Opinie wyrażone w tym dziale, niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji Muscular Development (MD). MD nie popiera żadnych form nielegalnego dopingu, wykorzystywanego w sporcie, ani do innych, indywidualnych celów. MD nie popiera także stosowania legalnych rodków w radykalnie zawyżonych dawkach. Zamieszczone artykuły, mają jedynie charakter informacyjny i nie można ich traktować, jako porady o charakterze medycznym, i tym samym wykorzystywać do jakiejkolwiek terapii. Czytelnicy muszą zdawać sobie sprawę iż posiadanie niektórych wymienionych substancji może być zabronione. Jeśli pewne kwestie poszczególnego artykułu pozostały niezrozumiałe Czytelnicy powinni skonsultować wszystkie uzyskane informacje z wykwalifikowanym personelem medycznym. Redakcja nie odpowiada za szkody, jakie mógł wyrządzić sobie Czytelnik po zastosowaniu informacji zamieszczonych w tym dziale, jak i całym magazynie MD. Wszystkie artykuły stanowią jedynie pogląd ich autorów przez co nie mogą być w żaden sposób rozumiane, jako źródła wiedzy pewnej, o charakterze medycznym.
W tym miesiącu postanowiłem rzucić się na głębokie wody układu limbicznego (zwierzęcej części mózgu) ciężarowców! Uważam, że powinniśmy omówić korzenie naszego pociągu do bycia „mięśniakami”. W końcu tacy właśnie jesteśmy. Stawiam mój medyczny świat na głowie – staram się zrozumieć, dlaczego moim muskularnym pacjentom tak szaleńczo zależy na byciu DUŻYM, że czasami w tej pogoni nie zwracają nawet uwagi na problemy ze zdrowiem. I wiecie co? W moich poszukiwaniach motywacji pchającej nas do tego, co robimy, nie zapominam, że jestem jednym z was, że to również mój los. Jestem w końcu Doktorem Anabolikiem. Usiądźcie więc wygodnie i rozkoszujcie się naszą podróżą głęboko pod powierzchnię istoty szarej. Pokłońcie się jądru ciała migdałowatego!
Oto region w mrocznym wnętrzu mózgu, odpowiedzialny za nasze prymitywne instynkty: głód, złość, popęd płciowy, a także podstawy naszej osobowości. To tutaj żyje ciężarowiec, czerpiąc wiele z tych prymitywnych instynktów w trakcie podnoszenia ciężarów, DUŻYCH ciężarów! Bowiem, gdy rośnie, czuje się wspaniale. Jest to jednak uczucie krótkotrwałe i wymaga stałego pobudzania. Wygląda na to, że ten system staje się bezużyteczny, gdy ciężarowiec zaczyna być niezadowolony z postępów i rozwija w sobie nienasycony apetyt na masę mięśniową i szaleńczy wygląd.
Czyż nie jest to prawda? Spójrzcie tylko – nie mówię, że nie kocham stawania się większym, ale czy to normalne? Stawiam podstawowe pytanie: dlaczego?, i za każdym razem nie otrzymuję odpowiedzi. Spróbujmy zatem scharakteryzować ten pęd ku wielkości z perspektywy dobrze znanej w literaturze psychiatrycznej przypadłości, zwanej „kompleksem Adonisa”.
Adonis
Adonis to postać z mitologii greckiej. Zrodzony z kazirodczego związku, ten młody, przystojny mężczyzna spędził większość swojego krótkiego życia w ukryciu, manipulowany przez innych, a przede wszystkim przez swój własny narcyzm. Niektórzy ludzie borykają się z takim samym problemem, np. przytłacza on barki mężczyzn dźwigających ciężary, by żyć!
Nie jestem frajerem o szyjce przypominającej ołówek i nie naśmiewam się z moich braci w żelazie z powodu tego, co robią. Ja dbam o ich serca i czuję się odpowiedzialny za zrozumienie najprymitywniejszych popędów, które nimi kierują! Przecież moja terapia będzie potężniejsza, jeżeli posiądę wiedzę o całym człowieku. Kompleks Adonisa, zwany też dysmorfią mięśniową lub bigoreksją, to zaburzenie, w którym osoba ma obsesję na punkcie niedorozwoju swojej muskulatury. Cierpiące na nie osoby odnoszą wrażenie, że są zbyt chude lub zbyt małe, gdy tymczasem w wielu przypadkach mogą się poszczycić ponadprzeciętną muskulaturą. Bigoreksja to bardzo specyficzne zaburzenie dysmorficzne. Osoby na nią cierpiące zaabsorbowane są myślami dotyczącymi jednej konkretnej cechy, jednego defektu (zbyt chude ciało, niedowaga itp.). Tacy ludzie są niezwykle wyczuleni na najmniejsze nawet odstępstwa od postrzeganego przez siebie ideału i nie dopuszczają do siebie informacji, że ich obraz własnego ciała odbiega od rzeczywistości.
Istnieje również hipoteza, że osoby te powtarzają negatywne i zaburzone twierdzenia o własnym wyglądzie tak często, że stają się one u nich automatyczne. Dysmorfia mięśniowa wpływa na samopoczucie, stając się często powodem depresji lub samoobrzydzenia. Zdarza się, że towarzyszy temu stałe przyrównywanie wyglądu własnego ciała do niedającego się osiągnąć ideału, co prowadzi, szczególnie nas, obywateli „królestwa mięśni”, do zażywania sterydów anabolicznych w ilościach zagrażających zdrowiu!
Niezależnie od tego, czy zgadzacie się, że kompleks Adonisa istnieje, czy nie, i w jakim stopniu dotyczy to was, mogę powiedzieć, że wielu mężczyzn (i kilka pań) stosuje SA i trenuje tak intensywnie, że całe ich życie kręci się wokół sesji treningowych. A to wszystko pomimo problemów rodzinnych, finansowych, a czasami również zdrowotnych!
Podstawowym zagadnieniem jest szczęście i zdrowie. I możecie mi wierzyć, że ku mojemu zdumieniu obserwuję tylu mężczyzn tak szczęśliwych z powodu dźwigania wielkich ciężarów wbrew wszelkim przeciwnościom, że zaakceptowałem istnienie tej choroby, ale również szczęścia i satysfakcji, które ze sobą niesie.
Świadom tego paradoksu, czuję, że jako lekarz jestem wobec moich specjalnych pacjentów uczciwy. I nadal będę pełnił funkcję ochronną, jako opiekun największych i najsilniejszych ludzi na tej planecie, ponieważ w sumie wszyscy jesteśmy tylko niewolnikami naszego układu limbicznego. Moi bracia w żelazie – ja to rozumiem! I po tym oświadczeniu proszę was, byście nie bagatelizowali swoich problemów medycznych i jak najdłużej pozostali w dobrym zdrowiu, byśmy mogli stawać się więksi tak długo, jak to tylko możliwe!
Pozostać zdrowym i silnym
Czas na odrobinę medycyny. W świetle powyższych przemyśleń, w których doszliśmy do wniosku, że: dźwigamy, by żyć, żyjemy, by dźwigać, spróbujmy omówić kilka podstawowych zagadnień ze świata medycyny – mojego świata – co pozwoli nam zajmować się właśnie dźwiganiem! W wydaniu wakacyjnym omawiałem zagadnienie nazwane przeze mnie „kardiomiopatią śródbłonkową ciężarowców” (KŚC). To klasyczny syndrom, który w ciągu lat scharakteryzowałem jako chorobę serca ciężarowców, grożącą nawet zawałem. Jeżeli uda mi się ochronić was przed takim losem, to moja praca zwieńczona zostanie sukcesem!
W skrócie omawiana przypadłość towarzyszy stosowaniu SA i występujących przy tym dolegliwościach, jak nadciśnienie, nieprawidłowy poziom lipidów i zmiany w ścianach naczyń krwionośnych. Wiem, że ciągle to powtarzam, ale mam ku temu dobre powody. Te części składowe prowadzą do zgonu, a ich leczenie jest stosunkowo proste.
Zacznijmy od nadciśnienia. Powiedziałbym, że jest to najważniejszy komponent KŚC. Optymalne ciśnienie krwi jest mniejsze od 120/80. Ilu z was o tym wiedziało? Dlatego, jeżeli wasze ciśnienie nie plasuje się poniżej tej wartości, popracujcie nad nim. Powiedzmy, że wasze ciśnienie to 128/84. W tym przypadku obserwujcie je uważnie, ale jeżeli jego wartość przekracza 140/90, weszliście już do niebezpiecznej strefy i trzeba się tym zająć.
Pierwszą, a zarazem najbardziej oczywistą czynnością, jaką możecie wykonać, by obniżyć wasze ciśnienie, jest całkowite odstawienie SA lub zmniejszenie przyjmowanych dawek. W przypadku moich pacjentów robię to cały czas. Niektóre SA wpływają na ciśnienie silniej od innych, dlatego bądźcie ostrożni.
A teraz zdradzę wam kilka sekretów. Oto leki, które zalecam moim pacjentom-ciężarowcom przy kontroli ciśnienia krwi. możecie podzielić się tymi informacjami ze swoim lekarzem. Uwielbiam leczyć ludzi i nigdy nie miałem zamiaru dyskredytować kolegów po fachu, ale fakty są takie, że z dbania o ciężarowców zrobiłem swoją specjalność i wiem, które leki będą przez ich organizmy dobrze tolerowane, a których zwyczajnie nie wezmą z powodu efektów ubocznych, na przykład osłabienia organizmu, zawrotów głowy i, oczywiście, wpływu na życie seksualne. Dlatego przy przepisywaniu leków na ciśnienie zaczynam od tzw. inhibitorów ACE. Na przykład Lisinopril to świetny lek i zalecam przyjmowanie co na 12 godz, a nie raz na dobę. Dzięki takiemu podejściu regulacja ciśnienia ma łagodniejszy charakter i powoduje mniejsze zawroty głowy. Innym świetnym lekiem jest Amlodipina, czyli środek blokujący kanały wapniowe. Udowodniono, że połączenie obydwu tych leków ma działanie lepsze od innych środków, jeżeli chodzi o końcową liczbę ataków serca i zgonów! Kolejna grupa stosowanych przeze mnie leków na nadciśnienie to ARB (z ang. Angiotensin II Receptor Antagonist, czyli antagoniści receptora angiotensyny II). Podobnie jak grupa ACE, środki te pomagają kontrolować ciśnienie krwi, chronią serce i nerki (to zupełnie inny temat!) i nie wpływają na kondycję waszego wacka! Seks jest istotny i dlatego dbam o życie seksualne moich pacjentów!
Lekami, których nie powinniście przyjmować, pod warunkiem, że nie cierpicie na poważną chorobę serca, są beta-blokery. Nie wie o tym wielu moich znajomych po fachu! Zawsze pytajcie o to swoich lekarzy. Diuretyki to bardzo ważna klasa leków stosowanych od wielu lat do leczenia pacjentów z nadciśnieniem. Nadal przepisuję je moim pacjentom, niemniej wiemy już, że niektóre z nich, należące do grupy tiazydowej, mogą powodować upośledzenie metabolizmu lipidów i glukozy. Są one w stanie do takiego stopnia „wysuszyć” nerki, że zaniechałem ich stosowania.
Nie zapominajmy też o prostych zachowaniach, którymi możemy obniżyć ciśnienie krwi. Starajcie się ograniczyć spożycie soli do mniej niż 2 g dziennie. Wiem też, że wielu z was czuje awersję do aerobów, ale jeżeli będzie ich robić zaledwie 25 min dziennie cztery lub więcej razy w tygodniu, wasze ciśnienie krwi się obniży, a serduszko będzie szczęśliwsze! W następnym odcinku omówię występujące u ciężarowców problemy z lipidami.
Dziękuję fanom za czytanie tej rubryki i za maile, które napływają do mnie każdego dnia, dziękuję również osobom, które zostały moimi pacjentami. Mój gabinet prosperuje i jako lekarz nigdy nie byłem szczęśliwszy. A kiedy już całkowicie zapełnię swój grafik (a stanie się to już niedługo!), zamierzam rozszerzyć działalność. Bądźcie zdrowi i silni.