Kiedy na początku roku 2009 w sieci pojawiła się seria „In the Trenches” z Rodneyem Rollerem, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem Branch Warren nie jest może jego zaginionym bratem lub chociaż kuzynem. Są do siebie podobni − pokryci nieziemską ilością twardych jak skała mięśni i nadludzko silni. Moment, w którym MD zorganizuje tym najbardziej popularnym i najsilniejszym sportowcom wspólny trening, był tylko kwestią czasu. Ta piekielnie intensywna sesja odbyła się przed obiektywem aparatu Pera Bernala. Ponieważ Branch jest bardziej utytułowanym zawodnikiem, a jego siłownia chyba najbardziej hardcorowym klubem na świecie, jedynym rozsądnym rozwiązaniem było ściągnięcie Rodneya do Teksasu, gdzie chłopaki zajęły się przerzucaniem żelastwa w klubie Metroflex. Ale uwierzcie mi, lokalizacja nie miała tu większego znaczenia. Jeśli sprowadzisz do jednego miejsca dwóch najsilniejszych i najintensywniej trenujących facetów w tym sporcie, to efekt będzie na pewno piorunujący. Trudno określić, ile ton tych dwóch szaleńców przetoczyło tego upalnego sierpniowego dnia w teksańskim Arlington, ale prawdopodobnie więcej niż wszyscy członkowie twojego lokalnego klubu fitness przerzucają w miesiąc albo i dwa!
Pytanie: Jak byś opisał jego styl treningu?
Branch: Rodney ćwiczy niezwykle intensywnie. Dla niego liczy się tylko ciężki trening i pod tym względem jesteśmy do siebie podobni. Zarówno powtórzenia, jak i wszystko inne wykonuje bardzo szybko. Ja kiedyś również tak robiłem, ale w ciągu ostatnich lat nauczyłem się napinać mięśnie w trakcie serii, by wydobyć z nich więcej detali i separacji, szczególnie na plecach. Nadal wykonuję wybuchowe powtórzenia przy złożonych ruchach, jak wyciskanie czy przysiady, bo te ćwiczenia tak należy wykonywać. Jeśli będziesz robić w nich wolne powtórzenia i zaczniesz napinać mięśnie, to znacznie ograniczysz ciężar, z którym będziesz w stanie ćwiczyć.
Rodney: Mogę chyba powiedzieć, że nasz styl trenowania jest praktycznie identyczny. Obaj stosujemy wysoką intensywność, duże ciężary i stosunkowo dużą liczbę powtórzeń. Taki styl pasuje chyba bardziej do powerbuildingu. To coś pomiędzy typowym treningiem kulturysty a treningiem trójboisty. Zauważyłem, że Branch nie blokuje stawów przy wyciskaniu, ja również tego nie robię. Śmiać mi się chce, gdy tłuki na forach internetowych krytykują nas za to, pisząc, że to ogranicza zakres ruchu. Wiecie co? Kiedy w wyciskaniu dochodzicie do momentu blokowania łokci, obciążenie przenosi się głównie na tricepsy, a nie klatkę czy barki. Sposób, w jaki my to robimy, pozwala zachować napięcie w aktualnie ćwiczonych mięśniach.
Słyszałem też, że ja i Branch jesteśmy tak silni, dlatego, że mamy krótkie ręce. Chciałem to w końcu sprawdzić i na ostatniej Olympii podszedłem do Bena White’a, który jest jakieś 10 cm wyższy ode mnie, i jeszcze jakiegoś innego faceta o wzroście powyżej 180 cm. Zmierzyłem nasze ramiona od barków do nadgarstków i okazało się − wierzcie lub nie − że ich długość była praktycznie identyczna! Dlatego te wszystkie wymówki ludzi, którzy nie są w stanie ćwiczyć dużymi ciężarami z powodu długości rąk, można o kant dupy potłuc. Dopóki nie masz ponad 2 m wzrostu, zwyczajnie pieprzysz głupoty.
Cały artykuł można przeczytać w marcowym "Muscular Development"