Facebook

Subskrybuj RSS

Trening

drukuj Polec Znajomemu

Dziesięć przykazań naturalnej kulturystyki, część 6 - kwiecień 2009

data: 19.03.2009

Jest to prawdopodobnie najważniejsze ze wszystkich przykazań, o których do tej pory pisałem! Proszę, wysłuchajcie mnie… Nigdy nie stawiajcie sobie granic, ponieważ jest to jedna z najpewniejszych dróg wiodących naturalnego kulturystę do porażki. Nie pozwólcie, aby ktokolwiek mówił wam, co możecie osiągnąć, a czego nie. Ignorujcie mięśniaków, którzy twierdzą, że bez środków nic nie osiągnięcie. Śmiejcie się w głos z tych, którzy bredzą nonsensy w stylu: „wielki i wyrzeźbiony będziesz tylko używając sterydów, hormonu wzrostu, teścia i clenu!”. Gówno prawda! Wasze ciała ograniczone są tylko tym, dokąd wasze umysły zechcą was zabrać. Czy zdajecie sobie sprawę, że każdego dnia ludzie przeciwstawiają się „prawom” nauki i rozumu?
Był taki czas, kiedy nikt nie sądził, że rekord home run Rogera Marisa kiedykolwiek zostanie pobity. Został jednak, i to niejednokrotnie. Pokonanie mili w cztery minuty uważano za niewykonalne, a teraz to rzecz powszednia. Jeszcze parę lat temu wyciskanie na ławce 360-kilogramowej sztangi było jedynie fantazją – dziś są mężczyźni, którzy potrafią robić nią powtórzenia! Jeśli wyobrazisz sobie coś i uwierzysz w to – jesteś w stanie to osiągnąć. Pomyśl o tym, a następnie stań się tym! Ci, którzy boją się marzyć są skrępowani granicami, które stawia im umysł. Marzyciele sięgają wzrokiem poza to, co jest i wypatrują tego, co może być. Jesteście scenarzystami, producentami i reżyserami swojego życia… Nie bójcie się zatem marzyć i niech wasze marzenia będą wielkie! Zawsze starajcie się podnosić poprzeczkę, a potem przeskakujcie ją i nie spoglądajcie wstecz!


Dylematy naturalnej diety: zero węgli czy niewielka ilość węgli, część I
Ostatnio pomiędzy kulturystami, instruktorami, żywieniowcami i trenerami z naszej branży pojawiło się sporo dyskusji, kontrowersji i różnic zdań odnośnie tego, czy naturalni kulturyści, będący na diecie i chcący osiągnąć zarówno wyrzeźbioną, jak i maksymalnie muskularną budowę (jak podczas przygotowań do zawodów), powinni stosować się do zasady „zero węgli” czy „niewielka ilość węgli”. Jako zwolennik naturalnej kulturystyki, który przygotował się do około dwudziestu zawodów, a także prowadził zawodników – zarówno „wzbogaconych”, jak i czystych – do setek innych, mam zdecydowanie sprecyzowane zdanie na ten temat…opierające się na doświadczeniu i nauce. Mówiąc prosto…naturalni kulturyści mają inne wymagania niż ci, którzy używają środków polepszających osiągi. Co do tego nie mam wątpliwości!


Z pewnością mogę się zgodzić, że właściwie przeprowadzona dieta z zerową ilością węglowodanów może zdziałać cuda w przypadku większości moich „wzbogaconych” przerzucających żelazo braci. Istnieją jednak bardzo konkretne i przekonujące dowody, dla których większość (w kulturystyce nic nie jest uniwersalne) naturalnych zawodników powinna się od takiego podejścia trzymać z daleka. Podczas przygotowywania się do zawodów naszym celem, jako kulturystów, jest nie tylko pozbycie się tak dużej ilości tkanki tłuszczowej, jak to tylko możliwe, ale także utrzymanie jak największej masy mięśniowej podczas tego procesu. Wiem, że nie chcecie wychodzić na scenę, wyglądając jak modele prezentujący bieliznę. Chcecie? No właśnie, tak mi się wydawało. A taka jest właśnie największa wada diety z zerową ilością węglowodanów w przypadku kulturystów naturalnych – nieunikniona utrata rozmiaru mięśni!
Dlaczego jednak tak się dzieje? To prosta fizjologia. Naprawdę, chodzi o hormony, cząsteczki sygnalizujące i to, w jaki sposób wpływa na nie brak węglowodanów! To już wiemy, przejdźmy zatem do konkretów na temat tego, dlaczego diety z zerową ilością węglowodanów nie są dla naturalnych kulturystów świętym Graalem, a raczej przyczyniają się do porażki.


Powód nr 1: Bez węglowodanów nie ma insuliny!


Insulina to hormon peptydowy wydzielany przez trzustkę w odpowiedzi na spożycie pożywienia. Największa jego ilość uwalniana jest po konsumpcji węglowodanów. Insulina wywołuje radykalne efekty w postaci budowania mięśni poprzez swoją zdolność wprowadzania aminokwasów, glukozy, kreatyny i innych substancji bezpośrednio do komórek mięśniowych oraz poprzez blokowanie procesu degradacji mięśni. Potężne antykataboliczne właściwości insuliny to najważniejsza rzecz tuż po przebudzeniu się oraz bezpośrednio po intensywnym treningu, kiedy optymalne środowisko hormonalne jest niezbędne, aby budować lub utrzymać masę mięśniową. Jeśli w tych dwóch kluczowych momentach nie podniesiecie poziomu insuliny, zaburzycie najkorzystniejszy transport istotnych składników odżywczych do wygłodzonych komórek mięśniowych, a być może nawet pozbawicie je już zmagazynowanych aminokwasów. Rezultat? Utrata masy mięśniowej!


Powód nr 2: Kiedy nie ma insuliny, wydziela się więcej kortyzolu!


Kortyzol to naturalny hormon wytwarzany przez gruczoł nadnerczy, główny z glikokortykosteroidów. Jego duże ilości wydzielane są w momentach napięcia i obciążenia (czyli na przykład podczas treningu). Hormon ten ma wiele właściwości koniecznych do życia. Kiedy jednak dawka kortyzolu jest zbyt duża, staje się on wrogiem kulturysty (tak, ten łobuz ma dwa oblicza). Bezpośrednim efektem nadmiernej ilości kortyzolu może być utrata masy mięśniowej, która następuje w rezultacie pogorszonego wykorzystywania aminokwasów do budowy białek w komórkach mięśniowych. Kortyzol może także wywoływać redystrybucję (i powiększanie się ilości) tłuszczu w organizmie, powodując jego większe odkładanie na brzuchu. Co więcej, za duża ilość tego diabelskiego hormonu może być przyczyną retencji sodu i wydalania potasu. Mniej mięśni…większe nalanie…i szersza talia? Nie, dziękuję!


Powód nr 3: Więcej kortyzolu to osłabione działanie tarczycy!


Już od jakiegoś czasu wiadomo, że jedną z wad przedłużającej się diety z zerową ilością węglowodanów jest negatywny efekt, jaki może ona wywierać na aktywność tarczycy. Jednym z możliwych stojących za tym mechanizmów jest ponownie zwiększone wydzielanie kortyzolu. Nadmierna ilość kortyzolu nie tylko bezpośrednio blokuje TSH (hormon tyreotropowy), ale może także tłumić działanie 5-dejodynazy, enzymu przekształcającego mniej aktywny hormon tarczycy T4 w znacznie potężniejszy T3! Rezultatem jest zmniejszone tempo przemiany materii, co oczywiście sprawia, że trudniej jest spalać tłuszcz. To właśnie dlatego tak wiele nieużywających środków osób, odchudzających się za pomocą całkowitego obcięcia węglowodanów dochodzi do ściany już w połowie zaplanowanej diety. Niedobrze!


Powód nr 4: Więcej kortyzolu – mniej hormonu wzrostu!


Ten efekt jest dla mnie szczególnie interesujący, bowiem zagorzali zwolennicy diety z zerową ilością węglowodanów często twierdzą, że jedną z korzyści ich metody jest zwiększone wydzielanie hormonu wzrostu, prowadzące do osiągnięcia wyższego poziomu anabolicznego potwora, IGF-1. Powinniście zdawać sobie jednak sprawę z kolejnej ciekawostki na temat kortyzolu… Podnosi on wydzielanie antagonisty hormonu wzrostu – somatostatyny! A zatem, wspomniana powyżej teoria właśnie wylatuje przez okno! Mniej hormonu wzrostu to mniej IGF-1, a to z kolei oznacza gorsze zdolności do utrzymania masy mięśniowej podczas odchudzania się. Mówię wam, kortyzol to niezły pojebaniec!


Za miesiąc zamierzam kontynuować dyskusję na temat wad diety z zerową ilością węgli w odniesieniu do naturalnych kulturystów. Przedstawię także moją alternatywną koncepcję lepszej i skuteczniejszej metody.

 

Realizacja: Ideo CMS Edito Powered by:
Copywrite © 2008 Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawcą portalu internetowego musculardevelopment.pl jest Fitness Authority® Sp. z o.o. (Wydawca) z siedzibą w Otominie, ul. Konna 40. Wszelkie prawa do treści, elementów tekstowych, graficznych, zdjęć, aplikacji i baz danych są zastrzeżone na rzecz Wydawcy lub odpowiednio na rzecz podmiotów, których materiały - na podstawie współpracy z Wydawcą – są udostępniane w portalu musculardevelopment.pl

counter_pages