Facebook

Subskrybuj RSS

Trening

drukuj Polec Znajomemu

Kevin English – niekwestionowany mistrz „wagi lekkiej”! - luty 2011

data: 18.01.2011

Na rozgrywanych od trzech lat zawodach 202 Showdown, powszechnie nazywanych Mr. Olympia 202, po raz drugi z rzędu tytuł mistrza zgarnął zawodnik z Teamu MD, Kevin English. Pomimo zaciekłego ataku pierwszego Mr. O 202, Davida Henry’ego, Kevin obronił tytuł – dzięki nieprawdopodobnie grubym i gęstym mięśniom, nadającym jego ciału tak pożądany kształt litery X. Dwa tygodnie po zawodach rozmawiałem z panującym mistrzem. Kevin był w bardzo dobrym nastroju, ważył już 235 funtów i pochłaniał właśnie kolejny kawałek ciasta, gdy zaczęliśmy rozmowę o jego zwycięstwie, kontrowersjach co do jego wagi, myślach o przejściu do kategorii open i o tym, kto jego zdaniem będzie jego głównym rywalem w roku 2011.

RH: Gratuluję, Kevin – tak jak myślałem, udało ci się wygrać po raz drugi z rzędu. Jak się czułeś, po raz drugi słuchając takiego werdyktu? Było to równie fajne jak za pierwszym razem, rok temu?

KE: Bez wątpienia było to jeszcze fajniejsze. Moje marzenia się spełniają i zaczynam przechodzić do historii jako jeden z najlepszych mniejszych czy też lżejszych kulturystów. To obezwładniające uczucie. Ciągle usiłuję to sobie poukładać, choć minęły już prawie dwa tygodnie – a to ciasto jest przepyszne! (śmiech)

RH: Po diecie redukcyjnej – nie wątpię! Powiedzmy sobie szczerze, walka była zacięta. Nie widziałem arkuszy punktowych, ale zdaniem większości kibiców ty i Dave po równo zasłużyliście na zwycięstwo. Powiedz, co twoim zdaniem było jego mocną stroną i co ty miałeś takiego, że David nie dał ci rady w tamten weekend?

KE: Moim zdaniem David był nieco lepiej docięty i miał bardzo dobre kształty. Nie to, że ja byłem zalany, ale on był bardziej suchy. A pokonałem go, bo jestem o wiele większy. W kulturystyce chodzi o mięśnie, a ja mam ich więcej od Davida chyba w każdej grupie mięśniowej. Niektóre grupy mięśniowe Dave’a mają świetny, zaokrąglony kształt, ale moje mięśnie są bardzo grube. W zeszłym roku słyszałem sporo uwag na temat moich nóg, więc cały rok spędziłem na ich poprawianiu. Nogi Dave’a są dobre, ale nie tak dobre jak góra. W kulturystyce chodzi o stworzenie iluzji, gdy masz lepsze proporcje, lepiej zrównoważoną sylwetkę, to wyglądasz na większego. Dave i jego fani mogą się nie zgadzać z tym, że wygrałem i mówić, że to on powinien triumfować, cóż, to normalne. Wszyscy mamy prawo do własnej opinii, szczególnie w sporcie, w którym wyniki zależą od subiektywnej oceny. A koniec końców, sędziowie wybrali moją sylwetkę.

RH: To pytanie zadałem też Jayowi Cutlerowi. Kibice lubią, gdy walka na scenie jest zacięta i do ostatniej chwili nie można być pewnym, kto wygra. Czy jako zawodnik wolałbyś dominować i zostawić konkurencję daleko w tyle?

KE: Tak, wolałbym dominować, i to tak, by nie było cienia wątpliwości, kto powinien wygrać. Nie zawsze się to udaje, ale z takim  nastawieniem przygotowuję się do każdego startu. Chcę, by na scenie układ był jasny – jestem ja, a potem cała reszta.

RH: Przez długi czas było tak z Ronniem. Czy patrząc na zdjęcia, jesteś zadowolony z tego co pokazałeś w tym roku na scenie, czy czujesz, że mogłeś wyglądać jeszcze lepiej? Co poprawiłeś od poprzedniego startu?

KE: Byłem zadowolony. Moim celem jest ciągła poprawa – a to lepsza forma, a to więcej mięśni, a najlepiej obie te rzeczy naraz. Od roku 2009. moja sylwetka mocno się zmieniła. Porównując zdjęcia, wyraźnie widzę o ile większy, okrąglejszy i twardszy jestem przy tej samej wadze, co w zeszłym roku. Dużą różnicę widać nawet pomiędzy startem na New York Pro w maju a Olympią. Wreszcie zdałem sobie sprawę z tego, że jestem już wystarczająco duży. Od teraz będę się skupiał na szlifowaniu i uszczegółowianiu tej masy. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, co mogę osiągnąć gdy (po raz pierwszy) nie będę nastawiony na masę.

RH: Zawsze byłem zafascynowany tym, w jaki sposób jesteś w stanie zbić masę. Rozmawialiśmy na niecałe dwa tygodnie przed zawodami, a ty ważyłeś wtedy ponad 104 kg. Opowiedz mi o końcówce przygotowań, podczas której w jakiś sposób udało ci się dojść do tych 91,63 kg (202 funtów).

KE: Niestety, nie mogę zdradzać swoich sekretów! Ale powiem tylko, że nie było to takie ciężkie. Lubię cierpieć pod koniec przygotowań, bo dzięki temu zwycięstwo jest o wiele słodsze. A zrzucanie wagi nie jest dla mnie problemem. Przez wiele lat uprawiałem zapasy, a w nich trzeba się mieścić w kategoriach wagowych. Ciągle wykorzystuję niektóre ze sposobów, których się nauczyłem w tamtych czasach. Kto stawał na macie w szkole średniej lub wyższej, ten zna te metody.

RH: Wielu fanom, a nawet zawodnikom, na przykład Lee Priestowi, nie podoba się to, że do ważenia masa jest zbijana do tych 202 funtów, czyli nieco ponad 91 kg, ale po ważeniu zaczyna się ładowanie węglowodanami i waga na scenie jest bliższa 100 kg. Niektórzy uważają, że to niesprawiedliwe. Też, podobnie jak ty, w szkole ćwiczyłem zapasy i wiem, że takie „mieszczenie się w wadze” oraz wypełnianie ciała wodą i węglowodanami po ważeniu to standardowa praktyka. To zjawisko możemy też zaobserwować w sportach takich jak MMA i boks. Dlaczego, twoim zdaniem, niektórzy uważają stosowanie takich technik w kulturystyce za oszustwo?

KE: Nie mam bladego pojęcia, czemu niektórzy uważają to za niesprawiedliwe. Tak jak powiedziałeś, w każdym sporcie, w którym jest podział na kategorie wagowe, dajmy na to w boksie czy trójboju siłowym, czy jakimkolwiek innym, wszyscy zawodnicy odwadniają się i korzystają z sauny, by zmieścić się w limicie wagi, a potem zaczynają przyjmować płyny aż do samych zawodów. W jaki sposób jest to oszustwo, skoro każdy może tak zrobić? Wszyscy byliśmy ważeni w środę i jedynym, który się nie zmieścił w limicie był Eduardo. Dopiero za trzecim podejściem waga pokazała poniżej 202 funtów. Ale udało mu się, więc w czym problem? Oczywistym jest, że po ważeniu wszyscy ładujemy węgle. W piątek ważyłem około 102 kg i miałem cieniutką warstewkę wody pod skórą. Taka forma nie byłaby wystarczająca na kwalifikacje, które się odbywały w sobotę późnym rankiem, więc obciąłem wodę i na scenie ważyłem jakieś 98,5–99 kg.

RH: Wszyscy najlepsi albo trafili dokładnie w limit, albo też ważyli ciut mniej. Przypuszczam, że niezadowoleni byli tylko ci zawodnicy, których waga bliższa jest 80 czy 85 kg, ale przecież wszyscy wiedzieli, że górny limit wagi wynosi dokładnie 91,63 kg.

KE: Dokładnie. A kto mówi, że zawodnik z taką wagą nie może wygrać. Musiałby mieć, co prawda jakieś 150 cm wzrostu, ale jeśli będzie miał naprawdę świetną sylwetkę, to jest to możliwe.

RH: Wracając jeszcze na chwilę do Lee, niestety nie startował w roku 2010, ponieważ ze względów finansowych odpuścił Sacramento Pro. Wiele osób było zasmuconych tą wiadomością. Czy chciałbyś go jeszcze zobaczyć na scenie, i jak twoim zdaniem poradziłby sobie wśród najlepszych zawodników w kategorii 202?

KE: Lee jest dorosłym facetem i robi to, co uważa za słuszne. Jeśli go w tej chwili nie stać na start, to ludzie to zrozumieją. Z drugiej strony, jeśli się zobowiązujesz do startu i zarówno organizatorzy, jak i kibice bardzo oczekują twojego występu, to powinieneś dać z siebie wszystko, żeby wystąpić, o ile nie jesteś chory lub kontuzjowany. Zdarzają się sytuacje, że zawodnik lub zawodniczka musi zrezygnować ze startu, a kibice powinni postawić się na miejscu takiego sportowca. W USA mnóstwo ludzi ma problemy finansowe. A jak by mu teraz poszło? Kto wie? 10 lat temu był świetny i może mógłby wrócić do takiej formy, a może nie. Na scenie jest teraz całkiem nowe pokolenie i dopóki nie stanie z nami, nie ma sensu spekulować. Ja wiem jedno, mnie nie pobije!

RH: Takiej pewności siebie oczekiwałem po mistrzu! Nie chcę narzekać na organizację zawodów i ty pewnie też nie, ale do kilku kwestii chciałbym się odnieść. To nagrody pieniężne. Za wywalczenie tytułu najlepszego kulturysty do 202 funtów dostałeś czek na 10 tys. dolarów. Tymczasem zwyciężczyni Figure Olympia otrzymała 28 tys. Jay Cutler zgarnął 200 tys. Nawet Hide, który zajął 10. miejsce otrzymał więcej niż ty, bo 14 tys. Czy nie myślisz, żeby jednak zacząć startować w open?

KE: Wolałbym raczej skupić się na przyciągnięciu większych pieniędzy do mojej kategorii niż na jej zmianie. W tej kategorii przez ostatnie trzy lata uczyniłem wielkie postępy, a wiem, że mogę być jeszcze lepszy. Nie obrażając dziewcząt z Bikini, ale w porównaniu z nami, jak ciężko one muszą pracować na swój wygląd? Nasze treningi i dieta są równie ciężkie jak te, które są udziałem zawodników z kategorii open, więc tak olbrzymia różnica w wysokości nagród nie jest zbyt sprawiedliwa. Myślę, że naszą kategorię łatwiej „sprzedać” publiczności, jeśli nie szerokiej, to przynajmniej przeciętnym kibicom kulturystyki. Możemy być dla nich punktem odniesienia, łatwiej się z nami identyfikować i nasz poziom jest łatwiej osiągalny. Nie każdy może ważyć 120 kg, ale mnóstwo facetów może ważyć 90 kg przy dość niskim poziomie tłuszczu.

RH: Eduardo Correa ogłosił już, że kończy z kategorią 202. Jak twoim zdaniem pójdzie mu w open z wagą ok. 97,5 kg? Czy jeśli zacznie odnosić sukcesy w open, ty będziesz bardziej skłonny do porzucenia startów z limitem wagowym? Niektórzy uważają, że się boisz.

KE: Muszę powiedzieć, że dopiero w tym roku miałem pierwszą okazję nieco dłużej porozmawiać z Eduardo i okazało się, że to bardzo fajny człowiek, mocno stąpający po ziemi. Myślę, że startując w kategorii open, doskonale sobie poradzi. Ma wspaniałe kształty i jest bardzo symetryczny, a jego formie nigdy nie można nic zarzucić. Jest dość wysoki jak na kategorię 202 i zawsze musiał poświęcać masę i pełność mięśni, by zmieścić się w limicie. Jeśli chodzi o mnie, to omawiałem to już z moim zespołem i nic nie jest wykluczone. Co do pogłosek, że się boję, to są po prostu śmieszne. W 2008 na New York Pro byłem drugi w open, za Kaiem Greenem, ważąc 86,6 kg. Teraz na scenie ważę 98,4 kg, a to i tak wartość zaniżona przez to, że musiałem zbijać wagę do 202 funtów. Mam dość masy, by stanąć na scenie z każdym.

RH: Kiedyś słyszało się porównania, że tworzenie kategorii 202, to jak wyodrębnianie z NBA osobnej ligi koszykówki z limitem wzrostu równym 180 cm. Tymczasem odpowiedź publiczności była jak najbardziej pozytywna. Czy kibice mówili ci, dlaczego doceniają kategorię, w której startujesz?

KE: Po pierwsze, stwierdzenie, że w kulturystyce nie powinno być żadnych podziałów na kategorie wagowe jest równie głupie jak zaproponowanie, by takich kategorii nie było w boksie zawodowym lub UFC. Poza tym, tak jak wspomniałem, kibicom jest łatwiej się z nami identyfikować, oni bardzo doceniają to, że wszyscy zawodnicy w mojej kategorii wychodzą na scenę w nienagannej formie. Przed zawodami open każdy zawodnik się zarzeka, że będzie w życiowej formie, a potem scena wszystko weryfikuje i okazuje się, że w wielu przypadkach do życiowej czy nawet porządnej formy jest bardzo daleko. Tymczasem my zawsze wychodzimy na scenę w formie. Nie mamy innej możliwości.

RH: Masz szczęście trenować w siłowni tak świetnej, że dorobiła się przydomka mekki Wschodniego Wybrzeża, czyli w Bev and Steve’s Powerhouse Gym w Syosset, w stanie Nowy Jork. Ty i inny zawodnik Mr. O, Eugene Mishin, trenujecie tam regularnie, a z tego co wiem, wiele razy w roku pojawiają się tam także Kai i Victor. Wiem, że pewnie byłbyś w stanie zbudować fantastyczną sylwetkę gdziekolwiek, byle byłoby tam tylko trochę ciężarów, ale co jest w tej siłowni takiego, że pozwala ci ćwiczyć jak mistrzowi?

KE: Zacznijmy od sprzętu. Mają tu wszystko, co najlepsze i to nie w jednym egzemplarzu. Siłownia jest ogromna. Właścicielami są dwie legendy tego sportu. Bev Francis to jedna z pionierek kobiecej kulturystyki i wspaniałą sportsmenka. Steve Weinberger, od dziesięcioleci sędzia i organizator zawodów kulturystycznych, przewodniczący NPC na Nowy Jork i kilka innych wschodnich stanów. Oni wiedzą wszystko o treningu, żywieniu, pozowaniu – mogą ci pomóc we wszystkim. Do Powerhouse przychodzą bardzo różni ludzie, od zwykłych entuzjastów sportów siłowych po zawodowców z IFBB i zawodników NFL. I nie ma tam miejsca na ego. Każdy każdego szanuje, każdy każdemu pomaga, każdy każdego motywuje. To idealne miejsce na osiągnięcie sukcesu.

RH: Na razie masz dwa zwycięstwa w Mr. O 202, ile by cię zadowoliło?

KE: Ciężko powiedzieć, ale na razie nie zamierzam kończyć kariery. Czuję, że w zeszłym roku dopiero zacząłem wydobywać swój prawdziwy potencjał. Wielu czołowych kulturystów ma na koncie 30–40 startów. Licząc z debiutem, startowałem dopiero 12 razy – technicznie rzecz biorąc – 14, bo New York Pro i Olympia z 2008 roku mam policzone podwójnie, jako 202 i jako open. Wspiera mnie niesamowity zespół. Hany zajmuje się żywieniem, o to by treningi były zawsze ciekawe i skuteczne dba mój dobry przyjaciel, dr Mike Camp, i cały czas poprawiam swój wygląd. Łącząc to z moją rządzą zwycięstw, czuję, że mogę zdominować kategorię 202 na tak długo, jak zapragnę.

RH: OK, zakończmy naszą rozmowę podziękowaniem osobom, bez których nie zostałbyś mistrzem.

KE: Zawsze zaczynam od mojej narzeczonej, Eriki. Bez niej nic z tego nie byłoby możliwe. Jest moją skałą, szczególnie w ostatnich tygodniach przygotowań, kiedy jestem permanentnie zmęczony. Jej silny duch i motywujące słowo dają mi siłę, by się nie poddawać. Cieszę się, że Erika jest częścią mojego życia i chciałbym, by tak zostało aż do śmierci.

Muszę też podziękować moim sponsorom, Steve’owi Blechmanowi z MD i firmie CytoGenix Labs za ich nieocenioną pomoc. Dziękuję Jose Raymondowi, z którym się bardzo zaprzyjaźniłem. Jego niesamowite podejście do pracy oraz mocne pragnienie zwycięstw motywuje mnie i zmusza, bym dał z siebie wszystko.

Nie mogę też pominąć mojego wieloletniego przyjaciela i managera, Shannona Egertona. Shannon na kilka ostatnich tygodni moich przygotowań wziął urlop w pracy, by zawsze móc służyć mi pomocą. Dla towarzystwa robi ze mną aeroby, trenuje ze mną niektóre grupy mięśniowe i załatwia dla mnie różne sprawy, cokolwiek jest do załatwienia.

Muszę też podziękować Oscarowi Ardonowi, za wiarę we mnie od samego początku i bycie bliskim przyjacielem i mentorem, który bardzo mi pomógł przy moim pierwszym zawodowym zwycięstwie.

Na końcu, ale nie jako najmniej ważnym, pragnę podziękować dwóm członkom mojej rodziny. Mój młodszy brat, James Bradley jest moim największym fanem i bardzo to doceniam, a mój kuzyn, Big Duke, od zawsze mnie wspiera, jeszcze od czasów, gdy nikt nie wiedział, kim jestem. I na koniec dziękuję wszystkim moim kibicom, tym których spotkałem, i z którymi korespondowałem – jesteście najlepsi i bardzo sobie cenię każdego z was!

Realizacja: Ideo CMS Edito Powered by:
Copywrite © 2008 Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydawcą portalu internetowego musculardevelopment.pl jest Fitness Authority® Sp. z o.o. (Wydawca) z siedzibą w Otominie, ul. Konna 40. Wszelkie prawa do treści, elementów tekstowych, graficznych, zdjęć, aplikacji i baz danych są zastrzeżone na rzecz Wydawcy lub odpowiednio na rzecz podmiotów, których materiały - na podstawie współpracy z Wydawcą – są udostępniane w portalu musculardevelopment.pl

counter_pages