O inhibicji miostatyny pisałem już w wielu poprzednich artykułach i pracach naukowych, jednak nadal mam obsesję na punkcie tego zagadnienia. Pamiętajcie, że miostatyna jest najsilniejszym pojedynczym czynnikiem katabolicznym ograniczającym ekstremalny rozwój mięśni. Komórki mięśniowe w ludzkim ciele odpowiadają na jej poziom we krwi, zatrzymując swój wzrost i rozwój. Wiemy, że poziom tego hormonu wyznacza absolutną granicę, do jakiej urośnie dany mięsień. Dlatego jego duży wzrost uniemożliwi rozwinięcie dużych mięśni – niezależnie od zaangażowania podczas treningu.
Oczywiście znaczące obniżenie poziomu miostatyny we krwi (mam na tym punkcie obsesję od blisko 15 lat) usuwa tę barierę i umożliwia praktycznie nieograniczony wzrost – w połączeniu z intensywnym treningiem kulturystycznym. Jednak, jeśli spojrzymy poza cel, jakim jest budowa masy mięśniowej, możemy dostrzec również inne korzyści płynące z tego procesu, wykraczające poza ładny wygląd.
W walce z procesami starzenia skupiliśmy się na testosteronie i hormonie wzrostu. W rezultacie w całym kraju pojawiły się ośrodki, które zajmują się niczym więcej jak udostępnianiem tych hormonów zdrowym pod innymi względami osobom, które mają chęć i środki na udział w tego typu eksperymentach. Tak naprawdę stosunkowo niewielu z tych „pacjentów” potrzebuje tego typu pomocy medycznej. Jednak urok pieniądza jest wystarczająco silny i zwodniczy, by ktoś się tym przejmował. Oczywiście wszystko sprowadza się więc do sprzedaży testosteronu i hormonu wzrostu jako leku na procesy starzenia. Dzieje się tak głównie dlatego, że wraz z wiekiem poziomy tych hormonów spadają, a ich podniesienie ma pozytywny wpływ na organizm ludzi potrzebujących tego typu pomocy medycznej.
Wyniki mojego najnowszego badania pokazują, że jest to również prawdą dla poziomu miostatyny w serum. Eksperymenty kliniczne potwierdzają, że wraz z wiekiem spada ilość masy mięśniowej i siła samych mięśni. Wyniszczenie organizmu to chyba najłatwiej dostrzegalny proces – ustępujący tylko zmarszczkom – związany z wiekiem. Ponadto w miarę upływu czasu stajemy się również słabsi fizycznie. Jest to oczywiście rezultat utraty masy mięśniowej.
Doskonałym przykładem jest Arnold Schwarzenegger (obecnie ma 64 lata). Porównajmy jego wygląd teraz i za młodu. Arnold nigdy nie przestał trenować. Choć według ogólnych standardów wygląda świetnie, jego ciało nie jest nawet cieniem tego, czym było kiedyś. Niektórzy utrzymują, że to z powodu braku sterydów (facet już nie bierze), operacji, które przeszedł i wymagań związanych z pełnieniem do niedawna funkcji gubernatora. Faktem pozostaje jednak to, że Arnold, jak sam powiedział, „nigdy nie przestanie być kulturystą”. Ja twierdzę, że te dramatyczne zmiany mogą być spowodowane niczym więcej jak wzrostem poziomu miostatyny, którego doświadczamy wraz z wiekiem. Dlatego, nawet jeśli Arnold, jak wielu jemu współczesnych, postanowiłby znowu wrócić do towaru i trochę dopakować, nie zająłby się sednem problemu – podobnie jak wy.
Oczywiście Arnold to przykład ekstremalny. Prawda jest taka, że w porównaniu do przeciętnego faceta w jego wieku nadal wygląda fenomenalnie. W sumie to zdumiewające, jak żałośnie przeciętny dziadzio wygląda przy Arnoldzie. Ponadto osoby, które nie dbały o siebie w takim stopniu co „Austriacki Dąb”, oprócz kiepskiego wyglądu mają jeszcze mnóstwo problemów natury medycznej. Można więc powiedzieć, że na tle większości Arnold wypada całkiem nieźle. Chodzi mi tylko o to, że nawet całe życie poświęcone zdrowiu i fitnessowi nie uchroni waszych ciał przed zgubnym działaniem miostatyny. Wygląda na to, że prędzej czy później dopadnie ono każdego.
Pomimo tego wszystkiego chcę ustanowić nowe standardy dla mojej muskulatury i młodego wyglądu, również w wieku emerytalnym. Uważam, że kluczem do tego celu jest inhibicja miostatyny.
Stronę teoretyczną zagadnienia popierają wyniki zakrojonego na małą skalę eksperymentu, które opublikowałem ostatnio w „Journal of the American College of Nutrition” pt. „Myostatin Blood Levels in Male Subjects Increase with Aging”. Opisałem tam kilka informacji, które, według mnie, w przyszłości mogą okazać się kluczowe w naszym podejściu do leczenia osób starszych. Badając to zagadnienie i pracując z wieloma pacjentami, zauważyłem, że poziom miostatyny jest zdecydowanie wyższy u osób w podeszłym wieku.
W badaniu udział wzięli zdrowi mężczyźni, których podzielono na grupy wiekowe: 30−35 i 50−55. U wszystkich ochotników zmierzono poziom miostatyny. W młodszej grupie średni jej poziom wynosił 25,63 pg/ml. Natomiast w grupie starszej było to już 30,33 pg/ml. To blisko 20% wzrost i wygląda na to, że spowodowany jedynie przez wiek pacjenta! Według mnie powyższe wyniki potwierdzają, że poziom miostatyny wrasta wraz z wiekiem – przy postępującym wyniszczeniu organizmu (rozkład mięśni i wzrost tkanki tłuszczowej) przypisywanym „normalnym procesom starzenia”.
Może się więc okazać, że dużo zdrowszy i skuteczniejszy sposób walki ze spowodowaną wiekiem utratą masy mięśniowej i osłabieniem całego ciała uzyskamy dzięki inhibicji miostatyny – zamiast podnoszenia poziomu testosteronu i hormonu wzrostu ponad granicę bezpieczeństwa. Choć w pewnych przypadkach zachodzi taka konieczność, wpompowywanie tych hormonów do organizmu wcale tego nie potrzebującego może być niebezpieczne. Owszem, prowadzi do pożądanego rozwoju masy i siły mięśni, jednak powoduje również ogromne zniszczenia w całym ciele. Dużo lepiej zająć się miostatyną.
Obecnie na amerykańskim rynku jest tylko jeden produkt – MYO-T12™ – którego działanie zostało udowodnione w zrecenzowanym i opublikowanym w prasie naukowej eksperymencie. Zastosowana w nim dawka zaledwie 10 g spowodowała blisko 46% spadek poziomu tego hormonu na 12−18 godz.
Chyba najlepszą rzeczą w MYO-T12™ jest fakt, że pochodzi on z całkowicie naturalnego źródła, nie zawiera żadnych leków ani środków farmakologicznych. Badanie pokazało, że suplement ma jeszcze wiele innych równie ciekawych właściwości. Mowa tu szczególnie o tym, że następujący po przyjęciu pierwszej dawki spadek poziomu miostatyny nie jest trwały. Zamiast tego po około 30 godz. średni poziom tego hormonu wraca do normy. Nie wpływa więc w sposób permanentny na naszą fizjologię, co wg mnie jest znacznie bardziej naturalne.
Wcześniejsze próby stworzenia szczepionki całkowicie blokującej miostatynę nigdy nie dały oczekiwanych rezultatów. Podejrzewam, że powodem była niezgodna z naturą „nieodwracalność” tego procesu. Ja uważam, że ciało potrzebuje małych ilości miostatyny, by normalnie funkcjonować – chyba że ktoś urodził się bez tego hormonu. Dlatego intuicja podpowiada mi, że całkowite zablokowanie nie ma sensu. MYO-T12™ to całkowite przeciwieństwo tego sprzecznego z naturą podejścia. Preparat daje ciału tylko krótkie okresy, w których może się ono pławić w korzyściach płynących z niskiego poziomu miostatyny, które następnie spokojnie wracają do normy.
Podsumowując, moje wcześniejsze eksperymenty nad MYO-T12™ i jego biologicznie aktywnymi składnikami – w połączeniu z wynikami wspomnianego wyżej badania nad zależnym od wieku poziomem miostatyny – sprawiły, że obecnie skupiam się już nie tylko na budowaniu mięśni u sportowców i celebrytów, ale również na walce z procesami starzenia. Choć pod tym względem skuteczność preparatu nie jest jeszcze poparta dowodami naukowymi, mogę z całą pewnością stwierdzić, iż rezultaty i subiektywne odczucia pacjentów były zdumiewające. Zagadnienie to wymaga przeprowadzenia bardziej złożonych badań.
Jak na razie mogę tylko powiedzieć, że opublikowane przeze mnie wyniki testów dowodzą, że im starszy jest mężczyzna, tym wyższy jest u niego poziom miostatyny, oraz że suplement MYO-T12™ dowiódł swojej skuteczności w redukowaniu tego poziomu. Jeszcze raz chciałem podkreślić, że moim celem jest całkowicie naturalna i zgodna z fizjologią inhibicja miostatyny – niepowodująca nieodwracalnych zmian. Teraz, gdy udaje nam się to osiągnąć, pytanie brzmi, czy ludzie będą zainteresowani korzystnym wpływem suplementu na masę mięśniową czy raczej zwalczaniem efektów starzenia, a może jednym i drugim.