W przedostatni weekend września na najbardziej prestiżowych zawodach kulturystycznych świata – Mr. Olympia – ukoronowano nowego władcę kulturystycznego świata! Niczym w lustrzanym odbiciu zeszłorocznego finału, jako ostatni na scenie zostali Phil Heath i czterokrotny Mr. O., Jay Cutler, czekając na ogłoszenie któregoś z nich kolejnym Mr. Olympia. Tego wieczoru role się odwróciły, to Heath otrzymał Sandowa i czek dla zwycięzcy, opiewający na kwotę 200 tys. dolarów.
Phil Heath rósł nieprzerwanie od czasu, gdy w 2006 roku wygrał swoje dwa pierwsze starty jako zawodowiec. Te lata pracy posłużyły do wykucia sylwetki, która w piątkowy wieczór w Las Vegas odebrała mowę takim legendom jak Chris Cormier czy Flex Wheeler. W sobotę na finałach zobaczyliśmy jeszcze więcej – jeszcze pełniejsze mięśnie, przy maleńkich stawach Phila wyglądające jak wytwór wyobraźni rysownika kreskówek. Do tego wspaniałe proporcje, poprawione plecy i barki (słowo „wąskie” nie ma tu już zastosowania), głęboka separacja i trójwymiarowe mięśnie, które budziły się do życia w każdej pozie. W sumie zobaczyliśmy coś, co już teraz zaczyna być nazywane jedną z najlepszych sylwetek w historii kulturystyki. Heath został trzynastym Mr. Olympia w 47-letniej historii tych zawodów. Najlepsze jest to, że zawodnik ten nawet się jeszcze nie zbliżył do pełni swoich możliwości, a przy jego ciągłym dążeniu do poprawy sylwetki, na pewno tegoroczne zawody nie były jego ostatnim słowem.
Więcej w październikowym wydaniu Muscular Development