Trening na łapy to jeden z moich ulubionych treningów. Uwielbiam czuć pompę rozrywającą mi skórę! Dlatego trenujęe biceps i triceps na jednym treningu, przeważnie w superseriach. Nie odpoczywam prawie w ogóle między seriami, wychodzę z założenia , że gdy robię biceps odpoczywa triceps, gdy trenuję triceps odpoczywa biceps... więc po co dłuższe przerwy?
Trening zaczynam od wyciągów. To doskonale rozgrzewa i szybko nabija krwią trenowane mięśnie. Uginanie z linką wyciągu dolnego i prostowanie ramion na wyciągu to pierwsza superseria. Lubię wykonać tu większą liczbę powtórzeń 12 -–15, a nawet 20! Po pierwszej superserii czuję, że jestem gotowy na większe ciężary i główne ćwiczenia. Na biceps wybieram przeważnie jakąś odmianę uginania ze sztangielkami, a na triceps jakiś rodzaj pompek, albo na poręczach z ciężarem u pasa, albo pompki na dwóch ławkach z ciężarem na kolanach. Nie przesadzam z techniką, tu liczą się ciężary. Nakładam ile się da i jadę! Jeśli zrobię 10 ruchów, zwiększam ciężar tak długo aż nie będę mógł wykonać 6 powtórzeń. Następna superseria to wyciskanie francuskie sztangą łamaną i uginanie ze sztangielkami chwytem młotkowym. Rzadko widzę ludzi robiących „młotki”, a szkoda! To doskonałe ćwiczenie na poszerzenie łapy i można w nim pociągnąć całkiem sporo żelastwa! Na masie robię je bez problemu ze sztangielkami o wadze 40 kg! Na koniec trzeba zadbać też o szczegóły ramion, a do tego potrzeba ćwiczeń, które dobrze wyizolują mięśnie. Ja uwielbiam kończyć trening tak jak go zaczynałem, czyli na wyciągu. Na biceps jakaś odmiana uginania z linką albo z łokciem na udzie albo nalub modlitewniku, a na triceps wyprosty jednorącz z linką, przeważnie w opadzie tułowia. Tu również wolę więcej ruchów, ale już nie pompuję szybkimi ruchami, tu skupiam się maksymalnie na technice. Wolne ruchy, maksymalne napięcie w szczytowej fazie ruchu, to technika, która pozwala wydobyć szczegóły umięśnienia.