Zmniejszenie objętości tkanki tłuszczowej to jedno z najczęściej spotykanych u przeciętnego amerykańskiego zjadacza chleba życzeń – ale i również jedno z najważniejszych dążeń profesjonalnych kulturystów. Jest to pozostałość z czasów, gdy nasi przodkowie zmagali się z naturą w walce o przeżycie – ludzie ciało przystosowało się, by móc przeżyć okresy głodu, a adaptacja polegała na magazynowaniu energii (kalorii) łatwo dostępnej w okresach dobrobytu. Wraz z rozwojem cywilizacji, rozwinęło się stabilne rolnictwo i sprawne systemy dystrybucji żywności – a to, w połączeniu z godziwymi warunkami mieszkaniowymi, praktycznie wyeliminowało widmo głodu.
Niestety, w wyniku działań człowieka (takich jak wojny czy zanieczyszczenie środowiska) w wielu miejscach na świecie nastąpił regres cywilizacji, jednakże kraje wysoko rozwinięte skutecznie powstrzymują występowanie takich zjawisk w obrębie swoich granic. Stąd, każde kolejne pokolenie obywateli takich państw, powinno być zdrowsze i silniejsze. Niestety, dobrobyt też ma swoje minusy – z pomocą naturalnych procesów zachodzących w ludzkim ciele pogrążył społeczeństwo w epidemii otyłości. Samo pojęcie „epidemia otyłości” jest przedmiotem powszechnej krytyki, jako że wiele osób postrzega troskę o wagę ciała jedynie jako przejaw ludzkiej próżności, a inni zauważają, że problemy chorobowe powszechnie wiązane z otyłością można leczyć i postrzegać zupełnie odrębnie od nadwagi. Szczerze mówiąc, rzekoma bezstronność tych opinii staje kompletnie na przekór wspólnemu dobru populacji. Otyłość zwiększa ryzyko pojawienia się wielu schorzeń metabolicznych, ostrych stanów chorobowych, bezpłodności itd. Niedowaga (wartość współczynnika masy ciała BMI < 18,5) niesie za sobą podobne zagrożenia dla zdrowia i życia, ale jest zjawiskiem występującym na znacznie mniejszą skalę w krajach rozwiniętych. Waga ciała to nie jest coś, co można postrzegać tylko jako kwestię wyglądu – wpływa na zdolność funkcjonowania, samodzielność, samopoczucie psychiczne i może wpłynąć na pozycję społeczną i zawodową danej osoby.
Dla kulturysty zmniejszenie ilości tłuszczu jest kwestią praktyczną – chociaż przyznać trzeba, iż celem tej praktyki jest lepsze wyeksponowanie budowy mięśniowej, co wiele osób spoza kręgu tej dyscypliny może postrzegać jako objaw próżności. O ile większość populacji w swojej walce z tłuszczem sięga po środki terapeutyczne, zatwierdzone przez Agencję do Spraw Żywności i Leków, oraz leki dostępne bez recepty, wielu kulturystów nie cofa się przed innym ryzykiem. Stawiając skuteczność ponad własne bezpieczeństwo, nie boją się sięgnąć po nieprzetestowane jeszcze substancje, leki sieroce i egzotyczne mieszanki ziołowe. Często metodą prób i błędów, zawodnicy z najwyższej półki są w stanie obniżyć poziom otłuszczenia organizmu do wartości uznawanych za niemal nieosiągalne.
Oczywiście, spora grupa metod stosowanych na zmniejszenie masy tłuszczu w świecie kulturystyki mogłaby znaleźć zastosowanie w lecznictwie, przy ustaleniu odpowiednich procedur bezpieczeństwa. Niestety, przy metodzie prób i błędów porażka jest równie prawdopodobna co sukces, a gdy eksperymentuje się z lekami i substancjami bioaktywnymi, porażka może równać się trwałej utracie zdrowia lub śmierci. Wyróżnić można serię przypadków, ilustrujących skalę ryzyka podejmowanego dla obniżenia poziomu tłuszczu, a związanych ze stosowaniem tej samej substancji – kwasu usninowego.
Do obniżenia ilości tkanki tłuszczowej w organizmie można doprowadzić oddziałując na różne receptory, przy użyciu szerokiego wyboru leków. Wielu kulturystów dobrze wie, jak skutecznymi reduktorami tkanki tłuszczowej są hormon wzrostu (GH), beta-agoniści (np. clenbuterol, efedryna/ kofeina) i hormony tarczycy. Mimo iż środki te bardzo dobrze radzą sobie ze stymulowaniem uwalniana zmagazynowanego tłuszczu i zwiększaniem tempa jego spalania, rynek wciąż domaga się silniejszych substancji w walce z tkanką tłuszczową.
Większość osób na diecie i kulturystów celowo decyduje się na skorzystanie z wielu środków jednocześnie, aby osiągnąć jak najsilniejszy efekt. Wydawać by się mogło, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu przyjmowanie dużych dawek tej substancji, która charakteryzuje się najsilniejszym działaniem, jednak nie jest to prawda – większość środków powoduje różne skutki uboczne, jeśli dawka przekroczy poziom tolerowany przez organizm. Wiele osób doświadczało niewielkich drgawek, pobudzenia, problemów ze snem czy palpitacji serca, po zażyciu dużych dawek clenbuterolu oraz produktów z efedryną i kofeiną. Odnotowano pewną liczbę zgonów osób zażywających efedrynę lub efedrę, zarówno na terenie USA, jak i na całym świecie, jednak najświeższe badania zdają się zaprzeczać powszechnej opinii, iż użycie efedryny (w dawkach leczniczych) niesie za sobą poważne ryzyko utraty życia lub zdrowia.
Gdy hormon wzrostu stał się na czarnym rynku popularnym towarem, pierwsi eksperymentatorzy stosowali dawkowanie oparte na standardowych terapiach stosowanych w leczeniu dzieci niewytwarzających własnego GH. Były to dawki bardzo duże i chociaż faktycznie powodowały potężny przyrost masy mięśniowej – i zarazem drastyczny spadek otłuszczenia – powodowały silne skutki niepożądane. Łatwo było rozpoznać osoby, które korzystały z GH – puchły im brzuchy, występowały u nich deformacje stóp, dłoni, a także twarzy. Oprócz tego, u osób, które zażywały dawki sięgające do 20–30 IU dziennie, pojawiał się też często zespół cieśni nadgarstka i objawy uodpornienia na insulinę. Stosowanie tak wysokich dawek nie było niczym uzasadnione, ponieważ do walki z tkanką tłuszczową, dorosłej osobie wystarczy przyjmowanie hormonu wzrostu w ilości 1–3 IU dziennie.
DNP: przemysłowe podejście do zbijania masy
Aby unikać niepożądanych skutków stosowania dużych dawek jednego leku, większość kulturystów i ich trenerów opracowała programy terapii z jednoczesnym użyciem wielu środków. W latach 90., dzięki entuzjastycznym opiniom, do łask w środowisku kulturystycznym wrócił 2,4-dinitrofenol (DNP). Ta budząca wiele kontrowersji substancja, to półprodukt powszechnie stosowany w przemyśle zbrojeniowym, w produkcji środków ochrony roślin itd. Zauważono kiedyś, że u wielu robotników narażonych na kontakt z DNP, poprzez wdychanie pyłu lub poprzez skórę, pojawiły się te same niespodziewane objawy – w tym gorączka i spadek masy ciała. Ustalono później, że DNP oddziałuje na mitochondria (bardzo ważny element każdej komórki ciała, do którego jeszcze wrócę), rozprzęgając (wyłączając) spalanie kalorii z normalnego obiegu energetycznego organizmu. Procesy metaboliczne komórek zmuszonych do nadmiernego spalania substancji energetycznych, powodowały gromadzenie się ciepła i wzrost temperatury. Jeśli stężenie DNP przekraczało tolerowane wartości, następowała śmierć.
Chociaż nie wiadomo dziś, kto pierwszy zastosował DNP w terapii odchudzającej (przez wiele lat stosowano go klinicznie), wielu kulturystów, także z czołówki, zaczęło eksperymentować z tą substancją w połowie lat 90. i wciąż cieszy się ona pewną popularnością. Wtedy jednak zbierała ona wręcz ekstatyczne opinie, jako że DNP można było stosować niemal bezmyślnie. W przeciwieństwie do clenbuterolu, który wymagał niemal codziennego dostosowywania dawek, zależnie od zmiany temperatury ciała, DNP stymulował metaboliczny piec organizmu do dodatkowej pracy bez jakiegokolwiek efektu przesycenia receptorów.
Niestety, w zapale walki z tkanką tłuszczową, w ciągu ostatniego dziesięciolecia, co najmniej kilka osób zmarło w wyniku nadużycia DNP. Nie wszyscy oni byli zresztą kulturystami – osoby chcące pozbyć się nadwagi, sfrustrowane brakiem efektów standardowych terapii, także sięgnęły po towary dostępne na czarnym rynku. To właśnie nieświadomym amatorom odchudzania przy użyciu DNP grozi największe ryzyko – środowisko kulturystyczne przez lata wypracowało wiele sposobów wymiany opinii i informacji o substancjach wspomagających, na forach i w serwisach internetowych.
Jak wspomniałem wcześniej, DNP sprawia, że ciało ma ujemny bilans energetyczny, co prowadzi do utraty masy – a dzieje się tak, gdyż DNP ma właściwości rozprzęgające. Rozprzęganie, to zjawisko polegające na powstrzymaniu produkcji energii w formie ATP na drodze spalania energii. Większość tej produkcji na potrzeby funkcjonowania komórek ciała, dokonuje się w ich organellach (małych, ale wyspecjalizowanych strukturach wewnątrz komórki) zwanych mitochondriami. Mitochondrium produkuje ATP, poprzez przeniesienie energii zmagazynowanej w kwasach tłuszczowych lub węglowodanach do ATP, końcowego produktu procesu, w którym te kwasy i cukry są rozkładane na dwutlenek węgla (gaz który wydychamy) i wodę. Poszczególne reakcje składające się na ten proces są dość złożone, ale jeśli was to interesuje, jest on bardzo ładnie opisany w Wikipedii.
Wybuchowe rezultaty
Dla uproszczenia, wyobraźcie sobie procesy zachodzące w samochodzie. W silniku, do cylindrów wstrzykiwana jest mieszanka paliwowo-powietrzna, która docierając do iskry zapłonowej, powoduje małą, kontrolowaną eksplozję. Popycha ona tłoki cylindrów w górę i w dół, jak pedały w rowerze, i ruch ten ostatecznie zostaje przeniesiony na obracające się koła samochodu. Każde mitochondrium jest jak cylinder silnika samochodowego; dostaje dawkę paliwa (produkty rozpadu kwasów tłuszczowych lub cukrów) i w serii „iskier” i „wybuchów” paliwo to zostaje „spalone”, aby uwolnić energię. O ile silnik samochodowy generuje energię kinetyczną (ruch), mitochondrium „zamyka” wyprodukowaną energię, w specjalnie do tego służącej cząsteczce zwanej ATP. Energia zamknięta w ATP płynie do pozostałych części komórki, aby umożliwić wypełnianie pozostałych jej funkcji – jak np. skurczy mięśni.
Wyobraźcie sobie teraz, że jeden z cylindrów waszego auta traci szczelność. Gdy mieszanka się zapala, nadal zostaje zużyta i powstaje ciepło, ale wyciek sprawia, że eksplozja nie tworzy ciśnienia zdolnego obrócić wał korbowy. Silnik powoli traci moc, wraz z pogłębianiem się uszkodzenia – ale produkuje więcej zanieczyszczeń, traci ekonomię spalania, jego temperatura skacze w górę, a z rury wydechowej wydobywają się śmierdzące spaliny.
Podobne zjawisko zdarza się również w mitochondriach, kiedy znajdzie się w nich substancja o właściwościach rozprzęgających, taka jaka DNP. Ten, i pokrewne związki, zakłócają przebieg procesów energiotwórczych w mitochondriach, których rezultatem powinna być energia zamknięta w cząsteczkach ATP. Zamiast zamienić się w energię (w postaci mikroskopijnych ładunków elektrostatycznych), paliwo (czyli kwasy tłuszczowe i cukry) jest spalane w mitochondrialnym piecyku, bez żadnej wygenerowanej mocy. Gdy problem się pogłębia, silnik i mitochondria zaczynają powoli odmawiać posłuszeństwa, aż w końcu samochód gaśnie – a ciało umiera.
Można by zapytać, dlaczego ktoś chciałby sięgać po rozprzęgacz (jak np. DNP), jeśli uniemożliwia on pracę tej części komórki, której wysiłek czyni życie w ogóle możliwym? Zawodnik sportów wyczynowych na pewno nie, gdyż DNP istotnie obniżyłoby jego wydajność fizyczną. Jednak zdesperowani w swoich wysiłkach na rzecz schudnięcia mogą sięgnąć po DNP i dobrać jego dawkę tak, żeby kalorie się „marnowały” – tak jak benzyna w zaniedbanym samochodzie, marnuje się, jednak samochód zasadniczo funkcjonuje. Muszą jednak pilnie kontrolować temperaturę ciała – może się ono przegrzać tak samo, jak niesprawne auto.
Proces, w którym mitochondria przerabiają jedzenie na ATP (w skrócie mówiąc), nie należy do efektywnych. Większość energii ze związków zawartych w jedzeniu jest przetransferowana do ATP, jednak duża część marnuje się w formie ciepła – kiedy człowiek pobudza aktywność mitochondriów poprzez wysiłek lub użycie beta-agonistów, jak np. clenbuterol, podnosi się jego temperatura ciała. Nie oznacza to, że mitochondria marnują większy procent energii, ale dzieje się tak dlatego, że zwiększona ilość ciepła wydzielanego w produkcji energii (także zwiększonej), przekracza ilości energii, które ciało jest w stanie oddać środowisku zewnętrznemu.
Kiedy jednak zastosowany jest środek rozprzęgający, nawet w stanie spoczynku, do mitochondriów trafia zwiększona ilość paliwa. Żeby wyprodukować tyle energii, ile żąda organizm, spalane jest znacznie więcej jedzenia i znacznie więcej energii marnuje się w formie ciepła, które produkuje organizm. Większość zgonów wiązanych z DNP, była w powszechnej opinii bezpośrednią konsekwencją temperatury ciała podwyższonej do niebezpiecznego dla życia poziomu, przy którym kolejne organy przestawały pracować. Rzadziej wspominanym w odniesieniu do DNP i innych substancji rozprzęgających zjawiskiem, choć jego związek z tymi środkami jest znacznie bliższy, jest szkodliwe dla komórki obniżenie jej zasobów energetycznych (ATP). ATP jest źródłem energii dla niemal wszystkich reakcji biologicznych. Kiedy mitochondria komórki nie wytwarzają jego wystarczającej ilości, a tak się dzieje przy obecności środka rozprzęgającego, komórka ta obumiera. Jeśli liczba tych komórek będzie zbyt duża, zbudowany z nich organ lub tkanka przestaje pracować i może to doprowadzić do śmierci danej osoby. Podniesiona temperatura ciała jest raczej tylko oznaką stanu, który doprowadza do uszkodzenia wielu organów wewnętrznych.
Kwas usninowy: dieta-cud z grzybkami?
DNP, jako przemysłowa substancja chemiczna, nie został dopuszczony do obrotu jako spożywczy suplement diety. Odkryto jednak grupę kwasów pozyskiwanych z porostów, w tym kwas usninowy, które mają te same właściwości rozprzęgające co DNP, a które mogły zgodnie z normami stać się składnikiem „ziołowych” suplementów odchudzających. Porosty nie są w zasadzie roślinami, są połączeniem grzybów i glonów, które żyją w symbiozie. Nie są one typowym źródłem substancji odżywczych, ale są stosunkowo popularnym składnikiem środków używanych w medycynie ludowej, i jako takie mogą być zgodnie z przepisami użyte jako składnik szeroko pojętych suplementów diety.
Kwas usninowy (lub jego sole, takie jak usninian sodu) pojawił się jako składnik kilku mieszanek. Ci, którzy sięgnęli zarówno po DNP i kwas usninowy, uznawali przeważnie efekty działania DNP za silniejsze, chociaż może to być kwestia stężenia i dawek obu substancji, gdyż w warunkach laboratoryjnych kwas usninowy okazywał się być silniej działającą substancją. Zwolennicy i dystrybutorzy kwasu usninowego, twierdzili, że produkty z tym składnikiem mają niemal cudowne działanie odchudzające, a także, iż ogół konsumentów oszalał na ich punkcie, chociaż wartość sprzedaży w rzeczywistości nie osiągnęła poziomu, który mogłyby sugerować te wypowiedzi.
Niemniej, po produkty te sięgnęła znaczna grupa ludzi. Dominującym na rynku produktem z kwasem usninowym w składzie była mieszanka opracowana przez Syntrax Innovations, nosząca nazwę LipoKinetix, chociaż w obrocie znajdowały się równolegle również i inne produkty zawierające ten składnik. Po upływie kilku miesięcy, lekarze zaczęli zgłaszać przypadki młodych ludzi, cieszących się wcześniej dobrym zdrowiem, u których na skutek spożywania produktów zawierających kwas usninowy doszło do poważnych uszkodzeń wątroby, a nawet do jej pełnej niewydolności.
W 2002 roku opublikowano raport medyczny z leczenia 5 pacjentów szpitala Cedars-Sinai w Los Angeles oraz 2 innych, których historię choroby uzyskano poprzez program Medwatch Agencji do spraw Żywności i Leków. U chorych tych zdiagnozowano ostry przypadek hepatotoksyczności (uszkodzenia wątroby), wywołany spożywaniem środka Lipokinetix, przy przestrzeganiu zaleceń producenta. Ten i podobne mu zgłoszenia skłoniły Agencję do spraw Żywności i Leków (FDA) do wysłania listu ostrzegawczego do Syntrax Innovations, co doprowadziło do wycofania produktu ze sprzedaży. Dwóm innym produktom (UCP-1 i czystemu kwasowi usninowemu) także przypisano właściwości hepatotoksyczne. Łącznie do FDA trafiło 21 zgłoszonych przypadków uszkodzeń lub niewydolności wątroby. W konsekwencji tego kwas usninowy i porost Usnea barbata (źródło kwasu usninowego) zgłoszono do analizy w Narodowym Programie Toksykologicznym.
Podsumowanie aktualnych wyników opublikowano niedawno w Journal of Environmental Science and Health, część C.
W artykule tym opisano historię zastosowania kwasu usninowego, od pierwszej wzmianki z roku 101 p.n.e. w chińskiej medycynie tradycyjnej, aż po czasy współczesne. Kwas ten znajdował użycie przy bardzo wielu dolegliwościach, wliczając w to infekcje bakteryjne, grzybicze i pierwotniakowe. Zazwyczaj stosowano go w formie środka antyseptycznego, do odkażania stóp sportowców, ran powierzchownych i w leczeniu zapaleń pochwy. Autorzy przedstawili też właściwości chemiczne kwasu usninowego, opisując jak pierścieniowa struktura umożliwia równy rozkład potencjału elektrycznego, a to z kolei umożliwia przenikanie cząsteczki przez zewnętrzną błonę mitochondriów w obie strony, zarówno w stanie elektrycznie wzbudzonym, jak i nienaładowanym. Kwas usninowy, DNP i wszystkie substancje o właściwościach rozprzęgających zakłócają produkcję energii w komórce poprzez deaktywowanie gradientu protonowego mitochondriów. W normalnym stanie mitochondrium utrzymuje gradient protonowy (protony to małe, naładowane elektrycznie jony wodoru), aby prąd elektryczny płynął przez jej błonę zewnętrzną, co umożliwia kluczowe dla funkcjonowania reakcje enzymatyczne. Kiedy rozprzęgacz dostaje się do mitochondriów, „rozładowuje” je, tak jak rozładowują się baterie. Jeśli efekt ten jest silny i utrzymuje się pewną ilość czasu, mitochondria obumierają, a komórka wraz z nimi. Przy mniejszych dawkach efektem jest ograniczenie produkcji ATP w mitochondriach, zamiast tego generowana jest zwiększona ilość wolnych rodników. Wolne rodniki to uszkodzone atomy, które mogą powodować utlenianie (uszkadzanie) niezbędnych do funkcjonowania cząsteczek, takich jak DNA oraz białka, zarówno strukturalne, jak i biorące udział w reakcjach. Badania wykazały, że komórki są odporniejsze na uszkodzenia powodowane przez wolne rodniki, jeśli zostaną do nich dostarczone przeciwutleniacze, więc obecnie większość dystrybutorów produktów na bazie kwasu usninowego dołączyła do tych mieszanek antyoksydanty takie jak witamina E lub kwas tiooktanowy.
Uwagi w kwestii bezpieczeństwa
Najważniejszą częścią wspomnianego opracowania, są rozważania nad badaniami szkodliwości kwasu usninowego. Niestety, większość danych naukowych jest zdezaktualizowana i pochodzi jedynie z badań na zwierzętach. Jednak nawet z nich wynika jasno, że przy dawkach toksycznych kwas usninowy może wywołać taki sam uszczerbek na zdrowiu, jak DNP. Dane dotyczące zwierząt wyraźnie wyszczególniają zakresy stężeń, przy których uszkodzenia tkanek występowały w różnej skali. Dawka śmiertelna (LD50) kwasu usninowego przedstawiona w tej publikacji (w wysokości 838 mg/kg), daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa, gdyż sugeruje, niezgodnie z prawdą, iż dorosły człowiek może bez strachu o własne życie przyjmować kilka gramów tej substancji. Jednak, dane farmakokinetyczne i zapisy szpitalne dotyczące kwasu usninowego zaprzeczają temu. Ważne jest, aby uświadomić sobie, że dawkę tę ustalono w badaniach nad gryzoniami i odnosi się ona do natychmiastowego zgonu. (Uwaga: inne źródła podają znacznie niższą dawkę śmiertelną dla myszy i szczurów, w wysokości 100–200 mg/kg).
Dostępne publicznie dane wykazują, że osoby przyjmujące kwas usninowy w ilościach 300–1350 mg dziennie doznały uszkodzenia lub niewydolności wątroby, przy czym w większości przypadków objawy ustąpiły po odstawieniu substancji. Niewielka grupa nieszczęśliwych wyjątków wymagała przeszczepu wątroby, a jedna osoba zmarła. Wszystkie te osoby przyjmowały produkty w zgodzie z odpowiednimi zaleceniami, przez okres od 10 dni do 3 miesięcy.
Co ciekawe, na 12 przypadków ujętych w cytowanym opracowaniu, 7 osób było pochodzenia azjatyckiego, 3 osoby należało do rasy białej, a co do 2 brak danych. Może to odzwierciedlać etniczną strukturę rewiru szpitali, z których pochodziły doniesienia (zarówno w Los Angeles, jak i w Minneapolis/St. Paul, znajdują się duże skupiska imigrantów z Azji i społeczności Amerykanów pochodzenia azjatyckiego), ale może też sugerować różnice w odporności na uszkodzenia spowodowane substancjami rozprzęgającymi pomiędzy różnymi rasami gatunku ludzkiego, wynikające z innych stężeń enzymów, różnic w podatności na działanie wolnych rodników, czy polimorficzne różnice w oksydazie odnośnego cytochromu i odpowiednim podtypie glukuronidazy (w uproszczeniu, genetyczne różnice w szlakach metabolicznych, na drodze których kwas usninowy jest deaktywowany i rozkładany).
Dane o toksyczności sugerują, że śmiertelne skutki spożycia kwasu usninowego pojawiają się dopiero po przekroczeniu pewnego stężenia progowego. Jednak powód, dla którego kwas usninowy spełnia się w roli środka odchudzającego, to jego zdolność do penetracji najgłębszych partii komórki i rozprzestrzenia się dokładnie po całym ciele. Aby jedna dawka mogła zabić człowieka, musiałaby być na tyle wielka, żeby natychmiast osiągnąć śmiertelne stężenie w całym organizmie. Poza celową próbą samobójstwa, niemal niemożliwe jest skonsumowanie takiej dawki kwasu usninowego za jednym razem – taki przypadek pojawił się zresztą w literaturze fachowej. Na przestrzeni kilku dni lub tygodni, kwas usninowy gromadzi się jednak w niektórych organach. U szczurów stężenie tej substancji w płucach i wątrobie było o 50–75% wyższe niż we krwi. Na dodatek kwas usninowy wykazuje silne tendencje (do 99% ilości) do wiązania się z białkami, co opóźnia klirens. Okres półtrwania (czas potrzebny na zneutralizowanie połowy podanej substancji) kwasu usninowego u królików, przy podaniu doustnym, wynosił około 19 godzin. Jako, że w przypadku większości produktów z tym kwasem zaleca się spożywanie kilku dawek dziennie, można spokojnie przyjąć, że substancja ta może się kumulować w organizmie na przestrzeni tygodni. Proces ten przebiegać może jeszcze szybciej u osób, które mają genetyczne predyspozycje do wolniejszego oczyszczania ustroju z kwasu usninowego.
W tak długim tekście o substancjach rozprzęgających, z naciskiem na kwas usninowy, nie wypadałoby nie wspomnieć o kilku rodzajach zmian, na które uwagę zwrócono w omawianych badaniach. Komórki wątroby (od komórek gryzoni po ludzkie) miały podniesiony poziom uwalniania enzymów (objaw uszkodzeń na poziomie komórkowym), obniżony poziom glutationu (objaw uszkodzenia na drodze utlenienia i zawyżonej produkcji wolnych rodników) i zmniejszoną spójność błony komórkowej (objaw degeneracji komórki); przy krańcowych wartościach stężenia środka, martwica komórki (śmierć) była jedynie kwestią godzin.
Czy rozprzęgacze mogą być bezpieczne?
Czy środki rozprzęgające mogą się w ogóle przydać w walce z tkanką tłuszczową? Tak, miejmy nadzieję, że przemysł farmaceutyczny w końcu stworzy jakąś bezpieczną substancję, chociaż dotychczasowe próby nie przyniosły rezultatów. Taki bezpieczny związek rozprzęgający musiałby działać szybko, nie wiążąc się z albuminą i innym białkami, co by przedłużało jego pobyt w organizmie, oraz musiałby być deaktywowany oraz wydalany na drodze procesów, na których skuteczność nie miałyby wpływu genetyczne predyspozycje, tak indywidualne, jak i o podłożu rasowym. W skrócie, musiałby działać szybko, znikać szybko i to wszystko musiałoby odbywać bez udziału procesów, które mogłyby być wolniejsze u niektórych ludzi. Nawet DNP − środek, który zarówno ja, jak i inni, uznajemy za zbyt niebezpieczny, by zalecać jego stosowanie − jest bardziej przewidywalny w swym działaniu, niż kwas usninowy. Tym samym, nie można zaaprobować stosowania kwasu usninowego jako środka wspomagającego w walce z tłuszczem, w warunkach braku nadzoru medycznego.
Kwas usninowy odkłada się systematycznie i tak jak obecnie zalecają jego producenci, przestrzeganie następujących rad powinno być absolutnym minimum środków ostrożności podjętych przy jego zażywaniu. Nie należy go spożywać przez dłuższy czas. U ludzi, którzy zażywali 300–600 mg dziennie, już przed upływem miesiąca pojawiały się przypadki niedoczynności wątroby. Osoby pochodzenia azjatyckiego mogą wolniej niż inne metabolizować kwas usninowy i powinny być jeszcze ostrożniejsze. Przed sięgnięciem po substancję rozprzęgającą, a kwas usninowy w szczególności, powinny być przeprowadzone badania krwi pod kątem enzymów wątrobowych i badania te powinny być wykonywanie również regularnie przez okres spożywania tych środków. Chociaż nie budzi wątpliwości fakt, że substancje te zwiększają dzienny wydatek energetyczny ciała, co prowadzi do spadku masy, ich wskaźnik terapeutyczny (stosunek dawki szkodliwej, do dozy efektywnej) jest bardzo niewielki i po upływie pewnego czasu, znalezienie właściwego dawkowania może być niemożliwe.
W teorii, środki rozprzęgające są bardzo obiecującym orężem w walce z tłuszczem. Niestety, obecnie dostępne produkty z tej grupy nie nadają się do swobodnego użycia. Nawet pod kontrolą lekarza, mogą się pojawić niekorzystne efekty długofalowe, które okażą się zbyt wysoką ceną do zapłacenia, za korzyści uzyskane ze stosowania tych środków.
Bibliografia:
1. Hallas J., Bjerrum L., et al., Use of a prescribed ephedrine/caffeine combination and the risk of serious cardiovascular events: a registry-based case-crossover study, Am J Epidemiol, 15 october, 168(8): 966-73 (2008).
2. Mekala K.C., Tritos N.A., Effects of recombinant human growth hormone therapy in obesity in adults: a metaanalysis, J Clin Endocrinol Metab, January, 94(1): 130-7 (2009).
3. Agency for Toxic Substances and Disease Registry, U.S. Department of Health and Human Services, Atlanta, Georgia, Toxicological profile for dinitrophenols, Agency for Toxic Substances and Disease Registry, Dinitrophenols: 2,4-DNP CAS #51-28-5, ToxFAQs, september (1996).
4. Llewellyn W., DNP (2,4-dinitrophenol), William Llewellyn’s Anabolics, IXth, Molecular Nutrition Press, Jupiter, FL: 535-6 (2009).
5. McFee R.B., Caraccio T.R., et al., Dying to be thin: a dinitrophenol related fatality, Veterinary Human Toxicol, 46(5): 251-4 (2004).
6. Miranda E.J., McIntyre I.M., et al., Two deaths atributed to the use of 2,4-dinitrophenol, J Anal Toxicol, 30(3): 219-22 (2006).
7. Wikipedia, „Electron transport chain”, http://en.wikipedia.org/wiki/Electron_transport, 14 january (2009).
8. Guo L., Quiang S., et al., Review of usnic acid and Usnea barbata toxicity, K Environ Sci Health C Environ Carcinog Ecotoxicol Rev, October-december, 26(4): 317-38 (2008).
9. Abo-Khatwa A.N., Al-Robai A.A., et al., Lichen acids as uncouplers of oxidative phosphorylation of mouse-liver mitochondria, Nat Toxins, 4(2): 96-102 (1996).
10. Estes J.D., Stolpman D., et al., High prevalence of potentially hepatotoxic herbal supplement use in patients with fulminant hepatic failure, Arch Surg, august, 138(8): 852-8 (2003).
11.Durazo F.A., Lassman C., et al., Fulminant liver failure due to usnic acid for weight loss, Am J Gastroenterol, 99: 950-952 (2004).
12.Sanchez W., Maple J.T., et al., Severe Hepatotoxicity Associated With Use of a Dietary Supplement Containing Usnic Acid, Mayo Clin Proc, 81(4): 541-544 (2006).
13.Favreau J.T., Ryu M.L., et al., Severe Hepatotoxicity Associated with the Dietary Supplement LipoKinetix, Ann Intern Med, 136: 590-595 (2002).
14.Han D., Matsumaru K., et al., Usnic acid-induced necrosis of cultured mouse hepatocytes: inhibition of mitochondrial function and oxidative stress, Biochem Pharmacol, February, 67(3): 439-51 (2004).
15.Ali A.A., Lewis S.M., et al., Acute hepatotoxicity of usnic acid in Fischer 344 rats and B6C3F1 mice, Toxicol Sci, 102: 146 (2008).
16.Foti R.S., Dickmann L.J., et al., Metabolism and related human risk factors for hepatic damage by usnic acid containing nutritional supplements, Xenobiotica, march, 38(3): 264-80 (2008).
17.Swamy S.A., Suicidal poisoning by dinitrophenol, J Indian Med Assoc, September, 22(12): 504-5 (1953).
18.Krishna D.R., Ramana D.V., et al., In vitro protein binding and tissue distribution of D(+) usnic acid, Drug Metabol Drug Interact, 12(1): 53-63 (1995).
19.Krishna D.R., Venkataramana D., Pharmacokinetics of D(+)-usnic acid in rabbits after intravenous and oral administration, Drug Metab Dispos, November-december, 20(6): 909-11 (1992).
20.Blaikie F., Brown S.E., et al., Targeting dinitrophenol to mitochondria: limitations to the development of a self-limiting mitochondrial protonophore, Biosci Rep, January, 26(3): 231-43 (2006).
21.Colman E., Dinintrophenol and obesity: an early twentieth-century regulatory dilemma, Regul Toxicol Pharmacol, 48(2): 115-7 (2007).