poniedziałku do piątku jadł dość czysto, dodając tylko nieco węgli i tłuszczów pochodzących ze zdrowych źródeł, takich jak orzechy, masło orzechowe, produkty zbożowe, makarony, owoce itp. Potem dorzucam do diety trochę junk food. Na przykład w poniedziałek obowiązuje „czysta” dieta, by wyczyścić organizm z całego niezdrowego jedzenia spożytego w weekend, potem we wtorek przez większość dnia jemy czysto (białko i węgle), a wieczorem można zjeść porcję makaronu z sosem i trochę chleba, może jakiś mały deser. Potem należy generalnie jeść czysto, dodając od czasu do czasu jakiś cheat meal, posiłek o normalnym rozmiarze, ale z wyższą zawartością tłuszczu oraz jakiś deser, tak jak to było przy spaghetti. W miarę zbliżania się weekendu, można sobie pozwalać na nieco większe porcje. W weekend odwracamy proporcje, większość pożywienia stanowić mogą „śmieci”. Ja zwykle zalecam, by pierwszy i ostatni posiłek był czysty. Potem od poniedziałku do piątku, znowu jemy czyściej.
Niezależnie od typu metabolizmu moich zawodników, lub ustalonych proporcji dobrych i złych posiłków, zawsze nalegam, by trzymali się ustalonego planu. Zauważyłem, że jedząc niezdrowe posiłki, ale o ściśle określonych porach, można spokojnie nabrać dobrej masy i nie zalać się tłuszczem, gdyż wszelkie odejścia od zdrowej diety są pod kontrolą. Jeśli chodzi o ilość spożywanych posiłków, to zawodnicy znajdujący się pod moją opieką jedzą poza sezonem podobnie jak w jego trakcie po 5–6 posiłków dziennie, jednak oprócz opisanych powyżej kwestii pozwalam także na przekąski miedzy posiłkami, dostarczające dodatkowych kalorii oraz dobrych tłuszczów i węglowodanów
Sezon 2009 zapowiada się bardzo interesująco, wielu nowych zawodników będzie miało szansę na zaznaczenie swojej obecności. Mamy wielu starych, dobrych kulturystów IFBB, ale powiało „wiatrem odnowy” i coraz częściej okazuje się, że bycie masywnym potworem przestało już być kluczem do zwycięstwa – nadszedł czas na sylwetkę suchą i wyrzeźbioną do granic możliwości. Na ostatnich klasyfikacjach do Olympii przekonaliśmy się, jak ważna jest głęboka separacja i czysta, pokryta prążkami struktura mięśni. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ takie podejście wywarło niesamowity wpływ na środowisko zawodowców. Skupiają się teraz na detalach, a nie na budowaniu tony mięśni, które wiszą na nich potem, jak u rzeźnika na haku. Biorąc to wszystko pod uwagę i pamiętając o powrocie długo oczekiwanego Victora Martineza, mogę śmiało powiedzieć, że 2009 będzie rokiem nieprzerwanej akcji i rywalizacji!
Za wcześnie jeszcze na tworzenie dokładnej listy zawodników na Iron Man i Arnold Classic, ale chciałbym zwrócić uwagę na kilku starych wyjadaczy i paru nowicjuszy, planujących start w kolejnej edycji jednego albo dwóch z tych konkursów. Na Arnold Classic 2009 zobaczymy wielki powrót Victora Martineza – wyleczył całkowicie kontuzję, odpoczął i jest gotów na zgarnięcie drugiego tytułu ASC. Będzie to jednak tylko przystanek na drodze do zdobycia tego, co spora większość fanów i tak uważa, że mu się prawnie należało – tytułu Mr. Olympia i statuetki Sandowa.
Iron Man
Sezon rozpoczyna się zawodami w wielkim stylu – Iron Man 2009. Myślę, że na liście startujących pojawi się paru świetnych weteranów. Na dobry początek szukałbym tam nazwisk takich jak: Gustavo Badell, Chirs Cormier i Melvin Anthony. Toney Freeman doskonale zaprezentował się na późnych kwalifikacjach do Olympii i będzie kontynuował swoją wspinaczkę w górę.
Gustavo Badell
2009 to rok, który wielu zawodnikom da możliwość ponownego zabłyśnięcia w szeregach IFBB, a Gustavo Badell należy właśnie do tej grupy. Gustavo wspinał się po szczeblach kariery, aż w końcu, w 2004 roku, udało mu się wyrobić sobie nazwisko. Od tamtego czasu nie dał jeszcze rady dojść do formy, która pozwoliłaby mu wygrać cieszącą się złą sławą „challenge round”. Wygląda na to, że przez cały ten czas Gustavo walczył z grubą talią, która spowodowała, że przestano się z nim praktycznie liczyć. Gdy zawodnik zrobił sobie w końcu wolne i zastanowił się nad swoim położeniem, powrócił wąski w pasie. Niestety, przy okazji stracił również strasznie dużo rozmiaru, separacji i rzeźby w udach. Nie odzyskał jeszcze do końca rozmiaru nóg, ale stale nad tym pracuje – nadal jednak uważam, że są jeszcze za małe w stosunku do reszty ciała i gdy wychodzi na scenę, to wyraźnie odstają od górnych partii muskulatury. Za każdym razem, kiedy słyszę jakiś komentarz o Gustavo, powtarzane są słowa: „Nogi mu spadły”. Dlatego jeśli facet chce coś znaczyć w 2009 roku, to musi dopakować podwozie! Ma do tego możliwości, potrafi też ciężko pracować. Wydaje mi się, że wszystko zależy od opracowania odpowiedniego programu treningowego.
Należy dodać, że Gustavo ma taki typ budowy, który wymaga od niego pokazania się zawsze w szczytowej formie. Nie może sobie pozwolić na najdrobniejszy błąd, wszystko poniżej 100% sprawia, że jego muskulatura nie wygląda dobrze, a on sam przestaje się zupełnie liczyć. „Wszystko albo nic” – dla Gustavo nie ma innej opcji.
Chris Cormier
Pytanie za milion na rok 2009 brzmi: „Czy Chris Cormier zamierza startować, a jeśli tak, to w którym konkursie?”. Przez ostatni rok ludzie cały czas zastanawiali się kiedy i gdzie znów go zobaczą. Współpracowałem z nim ostatnio – robił dla mnie pokaz gościnny – wygląda dobrze, ma niezłe rozmiary i wciąż rośnie. Najważniejszą sprawą jest teraz dla niego PONOWNE WEJŚCIE DO GRY! Przyjaźnię się z Chrisem od wielu lat i znam go, jak własną kieszeń. Wiem, że tym razem chce dać z siebie wszystko. Od dawna nie widziałem go tak zrelaksowanego i wyluzowanego, a zawsze mu powtarzałem, żeby pozbył się całego tego „bagażu”, który ze sobą nosi – tym razem mu się chyba uda!
Chris musi nauczyć się przestać zamartwiać o rozmiary i wypracować suche mięśnie o dobrej separacji, które oplotą jego niesamowity szkielet, i wszystko będzie dobrze. Z drugiej strony, musi odrobić rozmiary, które utracił z powodu kontuzji. Kiedy wykonywał dla mnie pokaz gościnny, ważył około 126 kg, potrzeba mu więc jeszcze jakieś 5. Dopiero jak już powróci do dawnej wagi – i będzie ją potem musiał utrzymać przez kilka miesięcy, żeby nie spadała – zobaczymy Chrisa ponownie na scenie. Wystartuje znów w zawodach i wierzę, że stanie się to już w przyszłym roku. Będę was na bieżąco informował o postępach i planach Chrisa.
Melvin Anthony
Na chwilę obecną w 2009 roku planujemy z Melvinem wpaść na Arnold Classic – i to z wielkim hukiem! No, ale jak już się tam wybieramy, to pomyślałem, że możemy również, w ramach rozgrzewki, zahaczyć o Iron Man. Biorąc pod uwagę ponowny wzrost zainteresowania jakością muskulatury – fakt, że Melvin ma jedną z najlepszych sylwetek w tym sporcie może mieć znaczenia – wiemy, że wcale nie musi być największym facetem na scenie, a nawet nie powinien o to zabiegać. Chłopak musi tylko wykorzystać swoje naturalne kształty i doprowadzić mięśnie do jak najwyższej jakości – taki mamy plan.
Jak już wielokrotnie powtarzałem, jeśli chodzi o Melvina, to jego pozycja na podium zależy od wyglądu dwugłowych uda i mięśni pośladkowych. I na nich właśnie się skupiamy. Cała czołówka składa się obecnie z facetów o doskonałych uwarunkowaniach genetycznych, dlatego wszystko sprowadza się do takich szczegółów, jak upakowanie mięśni pośladkowych, struktura ciała czy jakość umięśnienia. Melvin ma doskonałe kształty i musi teraz popracować nad problematycznymi częściami ciała. To da mu przewagę nad zawodnikami, którzy plasują się obecnie nad nim, ale mają gorsze od niego kształty. Podczas przygotowań do Arnold fajnie by było, gdyby udało się nam zgarnąć jeszcze pierwsze miejsce na Iron Man.
Lee Priest
„Opera mydlana” – tak w skrócie można określić stosunki Priesta z IFBB. Po kilku burzliwych latach z „powrócił… nie, wyleciał”, Lee wraca w końcu na zielone pastwiska IFBB. Choć przez kilka ostatnich lat jego nazwisko nie figurowało na liście zawodników IFBB, jego wierni fani – fani Supermana i NASCAR – nigdy go nie opuścili i z utęsknieniem oczekiwali powrotu swojego idola do organizacji. Z informacji, jakie otrzymałem, wnioskuję, że pierwszą rzeczą, jaką zrobi po powrocie do IFBB będzie start w Arnold Classic 2009. Jego postawa „krnąbrnego dzieciaka”, które wyraża swoje poglądy nawet niepytane, zdobyła mu mnóstwo wiernych fanów, którzy gotowi są pójść za swoim pasterzem (a przecież priest to po angielsku ksiądz) na koniec świata. Na pewno wielu z nich nie może się już doczekać zobaczenia swojego faworyta znowu w akcji.
Najczęstsze pytanie, jakie słyszę w związku z Lee, to „czy będzie on jeszcze w stanie współzawodniczyć z innymi zawodnikami IFBB?”. Ależ oczywiście! Jednak żeby zwrócić uwagę składu sędziowskiego, będzie musiał wypracować „złoty środek”, z którym już tak wiele razy się rozminął. Budowa Lee jest trudna do zdefiniowania. Jeśli na scenie pojawia się zbyt pełny, to ma niesamowite rozmiary, ale traci separację i jakość umięśnienia i nie sprawia już tak wielkiego wrażenia. Z kolei jeśli schodzi z wagą zbyt nisko, to ma tendencję do tracenia rozmiarów i pełności, pojawia się więc płaski i traci atuty, jakie ma, gdy jest pełniejszy. „Złoty środek” – tego właśnie potrzebuje Lee, żeby dowiedzieć się, czy IFBB nie jest już dla niego, czy może jednak znów stać się jego częścią.
Widziałem go ostatnio i muszę stwierdzić, że ma wszystko, co jest potrzebne do powrotu i rywalizacji z pozostałymi zawodnikami: niesamowicie rozrośnięte ramiona, świetne proporcje grubości przodu ciała względem tyłu, poprawił również wygląd pleców. Lee miał zawsze problemy z częściami poniżej pasa. Bardzo jestem ciekaw, czy dodatkowe lata pomogą mu dojrzeć i dopracować te problematyczne rejony. Ponieważ jego szkielet opakowany jest doskonałym typem umięśnienia, jeśli uda mu się doprowadzić je do stanu, który wyniósł go do czołówki tego sportu, to widzę przed nim jeszcze wiele sukcesów.
David Henry
David to niski zawodnik i choć przez ostatnie kilka lat plasował się na bardzo dobrych pozycjach, to uważam, że nie osiągnął jeszcze tego, na co zasługuje. Mam wrażenie, że było parę momentów, w których powinien uplasować się na znacznie wyższych pozycjach. Wydaje mi się, że David żyje w przekonaniu, iż jego niski wzrost uniemożliwia mu skuteczną walkę z wielkoludami. A jest właśnie na odwrót – uważam, że David Henry to bardzo silny kulturysta, a gdy porównać go – każdy mięsień osobno – z większymi zawodnikami, to okaże się jednym z lepszych. Przez te wszystkie lata konsekwentnie piął się po szczeblach kariery – dodając trochę rozmiarów to tu, to tam – myślę, że udowodnił, iż w każdych zawodach, w których bierze udział, jest poważnym pretendentem do tytułu. To co mi się w nim najbardziej podoba to fakt, że jest w stanie współzawodniczyć i wygrać w kategorii do 90 kg, a potem przejść do open i zająć tam jedną z pierwszych pozycji. Myślę, że ludzie przestają już zwracać uwagę na jego niski wzrost, a zaczynają dostrzegać niesamowitą muskulaturę.
Chociaż David dodał dużo masy i gęstości mięśni i nie ustępuje pod tym względem innym zawodnikom, to jeszcze parę lat temu jakość jego umięśnienia i separacja nie miały sobie równych. Jego ciało było pocięte i suche w sposób, o którym wielu kulturystów może tylko marzyć, a pośladki miał nie z tej ziemi. Teraz, gdy nabrał trochę rozmiarów – chociaż nadal pojawia się na zawodach w świetnej formie – stracił trochę z tej fantastycznej jakości, którą zwrócił na siebie uwagę. Mam wielką nadzieję, że przy jego obecnych rozmiarach zdoła powrócić do poprzedniej twardości i jeśli mu się to uda i znajdzie złoty środek pomiędzy wielkością a jakością, to pozostawi wielu rywali daleko w tyle.
To kilku z kluczowych zawodników, których możemy się spodziewać podczas przyszłorocznej odsłony Iron Man. W miarę zbliżania się terminu zawodów będę was na bieżąco informował o kulturystach, których nazwiska znalazły się na liście startowej. Nie możemy też zapominać o Philu Heathie. Nie znam jego planów, ale może zechcieć zawalczyć o tytuł w ramach przygotowań do Arnold Classic. Jest jeszcze Kai Green – on też może się tam pokazać, nigdy nic nie wiadomo.
Arnold Classic
Dwoma tytułami, które każdy w tym sporcie chce zdobyć, są: Mr. Olympia – to oczywiste – i Arnold Classic. Istnieje tylko kilku zawodników, którym ten wyczyn się udał. W roku 2009 głównymi pretendentami do tytułu na Arnold Classic są Victor Martinez i Dexter Jackson. W kilku ostatnich wyjściach obydwu zawodników Victor kończył wyżej. Jednak z powodu poważnej kontuzji kolana zmuszony był poddać się operacji. Przeszedł już rekonwalescencję i powraca do startów w zawodach. A jak Vic powraca, to każdy zadaje sobie pytanie: „W jakiej formie pojawi się na Arnold Classic?” oraz „Czy będzie w stanie powrócić do formy sprzed kontuzji?”.
Victor Martinez
Podczas okresu rehabilitacji niejednokrotnie omawiałem z Victorem plan gry. Chociaż zawsze powtarzaliśmy w prasie, na konferencjach etc. żeby wliczać go do listy zawodników biorących udział w Olympii, to jednak przede wszystkim zależało nam, żeby poczekać, aż będzie w 100% gotowy do ponownego wejścia na scenę. A to stanie się w 2009 na Arnold Classic. Po prostu nie chcieliśmy poddawać Victora jego czasie rehabilitacji większym stresom, związanym z przygotowaniami do tegorocznej Olympii. Wiedzieliśmy, że powrót do forsownych treningów i ścisłej diety w trakcie rehabilitacji może okazać się zgubny w skutkach.
Victor bardzo uważał i dał sobie dużo czasu na odpoczynek, co zaowocowało świetnymi wynikami rekonwalescencji. Każdy, kto widział Martineza podczas letnich pokazów gościnnych wie, że zawodnik stale trzymał wagę w okolicach 125 kg, również w trakcie operacji i późniejszej rehabilitacji. Gdy powrócił do treningów obwód jego uszkodzonej nogi był mniejszy o blisko 5 cm. Do chwili obecnej różnica ta całkowicie zanikła. Na szczęście nie odniósł żadnych uszkodzeń mięśni, a po operacji nie ma nawet śladu – nie spodziewamy się więc problemów jeśli chodzi o ogólną prezentację czworogłowych, ich kształt etc. Wszystko sprowadza się do wzmocnienia kolana i utrzymania go silnym i zdrowym. Naszym jedynym zmartwieniem jest właśnie kolano i to na nim musimy się skupić. Jeśli mam być z wami szczery, to spodziewałem się, że rehabilitacja zajmie znacznie więcej czasu.
Victor to oddany sportowiec i wie, że ciało to jego warsztat pracy. Dlatego, gdy przyszło mu poddać się rekonwalescencji, zrobił to tak rozsądnie i ostrożnie, jak to tylko możliwe. Dołożyłem wszelkich starań, by w jego diecie znalazły się odpowiednie witaminy, minerały, zioła i suplementy, mogące ułatwić mu wyleczenie chorego kolana. Victor przeszedł na specjalną dietę, która miała doprowadzić do jak najpełniejszej rekonwalescencji. Zawodnik bez mrugnięcia okiem zastosował się do wszystkich moich sugestii. Jak już mówiłem, Victor to mądry facet i wiedział, że jeśli chce powrócić do wyglądu, jaki miał w roku 2007, to nie może tak po prostu wrócić na siłownię i katować się na zabój.
Myślę, że Victor ma potencjał, by nie tylko powrócić do formy z Mr. Olympia 2007, ale by dalej rosnąć i stać się jeszcze lepszym. Jak to możliwe? Jak mówiłem, Vic nie doznał żadnego uszkodzenia mięśni – nabawił się kontuzji kolana. Teraz, gdy przeszedł operację oraz rehabilitację i powrócił do ciężkich treningów, patrzy na swoje ciało i trening pod zupełnie innym kątem. Jest w stanie lepiej połączyć ciało z umysłem – jest bardziej świadomy sposobu, w jaki działają mięśnie, w którym miejscu danego mięśnia ciężar wywołuje napięcie. Dlatego obecne połączenie mózgowo–mięśniowe pomaga mu zwiększyć intensywność ćwiczeń i lepiej je kontrolować, co pozwala mu bardziej wczuć się w powiększanie ćwiczonej partii ciała. Wiele razy obserwowałem, jak to działa u innych sportowców. Dodatkowym atutem jest fakt, że korzysta na tym nie tylko kontuzjowana noga. Efekty widać w obrębie całej tej partii ciała. Podsumowując powyższe, szczerze wierzę, że Victor nie tylko wróci do poprzedniej formy, ale stanie się jeszcze lepszy.
W tym zawodniku wspaniałe jest to, że jest całkowicie oddany sportowi i swojej karierze. Chce zostać Mr. Olympia, kocha sport i wie, co trzeba zrobić, by zdobyć ten tytuł. Teraz, gdy tak niewiele dzieliło go od statuetki Sandowa, pragnie jej jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Na Arnold Classic planujemy, że Vic wystartuje ważąc około 114 kg i myślę, że będzie jeszcze twardszy, szczuplejszy, pełniejszy i po prostu lepszy niż w 2007. Chcemy z Victorem doprowadzić go do naprawdę szczytowej formy, przenieść go na wyższy poziom, co pozwoli nam wygrać Arnold 2009, a potem pokonać wszystkich na Olympii.
Dexter Jackson
Następny jest Dexter Jackson – do tej pory wygrał Arnold trzy razy i jestem pewny, że chętnie dodałby do CV kolejne zwycięstwo w tych zawodach. Na Arnold Dexter stoczył wiele niesamowitych pojedynków, a rok 2009 nie będzie od tego wyjątkiem. Ten zawodnik słynie ze swojej nieustającej świetnej formy. Może w każdej chwili wskoczyć na scenę i utrudnić konkurencji wygranie paru groszy. Czy będzie w stanie zwyciężyć po raz kolejny? To zależy, czy uda mu się utrzymać rzeźbę i czy nie skupi się bardziej na masie. W roku 2008 widziałem Dextera poza sezonem i wydaje mi się, że złapał trochę rozmiarów, w poprzednich latach widywałem go bardziej dorzeźbionego. Czy dodatkowa masa się opłaci i czy nie poświęci rzeźby dla rozmiarów? Tylko czas może nam odpowiedzieć na te pytania. Jedno jest pewne – jeśli chodzi o rozmiary, to nie jest w stanie pokonać Victora, który będzie miał tutaj pewną przewagę. Należy podkreślić, że gdy Victor jest w formie, to jakość ich umięśnienia jest niemal identyczna. Obaj posiadają również doskonałą budowę. Według mnie (choć mogę być lekko stronniczy na korzyść Victora), Dex będzie musiał się poprawić, jeśli chce przegonić Vica. Niezależnie od wszystkiego, walka między nimi będzie zaciekła.
Phil Heath
Phil to młoda, wschodząca gwiazda, która już zaznaczyła swoją obecność w szeregach IFBB. Kiedy to piszę, konkurs Mr. Olympia się jeszcze nie odbył, dlatego moje opinie i przewidywania oparte są na tym, co oglądaliśmy na początku sezonu 2008 i kwalifikacjach do tego turnieju. Dlatego ciężko jest mi określić, jakiego rodzaju zmian dokonało wielu zawodników. Moja opinia oparta jest na świetnym pokazie, który Phil dał podczas Arnold Classic 2008. Uważam, że ten zawodnik znajdzie się w pierwszej piątce na Arnold 2009, a w przyszłych latach będzie się tak plasował w rankingu IFBB.
U Phila jego mocne strony są równie dobrze widoczne, co te słabe. Podczas Arnold 2008 byłem pod wrażeniem, i jednocześnie zupełnie niewzruszony. Podczas oceny wstępnej nie zrobił na mnie większego wrażenia. Był w dobrej formie, ale był również płaski i nie pokazał swojej słynnej suchości i niesamowitej rzeźby. Już nie raz nudziłem o tym, że Phil jest strasznie wąski w ramionach i gdy jest płaski, to naprawdę to widać. W niektórych pozach wygląda, że góra i dół jego ciała tworzą linię prostą. Musi nad tym popracować – poprawa góry barków powinna stać się dla niego priorytetem. Z kolei, gdy Phil jest pełny i wyrzeźbiony, posiada wielką przewagę nad innymi zawodnikami. Pełne, okrągłe mięśnie stają się wtedy jego atutem. Dzięki nim wyróżnia się tłumie.
Jeśli Phil pokaże się z pełnymi mięśniami, będzie w stanie zmagać się o miejsce w czołówce. Nie należy jednak zapominać, że to młody zawodnik. Nie sądzę, żeby miał tyle gęstości i dojrzałości, co Victor. Uważam, że to kolejny problem, z którym będzie się musiał uporać. Bycie wąskim zawsze będzie jego piętą achillesową, natomiast rozbudowanie barków oraz osiągnięcie gęstości i dojrzałości mięśni przyjdzie z czasem, gdy chłopak przemieni się w doświadczonego zawodowca. Gdy już się to stanie – uważajcie wszyscy! Dostał od Boga genetykę, która pozwoli mu na zbudowanie niesamowicie pełnych i okrągłych mięśni. Pytanie tylko, czy uda mu się dojść do rozmiarów, które przesłonią jego wąski szkielet i czy dodanie takiej ilości masy nie odbije się na jego talii. Myślę, że w ciągu kilku lat Phil pokaże, na co go stać i wszystkich nas zaskoczy. Ale na razie nie wydaje mi się, by miał wszystkie niezbędne elementy, które pozwoliłyby mu na przeskoczenie Dextera czy Victora. Przypuszczenia te opieram na formie, jaką reprezentował na Arnold 2008. Nadchodzi Olympia, a Phil ciągle pnie się w górę. Nigdy nie wiadomo, co się stanie.
Kai Greene
Oświadczenie Kaia, że nie będzie startować w Mr. Olympia 2008, zaskoczyło wszystkich. Mam nadzieję, że zobaczymy go znów w akcji na Arnold Classic 2009 – a może nawet parę tygodni wcześniej na Iron Man. Na Arnold 2008 byłem pod wielkim wrażeniem jego formy. Przez cały 2007 rok słyszeliśmy niesamowite historie o tym, że Kai dołożył 30 kg solidnych mięśni. W takie rzeczy nie wierzę, ale muszę przyznać, że zawodnikowi udało się zbudować imponującą masę, zachowując przy tym całkiem niezłą rzeźbę. Na Arnold był jeszcze w wystarczająco dobrej formie, by zająć trzecie miejsce, ale nie miał już tej rzeźby, którą zabłysnął na wcześniejszych występach. Przy budowaniu nowych mięśni ciało potrzebuje trochę czasu, żeby nadgonić z ich jakością. I to właśnie chciałbym zobaczyć – Kaia powracającego do wyrazistych detali i głębokiej separacji. To właśnie tym zwrócił na siebie uwagę. Jeśli uda mu się wypracować idealną równowagę między utrzymaniem nowej masy i pełności a tą szaloną rzeźbą i separacją, to każdy będzie musiał się z nim liczyć.
Kai musi także uważać na talię. Jest u niego krótka, a ludzie o takiej budowie wyglądają często grubiej w pasie – jakby ich żebra dotykały bezpośrednio kości biodrowej. Jeśli Kai zdoła zachować nad tym kontrolę i zbalansuje wygląd pozostałych części ciała, to wg mnie będzie mógł walczyć o czołowe pozycje.
Nie chciałbym zobaczyć, jak Kai wpada w pułapkę, w którą tak wielu przed nim już wpadło. Jak już pokazałeś niesamowitą rzeźbę, to musisz ją utrzymać, bo inaczej ludzie zaczną gadać to, co słyszałem na ostatnich zawodach Arnold Classic: „Kai wyglądał dobrze, ale nie miał już tej szalonej rzeźby”. Rzeźba, rzeźba i jeszcze raz rzeźba – oto do czego musi wrócić Kai!
Jest jeszcze wielu zawodników, którzy mogą pojawić się na Arnold Classic, jednak ci wymienieni przeze mnie są zawsze w dobrej formie i możemy spokojnie obstawiać, że wezmą udział w przyszłorocznym Iron Man i/lub Arnold Classic. Oczywiście ja obstawiam Vica! Nie tylko z powodu jego wcześniejszych sukcesów, facet naprawdę mi udowodnił, jak zaciekle potrafi walczyć i ile serca włożył w rekonwalescencję. Innych zawodników taka kontuzja kosztowałaby tyle samo zdrowia psychicznego, co fizycznego. W tym sporcie odporność psychiczna ma równie wielkie znaczenie, co ciężki trening. Po Victorze wszystko spłynęło jak po kaczce. Przyjął kontuzję jako nowe wyzwanie, pokonał ją i powrócił jeszcze lepszy niż przedtem, a to naprawdę o czymś świadczy. Możemy oczekiwać od Vica pokazania jeszcze lepszej formy i pokonania każdego, kto stanie mu na drodze do zwycięstwa w Arnold Classic i zdobyciu statuetki Sandowa.
Przeszukując swą skrzynkę pocztową, znalazłem kilka świetnych pytań. Mamy już za sobą Myscle Mayhem Championships 2008 i pragnę gorąco podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tych zawodów − zawodnikom, patronom medialnym i sponsorom, sędziom, gościom specjalnym i wszystkim, którzy pracowali za sceną. Dzięki tej wielkiej rzeszy ludzi mi i Kim udało się zorganizować imprezę jeszcze lepszą niż w zeszłym roku! Wielu utalentowanych zawodników zapewniło widowni niezapomniane wrażenia, jednak najczęściej zadawanym pytaniem było: „Kim jest Kevin Jordon?” Co się stało z Gunterem? Wielu z was prosi w listach o jakiś update w sprawie Guntermanii. Mam dla was dobrą wiadomość. Gunter się wcale nie wycofał i sądzę, że będzie przygotowany do startów już na początku 2009 roku. Ale o tym potem.
Kogoś interesują najnowsze wieści z obozu Dennisa Wolfa? Rozpoczął on już drugą fazę przygotowań do tegorocznej Olympii. Jesteśmy coraz bliżej celu, jakim jest nadanie sylwetce Dennisa jeszcze więcej masy, kształtu i szczegółów. Dennis ma wszystko co potrzeba, a nawet jeszcze więcej. Biorąc to pod uwagę, sądzę, że Jay Cutler może mieć spore kłopoty.
A na koniec dzisiejszego artykułu małe porównanie środków używanych w kulturystyce i wyścigach konnych… Brzmi dziwacznie? Jeśli obudziłem twą ciekawość, zapraszam do lektury!
Chad, razem z grupą znajomych byłem na Muscle Mayhem i muszę stwierdzić, że to jedne z najlepszych zawodów, jakie w życiu widziałem. Świetnie spędziliśmy tam czas. Moje pytanie dotyczy kolesia, który wygrał kategorię open: co wiesz na jego temat? Nie widziałem Wheelera ani Levrone’a jako amatorów, ale myślę, że gość, który wygrał twoje zawody mógłby się z nimi równać. Co o tym sadzisz?
Po pierwsze, dzięki za miłe słowa na temat zawodów. To już druga edycja Muscle Mayhem i naszym podstawowym celem było urządzenie zawodów jeszcze lepszych niż zeszłoroczne. Startowało około 80 sportowców, o 17 więcej niż w zeszłym roku, a ich poziom był niesamowity! Kim i ja byliśmy zaskoczeni i bardzo szczęśliwi, że na imprezie tej rangi pojawiło się tak wielu tak utalentowanych i przygotowanych zawodników. Bardzo udane były zawody fitnessu sylwetkowego i seniorów. Ponadto bardzo miło było zobaczyć tak dużo kulturystek. Mamy nadzieje, że z każdym rokiem Muscle Mayhem będzie rosło w siłę. Mamy też nadzieję, że uda się do niego dodać „małe targi” i z czasem przeistoczyć je w trwającą cały weekend imprezę poświęconą zdrowiu i sprawności fizycznej.
Jeśli chodzi o zwycięzcę kategorii ciężkiej i całych zawodów to nazywa się on Kevin Jordon i pochodzi z okolic St. Louis. Całkowicie zgadzam się z tobą, co do jego potencjału. To sportowiec obdarzony niespotykaną genetyką. Ma wszelkie szanse nie tylko, by zostać zawodowcem, ale też by być w przyszłości jedną z największych gwiazd IFBB.
Ludzie mówią takie rzeczy non stop jednak ja jestem bardzo powściągliwy w tego typu opiniach wobec amatorów. Jestem jednak pod wielkim wrażeniem możliwości i nastawienia Kevina. Nawiązując do jego występu, wielu ludzi wspominało Flexa Whellera czy Phila Heatha. Jego sylwetka jest niesamowita, już w tej chwili posiada wielkie, pełne mięśnie, które można wyrzeźbić i obdarzyć szczegółami. Dawno nie widziałem takiego potencjału, szczególnie u osoby niemal bez stażu. Szerokie ramiona i małe stawy… to atrybuty których nie da się wypracować na treningu, albo się je ma albo nie. Widzę przed Kevinem świetlaną przyszłość i bardzo mi on przypomina Phila Heatha, tylko że z jeszcze szerszymi barkami. Teraz musi się skoncentrować na zostaniu zawodowcem, jeśli oczywiście tego właśnie pragnie.
Rozmawiałem z Kevinem w czasie zawodów, ale musimy jeszcze raz się spotkać, by pogadać o jego przyszłości, planach i sposobach osiągnięcia sukcesu. Jeśli wybierze właściwą drogę i nie odbije mu palma (a musicie wiedzieć, że jest bardzo grzeczny i mocno stąpa po ziemi) to w krótkim czasie dołączy do zawodowców i sporo w ich gronie namiesza! Wraz z Kim chcemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu drugiej edycji Muscle Mayhem Championships. Zapraszamy na przyszłoroczną edycję oraz do obejrzenie strony www.MuscleMayhem.com, na której znajdziecie wszelkie informacje na temat tych zawodów.
Jestem fanem Guntera… Można powiedzieć, że pochłonęła mnie Guntermania! Byłem na GNC, gdy pokonał Ronnie’go i szczerze mówiąc, uważam, że powinien też wygrać kilka tygodni wcześniej na Mr. Olympia. Ciekaw jestem, co u niego słychać? Niektórzy mówią, że zakończył karierę, inni że tylko zrobił sobie przerwę… Czy będzie jeszcze startował?
Ciekawe, że o niego pytasz, ostatnio jestem wręcz zasypywany pytaniami o Guntera. Zrobił sobie przerwę (dużo pracował przy filmach i reklamach). Przez ten rok odpoczywał, cieszył się świeżo zawartym małżeństwem i regenerował umysł i ciało. Kulturystyka to sport niezwykle wyczerpujący, fizycznie i psychicznie, a Gunter utrzymywał wysoką formę już od bardzo dawna. Podczas ostatniego sezonu jego ciało osiągnęło granice swych możliwości i przestało reagować tak jak powinno, więc Gunter stwierdził, że nadszedł czas, by dać mu odpocząć i nacieszyć się normalnym życiem. Mieliśmy się spotkać kilka miesięcy temu, by omówić jego przyszłość, ale nasze napięte terminarze na to nie pozwoliły. Tym niemniej niedługo na pewno się spotkamy i pogadamy. Wydaje mi się, że mogę bezpiecznie stwierdzić, że Gunter nie wytrzyma długo bez sceny. Jego ciało potrzebowało odpoczynku, ale to definitywnie nie jest koniec jego kariery. Czekajcie cierpliwie na to co zrobi w sezonie 2009.
Przy rozmiarach Guntera kluczem do sukcesu jest przygotowanie. Zrobił sobie przerwę, gdy był na szczycie i nie jest to przypadek, zawodnik czasem musi zejść ze sceny i zrobić przerwę w startach, by poprawić swą sylwetkę. Sądzę, że bez problemu powróci wkrótce na swoje miejsce. Zawsze lubiłem Guntera, jako sportowca i jako człowieka. Podoba mi się jego etyka pracy, zawsze słucha uważnie, nie robi odstępstw od diety i zdecydowanie nie boi się ciężkiej pracy. Wie, czego wymaga sukces i dzięki temu ma szansę wrócić na sam szczyt.
Chciałbym poruszyć kilka kwestii dotyczących Dennisa Wolfa. Po pierwsze, to rewelacyjna wiadomość, że będziecie współpracować. Stworzycie niepokonany zespół, a ty wykreujesz kolejnego Mr. Olympia! Widziałem ostatnio w sieci jego zdjęcia opisane jako „na masie”. Wyglądał jak większość zawodników na 3 tygodnie przed zawodami, ale z typowo masowymi gabarytami! Niesamowite zdjęcia! Skoro pracujecie razem, to prosiłbym cię o jakieś wieści na temat Dennisa.
Powiem ci tak… Progres Dennisa jest oszałamiający! Tak jak obiecałem, zamierzam was systematycznie informować o jego postępach. Zaczął właśnie drugą fazę przygotowań (tym, którzy nie są zaznajomieni z moimi metodami, wyjaśniam, iż moi zawodnicy przygotowują się w kilku etapach, od fazy pozasezonowej aż do fazy startowej). Dennis robi doskonałe postępy, tego zresztą po nim oczekiwałem. Podczas fazy pierwszej doszedł do 133 kg, przy całkiem niezłej rzeźbie, co mogłeś zobaczyć na wspomnianych zdjęciach. A to wszystko przy bardzo dużej ilości podróży… Dla Dennisa zrobienie i utrzymanie tak dużej masy to nie lada wyczyn, gdyż ma on bardzo szybką przemianę materii i ciężko mu utrzymać wagę, szczególnie gdy dużo podróżuje. Mogę już powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z osiągniętych do tej pory rezultatów i dużo sobie obiecuję po fazie drugiej, tym bardziej, że Dennis będzie teraz prowadził bardziej osiadły tryb życia. Już od końca maja praktycznie nie podróżuje i z tego co wiem, przed Mr. Olympia pojawi się publicznie już tylko jeden raz.
Dzięki temu będzie mógł wpaść w dobry rytm – jeść o tych samych porach, trenować o tych samych porach i to zawsze w swojej miejscowej siłowni. Poza jedzeniem i treningiem kładę nacisk na regularne pory snu. Podczas fazy drugiej planujemy osiągnięcie jakichś 138−140 kg. Jeśli uda nam się utrzymać tak wysoką formę jak po fazie pierwszej, to we wrześniu w Las Vegas Dennis będzie nie do pokonania. Dennis ma tak dobrą budowę ciała, że gdy połączy się ją z konkretna masą, rzeźbą i jego wzrostem (ponad 180 cm) to nie ma na niego mocnych. Nie mogę się już doczekać zawodów Mr. Olympia i tego, jaką formę będziemy w stanie wypracować z Dennisem. Do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem i nie mogłoby być lepiej. Faza pierwsza to całkowity sukces, zaś faza druga zapowiada się jeszcze lepiej. Zapraszam do czytania moich artykułów, bo będę wam relacjonował dalsze postępy Dennisa.
Nie wiem czy oglądasz i lubisz wyścigi konne, ale jakiś czas temu przerzucałem kanały i przypadkiem obejrzałem Kentucky Derby. Musze powiedzieć, ze koń, który wygrał, Big Brown, był olbrzymi – wyglądał jak koński Mr. Olympia. Potem wysłuchałem komentarza mówiącego o tym, że temu koniowi na niektóre wyścigi podaje się sterydy, a na niektóre nie. Koń był potwornie umięśniony i musze przyznać, że temat mnie zaciekawił. Chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej na temat cykli sterydowych u koni i tego, czy są podobne do cykli stosowanych przez ludzi?
To bardzo ciekawe pytanie, zresztą bardzo nietypowe. Każdy, kto mnie zna wie, że uwielbiam zdobywać wiedzę. Jeśli tylko coś jest powiązane ze zdrowiem, sprawnością, sportem, odżywianiem, anatomią i medycyną – po prostu muszę to zbadać! Przez te wszystkie lata zajmowania się kulturystyką i sportem w ogóle, dowiedziałem się co nieco na temat sterydów i wyścigów konnych, ponieważ z wielu środków stosowanych przez weterynarzy korzysta się też w kulturystyce.
Po pierwsze, widziałem tego konia i faktycznie jest to dziw natury. Niezależnie od ilości sterydów jaką mu wstrzyknięto niewątpliwie ma on genetykę, która predysponuje go do niezwykłego rozwoju mięśni, obaj mogliśmy to zaobserwować w czasie tego wyścigu. Sterydy tylko rozwinęły i poprawiły jego genetyczne możliwości. Szczerze mówiąc, ludziom zajmującym się takimi końmi nie zależy na nadmiernym rozwoju muskulatury konia, gdyż zbyt umięśniony, a wiec zbyt ciężki koń, nie byłby tak szybki, jak jego lżejsi konkurenci. A Big Brown, jak obaj stwierdziliśmy, to wybryk natury i jest wyjątkiem od powyższej zależności.
Wielu lekarzu i ekspertów jest zwolennikiem teorii, że sterydy powinno się koniom podawać tylko w celu przyspieszenia regeneracji po kontuzji lub jako środek pobudzający apetyt, a przez to podtrzymujący wagę zwierzęcia. Ciemna strona to lekarze uznający sterydy za narzędzie do stworzenia większych i szybszych maszyn do biegania. Choć twierdzenia, że „sterydy są stosowane tylko przy wskazaniach medycznych” i „ używane tylko od czasu do czasu” brzmią bardziej ludzko i ludziom łatwiej tak o tej kwestii myśleć, to jednak bądźmy realistami. Sądzę, że sterydy podaje się koniom z identycznych względów z jakich stosuje się je u kulturystów czy innych sportowców: by stworzyć, szybszą, silniejszą i większą bestię. Analogicznie pomyślmy, co by było gdyby ktoś stwierdził, że sportowcy, podobnie jak konie, przyjmują sterydy tylko od czasu do czasu i zawsze ze względów medycznych – by poprawić dochodzenie do formy po kontuzji i apetyt. Takiego człowieka by wyśmiano.
Choć układy wewnętrzne koni różnią się od ludzkich, to jednak sterydy pracują w ten sam sposób. I w ten sam sposób oddziałują na ciało i psychikę, zarówno koni, jak i ludzi. Choć sterydy i hormony anaboliczne nie zmienią konia w bestię, podobnie jak nie czynią tego z ludźmi, to jednak jeśli zwierzę jest z natury agresywne, na cyklu będzie jeszcze agresywniejsze. U koni z tendencją do depresji, stan ten pogłębi się na cyklu. Podobne różnice jak u ludzi różnej płci zaobserwujemy też u ogierów i klaczy. U ogierów przyjmowanie sztucznego testosteronu przez dłuższy okres czasu zakłóci naturalną produkcję tego hormonu. U klaczy nadmiar testosteronu wywoła wydłużenie lub zanik okresu. Klacze wystawione na działanie dużych dawek testosteronu będą napastować inne konie, także inne klacze, co jest zachowaniem normalnie obserwowanym wyłącznie u ogierów. Jak więc widzimy efekty działania hormonów na ludzi i konie są bardzo podobne, a różnica tkwi w dawce.
Dawki hormonów i środków anabolicznych przepisywane ludziom są o wiele wyższe od dawek dla koni, co wydaje się dziwne, gdy weźmiemy pod uwagę, że koń może ważyć do 700 kg, a średniej klasy kulturysta nieco ponad 100. Jak jednak nadmieniłem już wcześniej organizm konia różni się znacznie od ludzkiego I gdyby koń przyjął dawkę sterydów typową dla ludzi, zakończyło by to nie tylko jego karierę, ale i życie. Jednak ze sportowego punktu widzenia sterydy mają identyczny wpływ na ludzi i konie. Promują wzrost mięśni oraz rozwijają i wzmacniają inne funkcje. Na przykład Winstrol, oprócz zwiększania masy mięśniowej, zarówno koniom, jak i sprinterom, może poprawić szybkość i wytrzymałość. EPO stosowane przez kolarzy do zwiększenia wytrzymałości ma identyczny wpływ na konie, podobnie jak pomagający pozbyć się tłuszczu clenbuterol. Choć wielu ludzi wie, że w kulturystyce stosuje się często środki, które pierwotnie były wykorzystywane w weterynarii to jednak znacznie mniej wie, ze koniom podaje się środki stworzone dla ludzi. Hormon wzrostu, cypionat testosteronu, EPO, deka i beta-blokery to tylko niektóre ze środków stosowanych w kulturystyce, ale cieszących się też dużym powodzeniem na parkurze. Podobnie jak w kulturystyce, także cykle zwierzęce mają klasyczną formułę okresową: pewna ilość czasu „on”, potem przerwa i znowu „on”.
Jak więc widzicie udało mi się sporządzić listę podobieństw między kulturystyką a wyścigami konnymi jeśli chodzi o stosowanie sterydów i hormonów anabolicznych. Wniosek jest taki, że i zwierzęta i ludzie stosują te same środki i osiągają takie same rezultaty. Jednak, oprócz dawek, konie i ludzi dzieli jeszcze jedna różnica. O ile w kulturystyce stosowanie sterydów jest prawnie zabronione to w wyścigach konnych są one jak najbardziej legalne. W chwili obecnej ich stosowanie jest zakazane bodajże tylko w jednym stanie. Jednak przypadki takie jak Big Brown oraz liczne kontuzje (kończące się śmiercią koni) sprawiły, że także w tym sporcie ma zacząć obowiązywać zakaz stosowania sterydów, prawdopodobnie już od 2009 roku. Natomiast kwestią wartą przemyślenia, z którą was zostawiam, jest to, że o ile kulturysta może dokonać świadomego wyboru czy chce czy nie chce stosować sterydów i może zdobyć na ten temat rzetelna wiedzę, o tyle konie nie mają tu nic do powiedzenia, a ich zdrowie i los zależy od kompetencji i wiedzy trenera, który musi dobrać cykl pod konkretnego konia. Mam nadzieję, że to dopełnia odpowiedzi na pytanie, za które jeszcze raz ci dziękuję.
Muscular Development |
Główne działy na stronie |
Twoje konto |
Linki |