W świecie kulturystyki wspomaganej chemicznie istnieje kilka rodzajów „suplementów”, które są w stanie bezpośrednio wpłynąć na kształt głowy mięśnia. Pewne środki można wstrzykiwać w konkretne miejsca, co skutkuje albo lokalnym przyrostem, albo zwyczajnie „wypełnia” pozostający z tyłu obszar… Przypomina to dodawanie powietrza do balonu. Są to jednak praktyki, które w żadnym razie nie wchodzą w skład arsenału sportowca naturalnego. „Czysty” kulturysta chcący poprawić niedociągnięcia w sylwetce ma do swojej dyspozycji jedynie sztangi, sztangielki, maszyny i wyciągi… plus wiadro krwi, potu i łez.
Czasami takie miejsca po prostu wolniej reagują na trening i potrzebują dodatkowej i/lub bardziej intensywnej pracy, by dogonić resztę muskulatury. To problem stosunkowo łatwy do rozwiązania… pracuj ciężej... pracuj mądrzej. Są jednak przypadki, gdy niedociągnięcie sprowadza się do marnego „kształtu mięśnia”, co prowadzi nas do jakże często zadawanego pytania: „czy można zmienić kształt głowy mięśniowej?”.
To ciężkie pytanie, a odpowiedź zależy od eksperta, do którego się zwrócimy. Możesz być pewny, że im więcej razy osób, tym więcej różnych odpowiedzi otrzymasz. Niektórzy twierdzą, że nie ma żadnej możliwości, by zmienić kształt mięśnia, ponieważ jest on w 100% zdeterminowany genetycznie. Inni uważają, że atakowanie pewnych obszarów danego mięśnia może wpłynąć na jego kształt. Cóż, osobiście uważam, że prawda leży gdzieś pośrodku. Chociaż nie wierzę, że jesteśmy w stanie zmienić mapę genetyczną naszych mięśni, to jestem zdania, że wykonując specjalne ćwiczenia, robiąc to pod odpowiednimi kątami i wprowadzając do treningu zróżnicowanie, możemy wydobyć na światło dzienne cały potencjał każdego z mięśni.
Innymi słowy, jeśli ktoś ma zbyt małą górną część klatki piersiowej, nie uważam, że oznacza to, że tylko genetyka odpowiedzialna jest za dominację dolnej partii tego mięśnia. Myślę, że w takim wypadku górna partia po prostu nie otrzymuje odpowiedniej stymulacji, dzięki której mogłaby maksymalnie urosnąć. Niektórzy uważają, że wyciskanie na ławce skośnej nie atakuje (zauważcie, że nie napisałem „izoluje”) górnej części klatki, a raczej cały ten mięsień − i w tym miejscu się z nimi nie zgadzam.
Tak, to prawda, że nie można całkowicie odizolować jednej części mięśnia, nie ważne, jakiego ćwiczenia byśmy w tym celu użyli. Jednak jesteśmy w stanie skupić się na pewnych grupach jednostek motorycznych całego mięśnia bardziej niż na innych. Wystarczy zastosować do tego odpowiedni chwyt i/lub płaszczyznę ruchu. W odpowiedzi otrzymamy przyśpieszony wzrost danej grupy lub części złożonego mięśnia.
Warto podkreślić, że wśród trenujących często pojawiają się te same „niedociągnięcia”. Nie sądzę, żeby w każdym z tych przypadków były one efektem ograniczeń genetycznych. Przeważnie są one wynikiem źle zbalansowanego treningu. W ciągu wielu lat zmieniłem kształt kilku grup mięśniowych własnego ciała, udało mi się to również w przypadku całej rzeszy moich klientów. Musicie zapamiętać jedno: zanim obierzecie najprostszą drogę i za brak proporcji w muskulaturze lub kiepski kształt mięśni zaczniecie obwiniać marną genetykę, upewnijcie się, że na treningu robicie wszystko, co możliwe, by rozwiązać dręczące was problemy. Mówiąc inaczej, genetyka gdzieś tam jest („przyczajona”), ale to wy nie wydobywacie na światło dzienne całego potencjału każdej indywidualnej grupy mięśniowej − to wasza wina.
W przyszłym miesiącu, i przez kilka kolejnych, omówię niektóre ćwiczenia i techniki wypróbowywane latami na sobie i moich klientach, które pomogły nam poprawić kształt pozostających w tyle części ciała i maksymalnie wykorzystać ich potencjał tak, by nie psuły ogólnych proporcji naszej muskulatury. Zostańcie ze mną!
Naturalne pytania i odpowiedzi
Pytanie: Jestem startującym w zawodach kulturystą naturalnym i potrzebuję twojej pomocy. Wygląda na to, że przygotowując się do zawodów, robię wszystko dobrze aż do ostatniego tygodnia, kiedy zaczyna się manipulowanie wodą i węglami. Próbowałem kilku metod ładowania i wyczerpywania węglowodanów − w niektórych spożycie wody/węgli zmieniało się radykalnie, w innych zmiany były stosunkowo niewielkie. Jednak nie jestem w stanie wypracować odpowiedniego sposobu, za każdym razem mijam się ze szczytem formy. Raz jestem zbyt nalany innym razem przedobrzam i wychodzę płaski. Moje ciało dobrze reaguje na węglowodany, które nadają moim mięśniom bardzo okrągłego/grubego/silnego wyglądu − ale jednocześnie tracę definicję, nad którą tak ciężko pracowałem. Czy możesz mi coś zasugerować?
Odpowiedź: Ach, to owiane legendą dochodzenie do formy szczytowej… cóż za bolesna zadra na dupie! Widziałem już więcej sylwetek (wliczając moją własną) zrujnowanych w ostatnim tygodniu przygotowań niż chciałbym pamiętać. Dlatego wiem doskonale, jakie to frustrujące, gdy zarzynasz się przez 8−16 tygodni tylko po to, żeby na 3 tygodnie przed zawodami wyglądać lepiej niż na scenie!
Musisz pamiętać, że kiedy dojdziesz już do tego punktu przygotowań, twoje ciało jest w bardzo delikatnym stanie. Każda zmiana, którą wtedy wprowadzisz, może skutkować praktycznie nieprzewidywalnymi zmianami w twojej muskulaturze. To dlatego nigdy nie pozwalam moim klientom na zbytnie odejście od tego, co robili w ciągu tygodni prowadzących do zawodów. Jeśli zaczniesz nagle przyjmować inne pokarmy, wprowadzisz inny plan diety lub radykalnie zmienisz stosunek makroskładników, wody i/lub sodu, możesz łatwo zakłócić równowagę całego systemu, czego efektem będzie mniej doskonała sylwetka w dniu zawodów.
Mimo tego wszystkiego istnieją oczywiście pewne zabiegi, do których można się uciec w ostatnim tygodniu przygotowań. To one pozwolą nanieść ostatnie szlify na gotową już sylwetkę. Kluczem do sukcesu jest wypracowanie odpowiedniego zestawu czynności, które uwypuklą zmiany pozytywne, a jednocześnie zminimalizują ryzyko wypadnięcia z formy.
Myślę, że w twoim przypadku należałoby użyć nowej metody przygotowawczej, którą stosuję ostatnio z wielkim powodzeniem… czegoś, co nazywam techniką węglo/de-węglową. Metoda ta niejako odwraca wszystko do góry nogami − ograniczasz węglowodany wcześniej, ładujesz się wcześniej, a potem, na kilka dni przed zawodami, znowu je odstawiasz. W połączeniu z odpowiednim treningiem pozwoli to na wypełnienie mięśni glikogenem, przy jednoczesnym utrzymaniu rejonów podskórnych wolnych od wody, dzięki czemu w dniu zawodów wyglądać będziesz zarówno na pełnego, jak i twardego. Biorąc pod uwagę to, co napisałeś o reakcji twojego organizmu na węglowodany, jest to metoda jakby stworzona specjalnie dla ciebie!
Niestety, w tym miesiącu wykorzystałem już całe dostępne mi miejsce, a chciałbym szczegółowo przedstawić, jak wygląda ta metoda. Będziesz wtedy mógł ją wykorzystać, by prawidłowo przygotować się do następnego wyjścia na scenę. Odpowiedzi będą na ciebie czekać już w następnym wydaniu MD!